niedziela, 23 września 2012

Kto pamięta Martę Mirską?

Starsze pokolenie pamięta i nuci sobie być może piosenki "Pierwszy siwy włos", "Rozstanie z morzem", "Niezapominajkę" lub "Hej chłopcy". Część z nich z pewnością zna też ich wspaniałą wykonawczynię, śpiewającą aksamitnym altem. To właśnie była Marta Mirska. Taki bowiem przybrała artystyczny pseudonim Alicja Nowak po swoich pierwszych sukcesach, które odniosła jako refrenistka w wileńskim kabarecie literackim "Ksantypa", którego głównymi postaciami byli Artur Maria Swinarski i Józef Prutkowski, a występowali w nim m.in. Hanki Bielicka, Ordonówna i Skarżanka oraz Jerzy Duszyński..
Po wojnie wraz z Mieczysławem Foggiem i Tadeuszem Millerem (Czy pamiętasz tę noc w Zakopanem) stała się prawdziwą gwiazdą estrady. Zanim nastąpiła tzw. "bitwa o handel" zarządzona przez niesławnej pamięci Hilarego Minca prywatne wytwórnie płytowe tłoczyły płyty z jej piosenkami kilka razy w roku, kiedy tylko uzbierał się materiał, na który wystarczało wtedy cztery utwory. Intensywnie koncertowała w całym kraju jako tzw. gwóźdź programu. Oprócz piosenek przedwojennych i powojennych, tych drugich nierzadko komponowanych pod jej emploi, śpiewała piosenki zagraniczne popularne w owym czasie Besame mucho, Marjolaine, Rumba negra, Paryski Gavroche, do których często sama pisała polskie teksty.

czwartek, 20 września 2012

Podzwonne dla "Przekroju"

Uważa się, że "Przekrój", pismo polskiej powojennej inteligencji przeżywało najlepsze lata gdy kierował nim Marian Eile, który skompletował znakomity zespół redakcyjny i równie znakomitych współpracowników. Mnie wydaje się, że nie straciło ono chyba nic także i później. Aż do czasu prywatyzacji prasy. Tygodniki, które zachowały mniej więcej te same składy redakcyjne, stworzyły spółdzielnie dziennikarskie i nie dokonywały nieustannych zmian redaktorów naczelnych, do dziś radzą sobie dobrze na rynku prasy. "Przekrój" takiego szczęścia nie miał. Przechodził z rąk do rąk, kolejni wydawcy stawiali na czele redakcji wciąż nowych redaktorów, a że spadek nakładu wciąż się utrzymywał, tracili cierpliwość i zmieniali naczelnych coraz częściej.
I ten trend trwa. Od kilku miesięcy redaktorem naczelnym pisma, wydawanego aktualnie przez spółkę Presspublica (też przechodzącą co kilka lat z rąk do rąk), jest niedawny dziennikarz "Gazety Wyborczej" Roman Kurkiewicz, człowiek o wyrazistych poglądach lewicowo-liberalnych, a przy tym erudyta i miłośnik książek. Krok po kroku zjednał sobie ludzi o podobnym profilu polityczno-społecznym, którzy wraz z częścią dotychczasowych dziennikarzy tworzą redakcję i krąg stałych współpracowników. Od kilku lat swoimi rysunkami wzbogaca pismo wybitny grafik i człowiek o niepospolitym poczuciu humoru Marek Raczkowski.

wtorek, 18 września 2012

Bibliotekarze są kreatywni? Ależ to oczywiste!

W dniach 13-14 września odbyła się w Łodzi XIV doroczna konferencja naukowa, zorganizowana przez Sekcję Bibliotek Niepublicznych Szkół Wyższych przy Zarządzie Głównym Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Jej organizacji podjęła się młoda, skromna liczebnie, ale dzielna załoga biblioteki  tamtejszej Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Tematem były kreatywność i innowacje w bibliotekach akademickich.
W porządku obrad było blisko 30 wystąpień, których intencją było ukazanie kreatywności w pracy bibliotek w wielu jej przejawach i aspektach: w projektowaniu witryn internetowych, tworzeniu planów marketingowych i promocyjnych, organizacji przedsięwzięć o charakterze kulturalnym i rekreacyjnym, których dodatkowym zamierzeniem było przełamanie stereotypów związanych z bibliotekami i jej pracownikami czy wdrażaniu nie stosowanych dotąd instrumentów zarządzania, np. ocen okresowych pracowników.

poniedziałek, 10 września 2012

Moi mistrzowie. Suplement 3. Profesor Marian Huczek

Kiedy już zdawało się, że osiągnąłem dojrzałość w zawodzie (od lat byłem już starszym kustoszem dyplomowanym, czyli miałem najwyższy tytuł jako bibliotekarz akademicki) i biegłość w badaniach nad historią książki i bibliotek, natrafiłem na człowieka, który mnie naukowo przeorientował. Wprawdzie od kiedy zająłem się bibliotekarstwem praktycznym, najpierw jako prezes stowarzyszenia bibliotekarzy, a potem dyrektor biblioteki rósł mój dystans do bibliologii, gdyż zacząłem odczuwać, że ta dyscyplina coraz mniej służyła jako podstawa teoretyczna zarówno praktykowaniu bibliotekarstwa, jak i badaniom nad współczesnym funkcjonowaniem bibliotek. Zwłaszcza od kiedy do bibliotek wkraczać zaczęły nowoczesne metody zarządzania nimi i marketingu. Natomiast wciąż jeszcze pozwalała wyjaśniać zjawiska z ich przeszłości.

niedziela, 2 września 2012

Od Tarnowa po Czerniowce - koleją i czym się dało

Wyimaginowaną podróż z Tarnowa przez Przemyśl, Stryj, Stanisławów i pomniejsze miejscowości do Czerniowiec, zbaczając czasem z głównego traktu, odbył austriacki eseista, publicysta i tłumacz Martin Pollack, slawista m.in. po studiach na Uniwersytecie Warszawskim. A że była to podróż wyimaginowana, więc mógł ją umiejscowić mniej więcej na przełomie XIX i XX wieku. Zatrzymując się na poszczególnych stacjach autor odbywa wędrówki po miastach i miasteczka, po ich głównych ulicach, placach i parkach, a także mniej schludnych przedmieściach lub okolicach poza rogatkami. Wędrówki te stwarzają okazję do -dość pobieżnego - opisu architektury i układu urbanistycznego odwiedzanych miejscowości. Bardziej zajmowała go bowiem atmosfera miejsc, zamieszkujący je ludzie, stosunki ludnościowe i gospodarcze. Własne obserwacje autor wzmacnia dość obszernymi cytatami z opisów podróży z czasów jego peregrynacji lub wspomnień świadków, spisanych już w poprzednich latach.  Poświęca zresztą trochę uwagi autorom tych opisów oraz innym postaciom historycznym związanym z odwiedzanymi miejscowościami. Jakże bowiem nie napisać czegoś więcej o wrośniętym w krajobraz Drohobycza Brunonie Schulzu czy huculskim legendarnym zbójniku Dowbuszu, XVIII-wiecznym bohaterze kilku powieści polskich i ukraińskich autorów?