niedziela, 13 maja 2012

Tydzień Bibliotek we Wrocławiu, ciąg dalszy

W sobotę 12 maja nastąpił efektowny finisz Tygodnia Bibliotek we Wrocławiu. Oprócz imprezy oficjalnej, o której była już  mowa, zorganizowanej przez lokalne ogniwa Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich, cały cykl imprez przygotowała Biblioteka Miejska. Zaś grupa młodych bibliotekarek (i bibliotekarzy :)) z uczelni wyższych Wrocławia zorganizowała w Rynku duże fotogramy poświęcone pracy bibliotekarzy. Ponadto przez prawie cały dzień w księgarni "Tajne komplety" z ich inicjatywy odbywały się imprezy związane z książką i czytaniem dla dzieci oraz dyskusje i prezentacje poświęcone różnym kwestiom bardziej szczegółowym.
Miałem przyjemność pełnić funkcję moderatora dyskusji panelowej poświęconej problemom bibliotekarstwa i zawodu bibliotekarza w XXI wieku. Najpierw mnie zdziwiło, że aż dwoje (z czworga zaproszonych panelistów chciało poświęcić uwagę nowemu zawodowi brokera informacji. Okazało się, że jak najbardziej słusznie, gdyż problem ten wzbudził też żywą reakcje sali, na której zgromadziło się ok. 30 słuchaczy. Uradowało mnie, że konkluzja dyskusji całkowicie pokryła się z moim zdaniem  na ten temat. Że w gruncie rzeczy ów broker informacji to bibliotekarz specjalizujący się w wyszukiwaniu informacji. Jest tylko kwestia odpłatności za usługi. Którą zresztą można wprowadzić w każdej bibliotece. Na takiej samej zasadzie jak odpłatne są np. usługi reprograficzne.  Ponadto paneliści mówili o potrzebie szukania nowego miejsca lub nowych form usług bibliotecznych w obliczu upowszechniania się oferującego coraz więcej internetu oraz o potrzebie upowszechniania właściwie rozumianej edukacji informacyjnej. Bo na dobra sprawę trzeba jej uczyć w szkołach i uczelniach akademickich tak jak uczy się innych przedmiotów, tyle, że wyszukiwanie i wykorzystywanie informacji, w odróżnieniu np. od historii czy fizyki jest umiejętnością praktyczną. ja sam zaś poruszyłem kwestię podziałów w środowisku zawodowym, wynikających z jednej strony ze specyfiki pracy, z drugiej zaś ze statusu prawnego bibliotek oraz wskazałem możliwości zakopywania rowów.


Ostatnim punktem programu była odbywająca się we Wrocławiu drugi impreza "Odjazdowy bibliotekarz".. Ubrani w pomarańczowe koszulki lub kamizelki bibliotekarze pokonali trasę od Seminarium Ewangelikalnego przy ul. Św. Jadwigi do nowego gmachu biblioteki Uniwersytetu Ekonomicznego (oczywiście dziś nie nazwano jej biblioteką, lecz centrum informacji. Głupia moda, ale cóż?...). Oczywiście nie najkrótszą drogą, ale jak na mój gust (i jak się okazało możliwości kondycyjne) za długą. A do tego dopiero po wyruszeniu z domu zorientowałem się, że mam niedopompowane koła, zwłaszcza przednie. Przez tydzień nie jeździłem, a powietrza trochę uszło. Więc się trochę męczyłem.Zwłaszcza, że i tempo podyktowano dużo szybsze niż rok temu, gdy trasa była krótsza. W rezultacie po ujechaniu mniej więcej 2/3 trasy wycofałem się i pojechałem do domu. Nie wziąłem więc udziału w sutym pikniku, rozdaniu upominków i losowaniu nagród.
Będzie nauczka na przyszły rok: trzeba się lepiej przygotować i lepiej przygotować rower, a organizatorzy mam nadzieję bardziej realistycznie wytyczą trasę.
Tak czy owak należy im się uznanie i podziw, bo zadbali o wszystko, a więc o stroje, trasę, nagrody i upominki, a biblioteka Uniwersytetu Ekonomicznego podeszła do imprezy jak należało. W przeciwieństwie do Biblioteki Uniwersyteckiej, która w zeszłym roku imprezę całkowicie zignorowała, choć start odbył się u jej bram.
Paneliści w "Tajnych Kompletach"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz