Rośliny okopowe. Jako warzywo siało się buraki czerwone. Na tyle, żeby w zależności od wielkości rodziny wystarczyło wczesnym latem na boćwinę, a potem na barszcz i ćwikłę. A liście z dojrzałych buraków szły na karmę dla zwierząt. Nie znam przypadku, żeby przygotowywano buraczki na ciepło. Dlatego czymś niespotykanym było dla mnie, moich kolegów i koleżanek, gdy podczas wycieczki do Warszawy podano nam buraczki na ciepło. Wyglądały niezbyt zachęcająco, ale ponieważ byliśmy przed wycieczką poinstruowani, jak zachować się w restauracji, czyli m.in. wszystko zjeść, więc nie było rady. Ale kiedy nie bez pewnej niechęci zjadłem pierwszy kęs, okazały się niezwykle smaczne. Kiedy o tym opowiadałem w domu, wywołałem zdziwienie u rodziców.
Poza tym w przeważającej większości gospodarstw siano buraki cukrowe. Od kilkudziesięciu arów do hektara. Było z tym kupę roboty. Bo kiedy wzeszły, trzeba było je przerywać, czyli usuwać nadmiar tych zasianych, żeby odstęp między mającymi nadal rosnąć wynosił ok. 15 cm. A przy okazji usunąć chwasty, przede wszystkim perz. Od dzieciństwa uczestniczyliśmy w tej pracy. A późnym latem wykopywało się okazałe korzenie, zgrubnie oczyszczało motyką lub łopatą i zrucano na stos. A potem odwoziło do punktu skupu w sąsiedniej wsi. Liście przeznaczano do skarmiania zwierząt na bieżąco, a resztę zakopywało w kopcach na kiszonkę. Proces chemiczny zachodzący w kopcach sprawiał, że ona zimą nie zamarzała. Ale wydzielała specyficzną intensywną woń. Zresztą gospodarstwa wiejskie to była mieszanka miłych aromatów, gdyż przy domach były ogródki kwietne, ale w większych gospodarstwach poniemieckich na podwórzu mieściło się gnojowisko. Żeby nie trzeba było daleko wywozić z chlewów, stajni czy obór zabrudzonej przez zwierzęta ściółki. Efekt był taki, że latem w mieszkaniach nie można było opędzić się od much. W naszym gospodarstwie tata wyznaczył miejsce na gnojowisko za stodołą, więc obornik wywozić trzeba było taczką. To była cena za mniejszy smród i mniej much.
Siało się również buraki pastewne, do skarmiania zwierząt domowych. A niektórzy gospodarze uprawiali buraki nasienne. Wymagały one większej staranności w uprawie. Decydowali się na nią nieliczni, bo plony były niepewne. Po prawdzie nie wiem, czy sprzedawało się już wymłócone ziarno, czy oddawało się wraz z suchymi łodygami i liśćmi.