niedziela, 22 stycznia 2017

Kisiel powieściopisarz

Kisielewski jako powieściopisarz miał w PRL-u krótkie okresy, kiedy jego twórczość była publikowana. Był to okres odwilży po 1956 r. (kiedy to ukazała się powieść Sprzysiężenie i jeszcze jedna czy dwie) oraz po... wprowadzeniu stanu wojennego, gdy jego książki zaczęły publikować wydawnictwa podziemne.
Kto miał możliwość przywoził sobie jego książki z Paryża lub Londynu, wydawane tam przez oficyny emigracyjne. Sam słuchałem, dość nieregularnie, gdyż odbiór "Wolnej Europy" bywał rozmaity, w odcinkach powieści Śledztwo, pod którą autor podpisał się jako Tomasz Staliński. Chyba nie z powodu chęci uniknięcia represji, bo i tak było powszechnie wiadomo, że powieści pisał najczęściej pod tym pseudonimem lub  jako Teodor Klon. Raczej chciał oddzielić swoją twórczość kompozytorską i publicystyczną od literackiej, do której sam chyba nie przywiązywał dużego znaczenia.
Przypadkiem trafiłem na powieść tego autora Podróż w czasie, wydaną po raz pierwszy w 1982 r. przez Instytut Literacki w Paryżu i wznowioną w 1989 r. , gdy już było wolno, przez warszawskie "Iskry".
Jest to historia uczestnika Powstania Warszawskiego, któremu udało się umknąć przed prześladowaniami i ostatecznie osiąść w Stanach Zjednoczonych, gdzie - można się domyślać - napotkał rodaka, który pod nowym nazwiskiem pracował w jakichś służbach specjalnych. Sam zresztą też przybrał sobie nazwisko Dolenc. I pod nim wybrał się pod koniec lat siedemdziesiątych do Warszawy. Trudno dociec, po czyjej stronie była inicjatywa: czy po stronie służb, które potrzebowały ulokować w Warszawie swego człowieka, któremu powierzyły misje zebrania informacji, czy też Dolenc chciał, żeby pożyć sobie w swym rodzinnym mieście w komforcie za pieniądze amerykańskiego podatnika i skorzystał z koneksji z wyżej postawionym swoim rodakiem. Dość, że zamieszkał w nowo zbudowanym hotelu Forum, z książeczką czekową i gotówką, którą wymieniał u portiera w stojącym naprzeciw Forum hotelu Metropol po czarnorynkowym kursie.
Znajomość z piękną studentką sam mu wpadł w ręce, dzięki przedsiębiorczości dziewczyny, która - jak się okazało - szukała możliwości szybkiego wyjazdu na stałe do Stanów, a potem na dodatek wyszło, że jest córką generała milicji. 

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Postkomunistyczna Europa oczami Amerykanki

Amerykańska profesor historii uniwersytetu Yale zajmuje się najnowszymi dziejami Europy Wschodniej. Plonem jej zainteresowań jest znakomita, z polotem napisana książka Kawior i popiół (Świat Książki, 20008, wznow. 2012)), o której pisałem na swoim blogu, ale gdzieś się ten wpis zapodział w cyberprzestrzeni.
W książce Smak popiołów : o dziedzictwie totalitaryzmu w Europie Wschodniej (Świat Książki, 2012) autorka relacjonuje swoje spotkania z ludźmi demokratycznej opozycji, głównie w Polsce i w Czechach oraz Słowacji w kilka lat po transformacji ustrojowej. Podróżuje między Stanami Zjednoczonymi, gdzie ma stale miejsce pracy a stolicami, ale też prowincjonalnymi miejscowościami Europy Wschodniej, uczy się języków tych krajów, w Czechach nawet zatrudnia się jako nauczycielska angielskiego w prowincjonalnej szkole i tu bodaj najdotkliwiej doświadcza mentalności homo sovieticus, od której niewolni byli także byli opozycjoniści.
Ale z satysfakcją zauważa, że wracając do Warszawy, Pragi czy Bratysławy po kilkuletnich przerwach widzi zmiany krajobrazu miejskiego, coraz bardziej gustownie ubierających się ludzi i coraz cieńszą warstwę nalotu pozostawionego przez lata życia w systemie komunistycznym. Jednak niemal wszyscy jej rozmówcy twierdzą, że trzeba zmiany pokoleń, wejścia w dorosłość ludzi nie pamiętających życia w warunkach realnego socjalizmu, żeby definitywnie zerwać z dawną mentalnością.