Wśród różnych znanych postaci ze świata literatury i nauki znany wrocławski dziennikarz i biografista sportretował też postać znanego starszemu i średniemu pokoleniu omnibusa polskiej kultury XX wieku Jerzego Waldorffa.
Urodził się jednak -w 1919 r. w Kościelnej Wsi na Kujawach jako syn ziemianina i Witolda Preyssa i niedoszłej malarki Joanny Wróblewskiej. Po ojcu miał czworo rodzeństwa przyrodniego, a ponadto o dwa lata młopdszą siostręPo studiach prawniczych zaczynał jako adwokat, ale gdy pomógł wygrać proces człowiekowi, który jego zdaniem na to nie zasłużył, uznał, że to zajęcie nie dla niego.
Pseudonim, pisany początkowo także Walldorf, Waldorf albo nawet Walldorff, przybrał jako początkujący, ale dość szybko awansujący publicysta, z którym związał się na całe życie. Już przed "trzydziestką" został szefem redakcji kultury "Kuriera Porannego", ale osobiście biegał po teksty do Tadeusza "Boya" Żeleńskiego, żeby móc z nim porozmawiać. A ten się dziwił, że goniec z redakcji mądrze rozmawia z nim o W poszukiwaniu straconego czasu czytanej w oryginale, bo mistrz właśnie pracował nad polskim przekładem.
Urodził się jednak -w 1919 r. w Kościelnej Wsi na Kujawach jako syn ziemianina i Witolda Preyssa i niedoszłej malarki Joanny Wróblewskiej. Po ojcu miał czworo rodzeństwa przyrodniego, a ponadto o dwa lata młopdszą siostręPo studiach prawniczych zaczynał jako adwokat, ale gdy pomógł wygrać proces człowiekowi, który jego zdaniem na to nie zasłużył, uznał, że to zajęcie nie dla niego.
Pseudonim, pisany początkowo także Walldorf, Waldorf albo nawet Walldorff, przybrał jako początkujący, ale dość szybko awansujący publicysta, z którym związał się na całe życie. Już przed "trzydziestką" został szefem redakcji kultury "Kuriera Porannego", ale osobiście biegał po teksty do Tadeusza "Boya" Żeleńskiego, żeby móc z nim porozmawiać. A ten się dziwił, że goniec z redakcji mądrze rozmawia z nim o W poszukiwaniu straconego czasu czytanej w oryginale, bo mistrz właśnie pracował nad polskim przekładem.