Byłem wczoraj na pierwszym "na żywo" zebraniu koła Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich po złagodzeniu przebiegu pandemii i związanych z nią obostrzeń. Sprawozdawczo-wyborczym, bo właśnie dobiega kolejna czteroletnia kadencja władz organizacji na wszystkich szczeblach. Przygotowam się, czyli zamierzałem zgłosić dwa - trzy pomysły działań, które miałyby wyprowadzić lokalne struktury poza schemat "od Dnia Bibliotekarza do Dnia Bibliotekarza". Okazało się, że zebranie było tylko sprawozdawcze.
Mając doświadczenie w zakresie procedur demokratycznych zasugerowałem, żeby przed wyborem komisji mandatowo-skrutacyjnej dokonać zgłoszeń kandydatów do zarządu, gdyż w skład komisji nie mogą wchodzić osoby kandydujące na funkcje. Gdyż w przeciwnym razie zamknęłoby się trzem osobom drogę do kandydowania na funkcje.
I zaczęło się. Nikt z zebranych nie zgodził się kandydować na przewodniczącą (bo z mężczyzn byłem tylko ja i jako niedawno dopisany do koła, złożonego z bibliotekarzy zatrudnionych w bibliotekach publicznych, a do tego emeryt, nie mogłem być brany pod uwagę. Niemal każda zgłaszana koleżanka (po fachu), z jednym tylko wyjątkiem, wymawiała się, że jest "na wylocie", to znaczy w wieku bliskim emerytalnego.
Zaproponowałem, żeby za dwa tygodnie zwołać zebranie w drugim terminie, a tymczasem może ktoś w drodze rozmów zgodzi się pełnić funkcję, co pozwoli też na wybór sekretarza i i skarbnika, czyli funkcji mniej eksponowanych. Zebrani uznali jednak, że trzeba wyzbyć się zludzeń.
Padła więc uchwała o rozwiązania koła. A to oznacza, że nikt z członków SBP nie będzie reprezentował zrzeszonych wobec dyrekcji biblioteki i bibliotekarze bibliotek publicznych Wrocławia nie będą mieli swego delegata na zjazd oddziału i okręgu SBP. O ile jeszcze liczba kół w oddziale wrocławskim jest wystarczająca do kontynuowania jego działalności.
Przy okazji okazało się, że rozwiążaniu uległo też koło przy Dolnośląskiej Bibliotece Pedagogicznej i w całym Wrocławiu ostało się tylko koło w Insntytutach Psychologii i Pedagogiki przy Bibliotece Uniwersyteckiej. Po powrocie do domu zajrzałem na stronę internetową Stowarzyszenia. W dorocznych sprawozdaniach zbiorczych Zarządu Głownego przeczytałem, że zjawisko kurczenia się Stowarzyszenia ma charakter ogólnopolski. Oczywiście w różnym natężeniu. Bodaj tylko w jednym okręgu odnotowano powstanie nowego koła.
Oczywiście pojawiły się utyskiwania na biblioteczną młodzież. Nie chciałem zaogniać sytuacji, ale wręcz prosiło się o spytanie, czy choc raz urządzono spotkanie młodych pracowników, spytano jak widzą swoją pracę teraz i w najbliższych latach, czy wiedzą coś o SBP jego działalności i czy nie widzą w nim swego miejsca. A jesli nie widzą, to dlaczego. Dyskusja z pewnością dałaby jakieś wnioski jak nie dla młodych, to dla działających, bo skorygowałaby być może ich aktywność.
Oczywiście pojawiły się utyskiwania na biblioteczną młodzież. Nie chciałem zaogniać sytuacji, ale wręcz prosiło się o spytanie, czy choc raz urządzono spotkanie młodych pracowników, spytano jak widzą swoją pracę teraz i w najbliższych latach, czy wiedzą coś o SBP jego działalności i czy nie widzą w nim swego miejsca. A jesli nie widzą, to dlaczego. Dyskusja z pewnością dałaby jakieś wnioski jak nie dla młodych, to dla działających, bo skorygowałaby być może ich aktywność.
Wniosek zasadniczy wydaje się oczywisty: Stowarzyszenie gwałtownie się starzeje, a młodsze i średnie pokolenie nie widzi powodu, żeby do niego należeć i działać na rzecz swego środowiska zawodowego.