Już dawno nie byłem tak aktywny konferencyjne. Dwie w jednym miesiącu! Ale na tym koniec w tym roku.
Pani dyrektor biblioteki Wyższej Szkoły Biznesu - National Louis University w Nowym Sączu, dr Maria Sidor, podjęła się organizacji dorocznej, osiemnastej już konferencji organizowanej przez biblioteki uczelni niepaństwowych*. Mieliśmy ją organizować u nas, we Wrocławiu, ale najwidoczniej ogólny temat (Biblioteki akademickie w perspektywie zmiany kulturowej) wydał się zbyt enigmatyczny i w ciągu pół roku wpłynęły raptem trzy propozycje referatów, w tym moja. Inna sprawa, że akurat wtedy, gdy ogłosiliśmy tzw. call for papers wędrowałem ze szpitala do szpitala, a potem odbywałem rekonwalescencję i nie mogłem poświęcić dopingowaniu potencjalnych chętnych do udziału w konferencji dostatecznie wiele czasu i uwagi.
Po prawdzie nie bardzo mi się uśmiechało kołatanie niemal na drugi koniec Polski i długo zwlekałem z wysłaniem abstraktu referatu. Ale organizatorka konferencji we właściwy sobie sposób nie dała mi szans wykręcenia się. Nie zostało mi więc nic innego, jak zrobienie drugiego kroku, czyli przygotowanie prezentacji i artykułu. I właśnie wtedy przyszła do mnie wena, która kazała mi uporządkować kołaczące się od dawna tezy i przemawiające za nimi argumenty, trochę z zasobów wiedzy o kulturze, trochę bibliotekoznawstwa, a w znacznej części z prawie półwiecznego praktykowania bibliotekarstwa.
Po prawdzie nie bardzo mi się uśmiechało kołatanie niemal na drugi koniec Polski i długo zwlekałem z wysłaniem abstraktu referatu. Ale organizatorka konferencji we właściwy sobie sposób nie dała mi szans wykręcenia się. Nie zostało mi więc nic innego, jak zrobienie drugiego kroku, czyli przygotowanie prezentacji i artykułu. I właśnie wtedy przyszła do mnie wena, która kazała mi uporządkować kołaczące się od dawna tezy i przemawiające za nimi argumenty, trochę z zasobów wiedzy o kulturze, trochę bibliotekoznawstwa, a w znacznej części z prawie półwiecznego praktykowania bibliotekarstwa.