czwartek, 31 maja 2012

Biblioteczne grillowanie

W sobotę 26 maja wziąłem udział w szóstym, ale pierwszym we Wrocławiu Bibliogrillu, który odbył się na terenie oddanej niedawno do użytku bibliotece Uniwersytetu Ekonomicznego. Pisałem o modzie na nazywanie bibliotek centrami, ale okazało się, że z funduszy unijnych da się zbudować centrum informacyjne, a bibliotekę już nie.
Organizatorami tego typu przedsięwzięć są młodzi ludzie z serwisu bibliosfera.net, którzy niezależnie od Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich podjęli się trudu integrowania środowiska bibliotekarskiego.
Sama impreza ma formę campu, czyli połączenia kilku krótkich prezentacji o  charakterze naukowym lub publicystycznym z piknikiem.  O istocie i historii tych imprez opowiedział na początek ich spiritus movens Krzysztof Lityński



Tym razem przedmiotem była biblioteka jako miejsce relacji interpersonalnych i komunikacji. Ładne, zwięzłe wystąpienie dokładnie na ten temat wygłosił ceniony przeze mnie dr Aleksander Radwański z Ossolineum, który ukazał rozmaitość sytuacji komunikacyjnych, jakie zachodzą w bibliotece i z biblioteką. Urzekła mnie zaś dowcipna prezentacja dr Edyty Kotyńskiej, która w dowcipny i obrazowy sposób pokazała, jaką rolę w relacjach interpersonalnych ma kawa i jak jej udział w relacjach może być postrzegana. Konkluzja jej wywodu była oczywista: prawo do kawy w bibliotece mają nie tylko bibliotekarze, nie tylko ich szefowie i pracodawcy, lecz także czytelnicy. W Bibliotece DSW tak jest od jej zadania. Kiedyś nawet sami ją proponowaliśmy. Teraz tych bywalców jest zbyt wielu, żeby im proponować. Ale mogą sobie ją przynieść z bufetu lub automatu i popijać przy czytaniu.
Na imprezę przyjechałem rowerem, tym razem dobrze do dłuższej przejażdżki przygotowanym. Ale nie zapoznałem się wcześniej z ideą tego typu imprez i nie przywiozłem ze sobą napojów. Na szczęście inni przywieźli ich tyle, że mogli częstować innych i z tej możliwości z umiarem korzystałem, bo jednak trzeba było wrócić do domu.Wróciłem dość wcześnie, bo ok. 20.30. Jak się potem dowiedziałem, grillowanie i dyskusje trwały do 1.30.
Wziąwszy pod uwagę to, że "Odjazdowy Bibliotekarz" miał w tym roku metę w w tej samej bibliotece niepodobna nie wyrazić radości, że jej zarząd i pracownicy zaczęli przejawiać tak żywą aktywność w środowisku wrocławskim. Nie satysfakcjonuje mnie zaś, że w imprezie nie brał udział żaden przedstawiciel lokalnego ogniwa Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich Bo ja tam byłem po prostu jako ja.  Wzajemna niezależność nie powinna oznaczać wzajemnego mijania się.

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że się podobało! :-)

    Co do ostatniego akapitu, to na BiblioGrille zawsze serdecznie zapraszamy wszystkich bibliotekarzy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, Panie Krzysztofie, że wszystkich. Wszak sam się na nim znalazłem.

    OdpowiedzUsuń