środa, 23 maja 2012

Balcerowicz o demokracji i kapitalizmie

Miałem dziś okazję uczestniczyć w dość kameralnym spotkaniu z prof. Leszkiem Balcerowiczem, który przybył do Wrocławia (inni zwykle przyjeżdżają lub przylatują, ale znaczące persony przybywają) na uroczystość otwarcia Sky Tower. Znalazł jednak półtorej godziny, żeby w kawiarni "Literatka" podyskutować z zainteresowanymi o gospodarce. Nie konkretnie o polskim tu i teraz, choć i o tym wspominał, i o to go pytano, lecz o mechanizmach.


Właściwie był to seans typu "dziś pytanie, dziś odpowiedź", w którym na rozgrzewkę pytania zadawał gospodarz spotkania senator Jarosław Obremski. Gość spotkania mocno tkwi w swoich dotychczasowych poglądach, które można jednak nazwać neoliberalnym, bo wyraźnie nawiązują do polityk ekonomicznych Margaret Thatcher i Ronalda Reagana. I podobnie jak oni wierzy niezachwianie w tzw. niewidzialną rękę rynku.Ale wiązania go z tym prądem w ekonomii bardzo nie lubi.
Na początek stwierdził, że bywając za granicą słyszy słowa podziwu dla Polski, w której nieprzerwanie trwa wzrost gospodarczy. Niektóre tezy zawarte w odpowiedziach na pytania brzmiały przekonująco, ale do konieczności utrzymania siedmioprocentowego odpisu na otwarte fundusze emerytalne mnie nie przekonał. Zwłaszcza teraz, gdy rynek akcji, który miał przyspieszyć wzrost oszczędności ze składek, wciąż dołuje. Będąc dość krytycznym wobec obecnej ekipy rządzącej pozytywnie ocenił wydłużenie wieku aktywności zawodowej. Zakpił sobie przy okazji z tych partii opozycyjnych, które zamiast wydłużenia czasu pracy do przejścia na emeryturę proponują tzw. politykę prorodzinną. Której nie ma i w sens której w ogóle wątpi. Jest tylko becikowe, które nie pełni funkcji motywującej  do posiadania dzieci. Nawiasem, w Rosji jest ono wielokrotnie większe, a i tak "dzietność" Rosjanek od tego nie wzrasta. I w ogóle profesor nie przypuszcza, że zwiększenie nakładów na dzieci, opiekę nad nimi i edukację, choć konieczne, nie przełoży się na przyrost naturalny. Aż prosiło się spytać o to, czemu Polki mieszkające w Wielkiej Brytanii rodzą co najmniej dwa razy dzieci niż ich rodaczki w kraju.
Też zgłosiłem się do zadania pytania, zostało to odnotowane przez prowadzącego, ale  przebijali się ci, którzy po prostu pytali nie czekając na zgodę.
A chciałem nawiązać do tych słów podziwu. Makroekonomiści i politycy wysokiego szczebla słyszą słowa podziwu i są dumni, ja gdy wyjeżdżam i spotykam się z ludźmi na podobnym szczeblu drabiny społecznej słyszę też. Ale jestem pewien, że przybysze ze środkowego Pomorza, którym dzieci ufundowały przelot do Dublina i z powrotem ani nie słyszą tych słów podziwu, ani gdyby usłyszeli nie okazaliby dumy. Raczej zniecierpliwienie.Nasuwa się więc oczywiste pytanie o to, w jakim stopniu beneficjentami rozwoju gospodarczego są lub mogą być pracownicy dawnych PGR-ów lub po prostu ludzie życiowo niezaradni lub bezradni. I co im po demokracji, kiedy z jej dobrodziejstw nie mogą skorzystać.Bo np. nie mogą zapewnić dzieciom wykształcenia na miarę ich zdolności i ambicji. Chciałem wiedzieć, co tym ludziom mają do powiedzenia liberalni politycy i makroekonomiści.
Wyślę te pytania pocztą.


6 komentarzy:

  1. witam
    niemal od początku kryzysu słyszę, że Polska to zielona wyspa z ciągłym wzrostem gospodarczym, że nas kryzys ominął itp. nie wiem jak to się dzieje, myślę, że to tak jest tylko na papierze, rzeczywistość jest raczej inna. Emigranci nie za bardzo kwapią się do masowych powrotów, wolą dalej żyć w tej "pogrążonej" Irlandii niż wracać do Polski, znam osoby z zachodniej Polski, gdzie całe niemal rodziny (dzieci i rodzice) pracują w Niemczech, na czarno oczywiście... natomiast polskojęzyczne media i politycy odtrąbili z ulgą, że na szczęście nie było exodusu zarobkowego za zachodnią granicę. Otóż on jest, tylko odbywa się nieoficjalnie, więc statystyki wyglądają całkiem w porządku.
    Proszę sobie wyobrazić, że Polacy wciąż wyjeżdżają do Irlandii! i to ludzie jadący tam pierwszy raz, nie starzy emigranci.
    Tymi kilkoma zdaniami chciałem wyrazić zdanie, że to co widnieje w oficjalnych statystykach niekoniecznie jest zgodne z rzeczywistością, a politycy albo o tym dobrze wiedzą albo żyją z kompletną nieświadomością i poza rzeczywistością.
    pozdrawiam, emes

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to wiem, dlatego chciałem zadać pytanie, w którym chciałem zwrócić uwagę na olbrzymie rozwarstwienie społeczeństwa W rezultacie mamy skandalicznie duży margines ludzi, którzy nie korzystają z rozwoju gospodarczego Polski, bo albo nie mają pracy, albo są wynagradzani na poziomie nie pozwalającym godnie żyć i korzystać z dobrodziejstw demokracji. Bo co biedakowi po demokracji i zielonej wyspie, jak nie może sam wyjechać do dzieci w Irlandii tylko wtedy, gdy dzieci kupią mi bilet. Tak było w PRL-u. Różnica tylko taka, że wystarczy dowód osobisty, a nie trzeba się ubiegać o wyrobienie i dostanie paszportu.
    A młodzi ludzie, którzy wyjechali do Irlandii lub Anglii nie wracają, bo bywa, że już posłali dzieci do szkół, mają lepsze zarobki, lepsze usługi socjalne, a gdy jeszcze weszli związki małżeńskie z Hindusami, Japończykami, czy nie daj Boże Murzynami, to boją się, że w kraju byliby wytykani palcami a ich współmałżonkowie lub partnerzy nawet spotykali się z agresją fizyczną.
    A co do "polskojęzycznych mediów" to proszę odpowiedzieć, jakim medium jest Radio Maryja lub "Gazeta polska"? Niemieckojęzycznym?

    OdpowiedzUsuń
  3. proszę mi wierzyć, zdecydowana większość ludzi chciałaby powrotu do Polski, ale niestety, nie widzą oni przyszłości plus to co Pan napisał.
    Wciąż niestety aktualne jest powiedzonko: "nawet największy kryzys w jakimkolwiek kraju europy zachodniej jest lepszy niż cud gospodarczy w Polsce". Tak niestety jest i trzeba coś z tym zrobić, ale zdaje się, że nasi politycy się tym nie przejmują, bo wciąż mają ważniejsze tematy zastępcze. A czas leci...
    A co do RM i GP to podejrzewam że też są polskojęzyczne, ale zdecydowana większość mediów nie jest obiektywna, której po prostu wymagam. Część jest też własnością obcokrajowców, oczywiście tak się dzieje na świecie, ale nie wszystkie ogólnoświatowe prądy, mody i przemiany muszą być doskonałe. Im więcej prasy czy kanałów TV tym większa ilość spojrzeń na omawiany temat. A ja żądam prawdy i obiektywności.
    emes

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdybyż ta prawda i obiektywizm były takie oczywiste!... Od mediów należy oczekiwać rzetelnego informowania o faktach i nie zatajania faktów, które z punktu widzenia redakcji są niekorzystne.
    Ale faktów w kraju i na świecie zachodzi tyle, że nie da się o wszystkich poinformować. A jak nie da się o wszystkich, to trzeba wybierać. I wybór faktów, o których media informują może być dyktowany wiedzą dziennikarzy o ich wadze lub stronniczością wynikającą z własnych przekonań politycznych lub jego mocodawców. I do tego tylko należy sprowadzić ideę obiektywizmu.
    Ale media mają też drugą powinność: objaśniać zachodzące fakty, poszukiwać ich przyczyn i wnioskować, co mogą one sprawić w przyszłości. I tu ma prawo objawić się orientacja polityczna dziennikarza lub właściciela (wydawcy). Jedni czytają "GW", inni "Rzepę", jedni oglądają TVP, inni TVN, jeszcze inni TV Trwam, bo każde z tych mediów inaczej fakty komentuje. I zwolennicy tych mediów nie mogą mieć pretensji do zwolenników innych mediów o ich preferencje. Bo każdy z nas ma swoje własne poglądy i ma do nich prawo. Mogą się natomiast dziwić.
    Natomiast nie podoba mi się nazywanie mediów polskojęzycznymi tylko dlatego, że nie uważamy ich za rzetelne. Polskojęzyczne znaczy po prostu posługujące się językiem polskim i koniec. Czy jakąś nierzetelną stację niemiecką nazwiemy polskojęzyczną? Nie, one jest tylko nierzetelna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego Polki rodzą w Anglii a nie w Polsce?

      Właśnie dlatego, że w Anglii Margaret Thatcher zrobiła porządek po latach stagnacji za czasów socjalistów i Anglia wyszła z dołka.

      A u nas był taki "liberalizm" na pół gwizdka, z Kuroniem i z opieką. Wiem coś o tym, bo w połowie lat 90. byłem rok na bezrobociu i napatrzyłem się na to od tej strony, to znaczy od strony bywalca w Urzędzie Pracy i widziałem jaka banda nierobów i kombinatorów tam się kręci.

      Sam do nich z premedytacją dołączyłem na ten roczny "wypoczynek" wychodząc z założenia, że skoro państwo wcześniej mnie po socjalistycznemu łupiło na podatkach, to teraz ja odbiorę sobie to w postaci takiego "urlopu". Czyli było to jakoś usprawiedliwione. Ale spora część ludzi, z którymi tam stałem w kolejce nie pracowała NIGDY! Tak więc niczego sobie nie odbierali. To reszta społeczeństwa w biednym kraju w okresie transformacji fundowała im te płatne wczasy oraz ubezpieczenie zdrowotne.

      Tak więc jak ktoś mi mówi o neoliberalizmie za Balcerowicza to mnie pusty śmiech bierze, bo ja wtedy byłem na jak najbardziej socjalistycznym garnuszku.

      Usuń
  5. Ja te polskie rodziny w Anglii czy Irlandii rozumiem. Tam mają większe bezpieczeństwo utrzymania pracy, większe zasiłki na dzieci i lepszą opiekę nad dziećmi, pozwalającą na szybki powrót do pracy zawodowej.
    A nasze kolejne rządy zamiast na ten cel, kierują środki na Fundusz Kościelny, Świątynię Opatrzności Bożej, na biurokrację oraz na źle pomyślaną pomoc społeczną, która ani nie pomaga w podjęciu pracy, ani do niej nie motywuje.

    OdpowiedzUsuń