Już zanim zacząłem studiować wiedziałem, że trzeba będzie uczęszczać na wykłady, ćwiczenia, lektoraty języków obcych oraz W-F. Mogły być jeszcze laboratoria, czyli zajęcia praktyczne, ale nie było ich w porządku studiów humanistycznych. Były za to zajęcia wojskowe, które zabierały cały dzień.
Na tablicy informacyjnej harmonogram u wejścia do siedziby katedry wywieszony został harmonogram zajęć oraz informacja o tym, że jeśli chodzi o języki obce, to obowiązywać będzie łacina, język angielski i niemiecki (nie było rosyjskiego!) i że w zależności od tego, jakiego języka uczyliśmy się w szkole średniej należy wybrać kurs dla zaawansowanych, a dla pozostałych obowiązywał kurs początkowy. W liceum uczyłem się francuskiego, więc wybrałem tylko kursy początkowe.
Łaciny uczył wytrawny dydaktyk, były dyrektor liceum pedagogicznego w Lubomierzu i nauczył nas bardzo dużo. I choć był wymagający, na jego zajęcia chodziłem z dużą przyjemnością. I wyniesioną wiedzę mimo nader sporadycznego kontaktu z łaciną w dużym stopniu zachowałem. Zapamiętałem przede wszystkim wyuczone wtedy sentencje. Niemieckiego uczyła pani Gabriela Sorbian, która też była bardzo wymagająca, ale nie wiedzieć czemu jakoś nie dała się lubić. Zupełnie liberalna była lektorka angielskiego pani Maria Miękiszowa. Nie nauczyła nas wiele, ale jednak wystarczająco, żeby bez większego wysiłku przygotowywać w domu krótkie eseiki na wybrane tematy, a na egzaminie poradzić sobie z przetłumaczeniem na polski fragmenty artykułów gazetowych.
Na tablicy informacyjnej harmonogram u wejścia do siedziby katedry wywieszony został harmonogram zajęć oraz informacja o tym, że jeśli chodzi o języki obce, to obowiązywać będzie łacina, język angielski i niemiecki (nie było rosyjskiego!) i że w zależności od tego, jakiego języka uczyliśmy się w szkole średniej należy wybrać kurs dla zaawansowanych, a dla pozostałych obowiązywał kurs początkowy. W liceum uczyłem się francuskiego, więc wybrałem tylko kursy początkowe.
Łaciny uczył wytrawny dydaktyk, były dyrektor liceum pedagogicznego w Lubomierzu i nauczył nas bardzo dużo. I choć był wymagający, na jego zajęcia chodziłem z dużą przyjemnością. I wyniesioną wiedzę mimo nader sporadycznego kontaktu z łaciną w dużym stopniu zachowałem. Zapamiętałem przede wszystkim wyuczone wtedy sentencje. Niemieckiego uczyła pani Gabriela Sorbian, która też była bardzo wymagająca, ale nie wiedzieć czemu jakoś nie dała się lubić. Zupełnie liberalna była lektorka angielskiego pani Maria Miękiszowa. Nie nauczyła nas wiele, ale jednak wystarczająco, żeby bez większego wysiłku przygotowywać w domu krótkie eseiki na wybrane tematy, a na egzaminie poradzić sobie z przetłumaczeniem na polski fragmenty artykułów gazetowych.