sobota, 28 lipca 2012

Batalion czołgów, czyli między Szwejkiem a CK Dezerterzy

Jedną z książek stanowiących Mariuszowi Szczygłowi asumpt do wynurzeń na temat szwejkowania i w ogóle bycia Czechami jest powieść Josefa Skvoreckiego "Batalion czołgów". Właśnie ją kończę i polecam jako lekturę tym, którzy lubią dobrą zabawę literacką.
Miejscem akcji jest niewielka miejscowość, gdzie stacjonował na początku lat pięćdziesiątych 7. Batalion Czołgów Armii Czechosłowackiej. Opowiedziane historie o tym, jak przygotowywano żołnierzy do egzaminu na Odznakę Juliusza Fucika lub finalizowano konkurs na wiersz o tematyce wojskowej odmalowują całe zakłamanie wszelkich "walk o..." toczonych w czasach stalinowskich. Tyle, że wiekszość autorów opisuje to z powagą, zaś Skvorecky czyni to z niesłychanym wręcz humorem. Do uśmiechu nie usposabiają jednak same opisane historie (te bywają rozmaite, czasem dramatyczne), lecz sposób ich opisania. Np. o pewnej sztuce w teatrze praskim, w którym wedle autora negatywna bohaterka aktorka, ubrana jest w jasny kostium i chodzi na szpilkach, podczas gdy postać pozytywna, lekarka, nosi kitel, buty na plaskim obcasie, we włosy ma wpiętą wsuwkę i inne postępowe ozdóbki.

czwartek, 26 lipca 2012

W Kórniku

Od wtorku odpoczywam po rocznej pracy. Żona zaproponowała okolice Poznania i sama wybrała miejsce stacjonowania.  Mieszkamy więc do niedzieli w uroczym, ładnie położonym nad Jeziorem Kórnickim hotelu "Daglezja". Na skraju miasteczka, nieopodal zaczynającej się tu autostrady wiodącej do Poznania i przy drodze na Mosinę i Stęszew. Jest niedrogi (niespełna 170 zł za wygodny dwuosobowy pokój ze śniadaniem w formie bufetu z dużym wyborem serów, wędlin i zieleniny)., a personel profesjonalny i uczynny.
Nie potrafiłem podłączyć się do bezprzewodowego Internetu, ale tuż przy drzwiach do naszego pokoju stoi komputer do dyspozycji gości. I z niego korzystam.
We wtorek było tylko rozeznanie terenu, w ramach którego trafiłem do miłej knajpki tuż przy schodach pałacu Działyńskich. Wczoraj obeszlismy z żoną arboretum przy pałacu, a po obiedzie zrobiłem sobie długą wędrówkę wokół jeziora. Po drodze napotkałem dość okazał dom, w którym 90 lat temu przyszła na świat Wisława Szymborska. Nie wszedłem do środka, bo zdał mi się zamieszkały przez jakąś rodzinę lub rodziny. Obszedłem dookoła, zrobiłem zdjęcia i poszedłem dalej, do Bnina, który stanowi dziś już część Kórnika.

sobota, 21 lipca 2012

Czego chcieli wyborcy Ruchu Palikota w październiku zeszłego roku?

Dziesięć procent głosów wyborców w rok po utworzeniu nowego bytu na scenie politycznej, który najpierw przybrał postać stowarzyszenia a dopiero na kilka miesięcy przed wyborami powołał partię, to niewątpliwie był duży sukces. Niespodziewany nawet dla pilnych i uzbrojonych w naukowe narzędzia obserwatorów sceny politycznej.
Niespodziewany tym bardziej, że w czasie objazdów Polski przez lidera Ruchu nie prezentował on całościowej wizji Polski, jaką chciałby tworzyć. Zarówno 15 tez sformułowanych jeszcze jesienią 2010 roku, jak i 35 ogłoszonych na początku roku 2011 obracały się wokół kilku spraw: urzeczywistnienia konstytucyjnej zasady rozdziału Kościoła i państwa (a co za tym idzie liberalizację prawa ustanowionego pod naciskiem Kościoła przez posłusznych mu parlamentarzystów), "uprzyjaźnienia" państwa przez zmniejszenie mitręgi biurokratycznej obywateli oraz zapewnienia większej wolności gospodarczej, zwłaszcza dla małych i średnich firm. I to, wzmocnione niezwykłą aktywnością Janusza Palikota, który zjechał w kampanii przedwyborczej Polskę wzdłuż i wszerz, trafiając także do małych miast oraz jego atrakcyjność medialna, wystarczyło do tego, że Ruch Palikota stał się trzecią siłą polityczną w kraju.
Rzeczywistość pokazała jednak, że partia opozycyjna ma bardzo ograniczone możliwości wpływania na zmiany, a do tego trzeba się zmierzyć z mediami, które w analizach życia politycznego są bardzo powierzchowne (widać na więcej nie oczekuje opinia publiczna) oraz językiem propagandy kościelnej, która dążenie do ograniczenia wpływu kleru na stanowienie prawa, nawet w postaci nieśmiałych prób czynionych przez rząd, nazywa kłamliwie walką z religią i kościołem. Ponadto walka polityczna wymaga nieustannej obecności w mediach, komentowania bieżących wydarzeń, wygłaszania pomysłów pozwalających na tzw. zaistnienie w mediach. A  najlepiej sprzedają się wnioski o dymisję ministrów, o powołanie komisji sejmowej pod byle pretekstem lub zgłaszanie skarg i zawiadomień do prokuratury. I Ruch Palikota też chcąc nie chcąc w tym wyścigu (głównie rywalizując z PiS-em i jego odpryskami, ale też i z SLD) bierze udział. Z dość umiarkowanym skutkiem.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Czego chcemy? Zanim zaczniemy szukać odpowiedzi


Wiceprzewodniczący Klubu Przedsiębiorczości Waldek Olik, człowiek bardzo zajęty, ale niezwykle przy tym zorganizowany, już kilkakrotnie próbował wzniecić dyskusję nad sprawami zasadniczymi, którymi Ruch Palikota na różnych szczeblach organizacyjnych – od kół poprzez okręgi aż do Zarządu Głównego - powinien się zająć.
Ostatnio zebrał te sprawy w postać kwestionariusza, złożonego z pozornie łatwych pytań:
- czego chcemy ?
- do czego dążymy ?
- kogo reprezentujemy ?
- rola i znaczenie zarządu krajowego, okręgowego, klubowego
- co nowego proponujemy ?
- reagujemy czy tworzymy ?
- ewolucja czy rewolucja ?
- z kim nam po drodze ?
- sposoby pozyskiwania sympatyków, członków ( kogo i jak )
- powiększenie elektoratu z grona ludzi nie biorących udziału w wyborach
- co mamy ?
- czego potrzebujemy ?
- kto nam pomoże ?
- kto nam zagraża ?

wtorek, 10 lipca 2012

Laska nebeska (Nowy "Szczygieł")

Po niespotykanych sukcesach dwóch pierwszych książek, przetłumaczonych już na kilka języków, przenoszonych na deski sceniczne, nagradzanych  w prestiżowych konkursach, Mariusz Szczygieł napisał książkę trzecią. Jej tytuł "Laska nebeska" ludziom z mego pokolenia kojarzy się z sentymentalną piosenką, śpiewaną przed laty przez nieżyjącego już Waldemara Matuskę (rok temu miałem okazję położyć kwiat na jego grobie w panteonie wielkich Czechów na Vysehradzie) i Evę Pilarovą, a tłumaczącą się jako niebiańska miłość.
Jest to znów książka o Czechach, tych dzisiejszych i tych z okresu komunizmu i choć na razie nie zyskała takiego rozgłosu jak "Gottland" czy "Zrób sobie raj", to jestem pewien, że jeszcze przebije się na listy bestsellerów i zyska rzesze czytelników. Jest to cykl mini-esejów, zainspirowanych przez książki czeskich autorów, co już jest czymś godnym uwagi, bo otrzymuje się dzięki temu listę lektur, które należy przeczytać, jeśli się tego nie zrobiło.  Stwierdziłem, że mam duże braki, bo poza "Dziejami dobrego wojaka Szwejka", które przeczytałem już kilka razy, paru zbiorami opowiadań Bohumila Hrabala, "Żartem" Kundery i "Z Elwirą u wód" Miroslava Kapka nie przeczytałem chyba nic więcej. W kolejce na liście "do przeczytania", którą mam na swoim służbowym komputerze czeka "Batalion czołgów" Josefa Skvorecky;'ego. Książkę Szczygła pożyczyłem ze swojej biblioteki, ale po lekturze kilku pierwszych eseików uznałem, że warto mieć swój egzemplarz. Po to, żeby po niego sięgnąć i przeczytać sobie jakiś kawałeczek jeszcze raz, a poza tym mieć swój własny przewodnik po literaturze czeskiej i czynić zeń użytek.

czwartek, 5 lipca 2012

Bibliotekarze Wrocławia (znów) na kręgielni.

Nie udało się w Tygodniu Bibliotek, który i tak był w tym roku we Wrocławiu bardziej obfity niż poprzednie, udało się dwa miesiące później. Oto dzięki szczodrobliwości Zarządu oddziału Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich, który sfinansował wynajęcie na dwie godziny kręgielni oraz rektorowi (a może też i kanclerzowi?) Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, który ufundował nagrody i upominki,  3 lipca odbył się w kręglarni "Miraż"  drugi turniej kręglarski bibliotekarzy Wrocławia.

środa, 4 lipca 2012

Ruch Palikota i przedsiębiorcy

Stworzenie lepszych warunków funkcjonowania małego i średniego biznesu stały się jednym z celów nowej partii od samego jej początku. W szczególności chodzi o uproszczenie procedur ich tworzenia oraz o jasne przepisy dotyczące podatków i ubezpieczeń społecznych, tak, żeby zminimalizować rozmaitość ich interpretacji, a już zwłaszcza interpretowania ich przez urzędników skarbowych i ZUS. Państwo ma bowiem taką filozofię, że czego nie może ściągnąć od wielkich firm, bo albo korzystają z różnego typu ulg albo wywijają się od płacenia należności dzięki firmom doradczym, na które je stać, albo z tzw. szarej strefy (tu szacuje się, że obejmuje ona 30 % zatrudnionych) wetuje sobie "skubaniem" firm, które starają się należycie ponosić przepisane prawom koszty.koszty. A to wymyśli się jakieś nowe opodatkowanie, a to na nowo naliczy jakieś koszty, a to na nowo dokona wykładni obowiązującego prawa, na skutek czego nie tylko trzeba od pewnego momentu płacić więcej, ale też wyrównać opłaty za lata minione.
Spotkało to osoby prowadzące działalność gospodarczą. Według wykładni z 1999 r. ich składki na ZUS wnosiły one pewne opłaty, ale według nowej interpretacji tej samej ustawy (z 1975 r.!), dokonanej przez sam ZUS w 2009 r., nie tylko naliczone zostały nowe stawki, ale zażądano ich wyrównania od 1999 roku. Wyliczono je na dziesiątki i setki tysięcy złotych. Rząd nie miał wyjścia wyjścia, musiał obiecać ustawowe umorzenie tych należności. I zrobił to po swojemu. To znaczy, kto już dostał wezwanie, ten już przepadł. Ustawa obejmie tylko pozostałych, jak się szacuje 20 do 30% małych firm, którym jeszcze "zaległych" kwot nie naliczono. Zdumiewa, że prawo sięga tu wstecz, i to aż o od 10 do 13 lat!
O tej kwestii i szeregu innych dyskutowano dziś w gronie działaczy Ruchu Palikota i przedsiębiorców z posłem Ruchu Palikota Łukaszem Gibałą (to ten, którzy przeszedł do RP z Platformy Obywatelskiej) oraz szefem tworzącego się think tanku drem Krzysztofem Iszkowskim.

Fot. Piotr Porożyński