czwartek, 29 czerwca 2023

Chorwacja i Chorwaci niedawno i dziś

 Mając w perspektywie dziesięć dni w Chorwacji nad Adriatykiem sprawiłem sobie świeżo wydaną książkę Aleksandry Wojtaszek  Fjaka : sezon na Chorwację, wydaną przez niezawodne Wydawnictwo Czarne. Autorka, łącząca w sobie pasję badawczą i reporterską od dziesięciu lat, krąży między Krakowem a tą częścią dawnej Jugosławii, a jeszcze wcześniej jak nie imperium rzymskiego, to osmańskiego, potem austrowęgierskiego, żeby już nie wdawać się w szczegóły.
Pierwszy rozdział przeczytałem zanim jeszcze dotarłem z księgarni do domu i zacząłem zastanawiać się, czy wybór Chorwacji na wyjazd to dobry pomysł. Wiadomo, że emeryt ma wakacje przez cały rok, ale na wyjazdy wybiera miesiące tuż przed szczytem turystycznym lub tuż po nim. Bo w ośrodkach wypoczynkowych jest mniej tłoczno i na ogół trochę taniej. Autorka bowiem nie wystawia Chorwatom jako gospodarzom letniego wypoczynku kolorowej laurki. A do tego w mediach pokazały się artykuły o tym, ze Chorwaci wyciskają przybyszy z zagranicy jak cytryny. Jak się okazało, ja i media byliśmy w tzw. mylnym błędzie. Ale o tym na koniec.
Książka nie jest jednak laurką dla Chorwacji i Chorwatów. Choćby tytułowa "fjaka" to rodzaj czegoś między apatią, lenistwem a frustracją, która ma charakteryzować większość mieszkańców kraju. Wynika ona, zdaniem jednego z rozmówców z braku rozwiniętej gospodarki, a więc i miejsc pracy, uzależnienia od turystyki zagranicznej (rozmówca błogosławi Polaków, którzy jako turyści są niezawodni, gdy inne nacje są chimeryczne) oraz niedawnej wojennej przeszłości, która zaowocowała silnym nacjonalizmem, a już wrogością wobec Serbów. Poszukujący pracę legitymujący się dyplomem serbskiej uczelni nie ma tu czego szukać.
Według autorki przykładem stanu gospodarki jest wyglądające na wymarłe miasto Benkovac niedaleko stolicy kraju, leżące na ważnych kiedyś szlakach komunikacyjnych, jeszcze z pierwszego tysiąclecia. Dziś odnowiony jest tylko kościół i plebania, a niemal nikt nie zjeżdża tu z biegnącej nieopodal autostrady wiodącej do centrów turystyki i wypoczynku nad Adriatykiem.
Wiele miejsca autorka poświęca następstwom wojny pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych, która szczególnie pozostawiła głęboki rów między Chorwatami a Serbami, który powstał kosztem tysięcy ofiar nie tylko w tych dwóch państwach, ale także m.in. w Bośni i Hercegowinie, Czarnogórze i innych krajach dawnej Jugosławii.Nacjonalistyczny rząd Chorwacji wręcz pielęgnuje w swoisty sposób ów rów. Przejawem tego jest powstanie Ministerstwa Obrońców tego państwa. Nie ma specjalnego znaczenia, że "bronili" jej także na terenach Bośni i Czarnogóry. Których im dalej od wojny tym jest więcej, mają legitymacje, renty i przywileje. Ci najbardziej poszkodowani oprócz wysokiej renty mają prawo do odpowiedniego mieszkania oraz darmowego samochodu dostosowanego do stopnia utraty zdrowia. Trochę to przypomina historię naszych legionistów po I wojnie i członków ZBOWiD-u w PRL-u.
Przejawem nacjonalizmu jest huczne przywitanie przez władze polityczne, wojsko i  tysiące publiczności na centralnym placu Zagrzebia Ante Gotoviny, oskarżonego i skazanego w 2011 r. na 24 lata więzienia przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne na mieszkających w Chorwacji Serbach i rok póżniej uniewinnionego. Witano go jak bohatera narodowego.
Ciekawy jest rozdział o języku Chorwatów. Kiedy jeszcze studiowałem mówiło się o języku i literaturze serbochorwackiej. Bo w istocie język tych dwóch narodów, a także Bośniaków i Czarnogórców są bardzo podobne i nie brak tych, którzy dążą do pełnego ujednolicenia wszystkich tych języków. Chorwaci jednak obstają przy swoim języku i na podkreślenie tych dążeń tworzą nowe nazwy rzeczy, czasowników, przymiotników i całych fraz, żeby odróżnić ich język zwłaszcza od serbskiego.
Rozdział poświęcony językowi zaczyna się jednak od interesujących uwag o przekleństwach chorwackich, znacznie bogatszych leksykalnie od polskich i bardziej malowniczych. Pominę te zawierające dosadne wulgaryzmy z wiązane z intymnymi częściami i ciała i czynności z ich użyciem, ale podam takie oto: "Oby cię matka w mielonym rozpoznała".
Kilka naście rozdziałów książki podzielone zostały na trzy części, poświęcone terytorium, tożsamości Chorwatów i następstwom wojny lat 1991-1995.
Poza pierwszym rozdziałem, całość 380 s., w tym m.in. przypisy i bibliografia wszystko przeczytałem podczas pobytu w Porecu na Istrii.
Ale tu było całkiem inaczej. Pewnie jak zwykle w sezonie nad Adriatykiem: wesoło, kolorowo, uprzejmie i nie tak drogo, jak ostrzegano. Fjaka wróci pewnie po sezonie