niedziela, 28 kwietnia 2024

Dwie powieści (anty)radzieckie

Parę lat temu przeczytałem  powieść Wasilija Grossmana Życie los ((W.A.B,  2009) i spisałem wrażenia z lektury w blogu, który już przepadł w cyberprzestrzeni. Kiedy w 1960 r. autor dostarczył tę powieść do wydawnictwa, do jego mieszkania wtargnęła milicja i zabrała wszystkie egzemplarze maszynopisu, a nawet taśmę maszynową użytą do jej spisania. Autorowi zaś dano do zrozumienia, że to co napisał to bomba atomowa, którą Zachód może rozwalić Związek Sowiecki i że powieść nie ukaże się przez najbliższe 300 lat. A jednak ukazała się, gdyż jeden egzemplarz autor przekazał poecie Siemionowi Lipkinowi  i ten w latach siedemdziesiątych wywiózł ją do Szwajcarii, gdzie powieść ukazała się w 1980 r. Jednak rękopisy nie płoną!
Również ostatnia powieść tego pisarza, Wszystko płynie napisana pod koniec lat pięćdziesiątych też nie miała szans na druk w Związku Sowieckim. W Polsce została wydana w 1984 r. w tzw. drugim obiegu przez wydawnictwo Krąg, a w Rosji dopiero na fali pierestrojki w roku 1989.
Teraz wydawnictwo Noir sur Blanc wydało obie powieści. Powieść ma dość prostą akcję. Iwan Grigorijewicz po trzydziestu latach łagrów i śmierci Stalina wychodzi na wolność. Wie tylko, że  żyje jego kuzyn w Moskwie. Jedzie do niego, już w Moskwie korzysta z łaźni publicznej, żeby się oporządzić i pozbyć wszy, ale u kuzyna mimo sutego przyjęcia niewiele zjada i nie korzystając z oferty noclegu wyjeżdża do Leningradu, gdzie mieszka jego dziewczyna, już tymczasem mężatka i matka.  W końcu w jakimś mieście znajduje pracę w spółdzielni inwalidzkiej i zamieszkuje u wdowy z synem. Osiągnąwszy wiek emerytalny jedzie w rodzinne strony nad Morzem Czarnym, choć wie, że rodzice nie żyją. Chce jednak przypomnieć sobie krajobrazy z dzieciństwa i młodości. Czytelnik domyśla się tylko, że to człowiek nieźle wykształcony, bystry obserwator i zdolny do formułowania ogólnych wniosków. Nie wiadomo, za co został skazany najpierw na dziesięć lat łagru, z czego w końcu uzbierało się trzydzieści. Bo wciąż żył i miał siły do pracy. Nie musiał wiedzieć, za co został skazany, jak miliony mieszkańców kraju. Siedzący w ciasnych celach dostawali pasek papieru z podaniem paragrafu 58 z oznaczonymi cyferkami oznaczającymi działania kontrrewolucyjne, wsadzani byli do transportu i jechali daleko za Ural.
Ale prawdziwą treść  mają kolejne rozdziały, będące narracjami postaci powieści lub refleksjami Iwana Grigorijewicza. W jednym z pierwszych kuzyn Iwana Nikołaj dokonuje swoistej wiwisekcji własnego oportunizmu, pozwalającego mu rozwijać karierę naukową. Z pewnymi oporami godzi się na wygłoszenie przemówienia piętnującego lekarzy pochodzenia żydowskiego, przeciw którym nagonkę rozpętał Stalin i jego zausznicy, choć wie, że teoria Łysenki jest bzdurą, publikuje artykuły wspierające tę teorię, a gdy przyjeżdża jego kuzyn Iwan, rozmowę z nim zaczyna od słów "Mnie też nie było lekko", więc gdy ten to słyszy, uznaje, że w tym domu nie ma czego szukać.
Swoją drogą czytelnik dowiaduje się, że miarą komfortu w mieszkaniach moskiewskich mieszczuchów jest posiadanie polskich mebli!
Inne straszne wieści o przesłuchaniach, wymuszeniach zeznań przez GBP, opowiadają mu współtowarzysze niedoli, kobieta u której zamieszkał opowiada o Hołodomorze na Ukrainie, w usta nieżyjącej już matki wkłada opowieść o kolektywizacji wsi i de facto niewolniczej pracy kołchoźników, sam zaś snuje myśli o ludzkiej potrzebie wolności i opresyjnej władzy sowieckiej, która stara się, z różnym skutkiem to pragnienie zdusić.
Moim zdaniem - wspaniała literatura!
Z biblioteki pożyczyłem zaś powieść Wasilija Aksionowa Wyspa Krym (Amber, 2001). Dawno, dawno temu, kiedy pracowałem w bibliotece Instytutu Filologii Słowiańskiej, czytałem debiutancką powieść tego autora Koledzy, która otworzyła pisarzowi drogę do czołówki pisarzy sowieckich, której wymiarem było danie posady w redakcji jednego z tzw. tołstych żurnałow literackich, czyli czasopism w formie bliskiej książkom, coś jak nasza "Twórczość" czy "Odra". Drogę miał do tego trudną, gdyż był dzieckiem osadzonych w łagrach na podstawie osławionego paragrafu 58 tzw. wrogów ludu. Po studiach medycznych pisał opowiadania o pracy lekarzy i takiej tematyce poświęcił swą pierwszą powieść.  Z czasem jego twórczość zaczęła budzić zastrzeżenia władzy i co za tym idzie krytyczne oceny w prawie literackiej. Z braku możliwości publikowania w kraju zaczął wydawać swoje książki za granicą i w końcu sam wyemigrował i przebywał za granicą do czasu upadku ZSRR. Tylko na emigracji mogła ukazać się tu jego Wyspa Krym.
Krym jest tu przedstawiany jako coś na kształt Hongkongu, czyli krainy, której obywatele cieszą się wolnością, mają paszporty i mogą podróżować po świecie, gospodarka oparta jest na zasadzie wolnego handlu, młodzi ludzie stworzyli nawet organizację dążącą do dalej idącej emancypacji i stworzenia odrębnego języka.  Działacze partyjni w ZSRR chętnie biorą delegacje lub poodejmują się agentury na Krymie, w nadziei na wzbogacenie się. Bohaterem jest redaktor naczelny wpływowej gazety, dążącej do zajęcia miejsca obok "Prawdy" i "Izwiestii". Wiedzie żywot playboya, obraca się też w sfera rządzących ZSRR. Tworzy partię, która ma na celu doprowadzenie do zjednoczenia ludu krymskiego z sowieckim. Czyli całkowicie odmiennego celu, w stosunku do oczekiwań swego syna, nacjonalisty krymskiego i ojca, bogatego przedsiębiorcy. Kiedy wreszcie mu się to udaje, Rada Najwyższa Krymu pisze wniosek do Rady Najwyższej ZSRR, ta na to przystaje. Ale jak się okazuje z wszystkimi tego "dobrodziejstwami". Państwo sowieckie łamie wszystkie zasady przyzwoitości. Odbywa się najazd armii i milicji na półwysep, zaczyna się dzieło niszczenia i grabieży prywatnego dobytku, upaństwawiania gospodarki,  a w zawierusze najeźdźczej bohater  traci ojca, syna oraz dwie ze swoich kolejnych kochanek, zaś we Włoszech umiera poddana nałogowi narkotycznemu żona.
Szukałem w Google'u wzmianek  o sytuacji politycznej Krymu w latach siedemdziesiątych, kiedy toczy się akcja powieści. Nie ma nic. Kończy się wojna,  potem w latach pięćdziesiątych Chruszczow decyduje o włączeniu Krymu do Republiki Ukraińskiej, a w 2014 r. Krym wchodzi w skład Rosji.
Pewnie z tego powodu, że Krym ukazany jako wolny kraju dobrobytu trafiają w łapy Sowietów powieść Aksionowa określana jest jako antyutopia. Ale wspaniale napisana i przetłumaczona na polski.






środa, 3 kwietnia 2024

Nowy kryminał po wrocławsku

Mieczysław Gorzka się rozkręca. Chyba definitywnie rozstał się z komisarzem Zakrzewskim., który prawdopodobnie stał się ofiarą "Polowania na psy", poprzedniej powieści tego autora .
Bohaterką najnowszej historii kryminalnej, jak to u tego autora dziejącej się we Wrocławiu i za zachodnich jego okolicach, jest doświadczona policjantka, która po przejściach prywatnych i służbowych postanawia po należnym urlopie nie wracać już do służby.
Ale jak to w kryminałach pojawia się wyzwanie, wobec którego wydział kryminalny policji wrocławskiej jest bezradny. Oto znaleziono trupy dwunastu wyglądających identycznie dzieci. Komendant wzywa więc doświadczoną policjantkę, a prywatnie swoją byłą żonę. Ta po krótkim wahaniu decyduje się na poprowadzenie śledztwa. Stawia jednak warunek - zgody na stworzenia grupy  osób według jej wyboru. Tu mamy nie pierwszy w literaturze czy w filmie przykład tworzenia grupy złożonej z osób o wybitnej unikalnej wiedzy i uzdolnieniach, zgrania jej, zmotywowania i wzbudzenia do siebie zaufania. Ci dość szybko ustalają, że tych trupów powinno być  szesnaście i okazuje się, że faktycznie tyle ich było.
Policjantkę odwiedza jej dawny znajomy, który boi się jakichś Onych. Okazuje się, że zgodnie z przypuszczeniem jednego z członków zespołu, fizyka i filozofa w jednym, możliwe są różne światy i czasy, ów znajomy ma  zdolność znajdowania się w różnych czasach i światach. Podobnie jak zamordowane dziecko. Każdemu znalezieniu się w innym czasie i świecie (ale cały czas w okolicach Wrocławia) towarzyszy nawałnica i bywa, że pokazują się owi Oni i/lub psy o dziwnych właściwościach. Policjantka decyduje się towarzyszyć znajomemu w takiej wyprawy w inny czas i miejsce i w rezultacie przybliża się do poznania prawdy. I ustalenia, we współdziałaniu z zespołem, który pod jej nieobecność został rozwiązany i trzeba było wywalczyć ponowne jego sklejenie, że faktycznie ofiara była jedna i jeden - realny - sprawca morderstwa.
Prawdę rzekłszy, wolę historie w kryminalne bliższe światu realnemu.

Burza