niedziela, 6 grudnia 2020

Kryminał w obrazkach

Ponad dwa miesiące temu od nader zacnej osoby, znawcy komiksów, dostałem w prezencie komiks, który okazał się intrygującą historią kryminalną, zatytułowaną Czarne nenufary (Marginesy, 2019). Podchodziłem do niego jak pies do jeża, choć już od dwóch lat wiem, że komiks to nie tylko legendy o groźnych potworach lub historie dla dzieci i młodzieży typu Tytus, Romek i A'Tomek, lecz coraz częściej literatura piękna lub nawet popularyzacja nauki czy publicystyka.
Ale jak już sięgnąłem, to połknąłem całość w dwa (późne) wieczory. Miejscem akcji jest normandzkie miasteczko Giverny, w którym niemal połowę życia spędził Claude Monet i wiele miejsc uwiecznił w swoich obrazach. Jak to w kryminale, jest aura tajemniczości, trup, śledczy, którzy zanim trafią na właściwy trop, muszą błądzić po tropach wiodących donikąd, jest wątek romantyczny z elementami erotyzmu (smacznie narysowany!), nabierająca dramatyzmu akcja i niespodziewany finał, mający źródła w zdarzeniach z dość odległej przeszłości.
A że co i raz na stronice opowieści wraca Monet, to nie dziw, że może nie stylistyka rysunków nawiązuje do impresjonizmu. Kiedy zachęcałem żonę, żeby też przeczytała, stwierdziła, że ma kłopoty, bo rysunki są jakby rozmazane. Odniosła takie wrażenie, mimo że kontury postaci, przedmiotów, budynków narysowane są widoczną kreską. Tło jednak skrzy się wielu kolorami, a  czasem na rysunkach panuje szarość lub niemal czerń, gdy autor chce zobrazować mrok lub noc. 
Widzę tu konieczny kompromis między wymogami stylistyki komiksu, a chęcią uchwycenia cech właściwych impresjonizmowi.
Po lekturze naszła mnie myśl o mistrzostwie ukazywania biegu akcji, którą w "normalnej" książce można zawrzeć w narracji autorskiej. Tu zaś mamy do czynienia z nią tylko we wprowadzeniu i pod koniec w słowach "Ekspozycja, czyli naświetlenie faktów". Dalej, już o końca, mówią tylko postaci i rysunki.
No i trzeba było tak zobrazować postaci, żeby się od siebie różniły wyglądem. Czyli nadać indywidualne rysy twarzy, sposób ubierania się, wiek itd. Adaptatorowi powieści (bo jest to adaptacja kryminału Michela Bussiego), to się udało.
W tym kontekście przypomniała mi się opowieść wziętego w swoim czasie scenarzysty i autora słuchowisk radiowych Jerzego  Janickiego o kuchni tego rodzaju pisarstwa. Opowiadał on, że w przeciwieństwie do narracji,  szczegóły trzeba umieć zawrzeć w dialogach. Sceny raczenia się drwali alkoholem pitym na polanie z musztardówek nie da się przedstawić tekstem "No to na pniach drzew na tej polanie i napijmy się wódki z musztardówek". Trzeba tę scenę rozpisać na  głosy i ewentualnie uzupełnić efektami  dźwiękowymi.
Tę scenę z pewnością dałoby się narysować, ale jak i po co do tego doszło i co działo się dalej, byłoby narysować trudniej. Zwłaszcza, gdy nie ma się do dyspozycji efektów dźwiękowych, bo  w tej historii dymki z napisami "bummm!" lub "trrrach!" byłyby czymś niestosownym.
Fajne i zachęcające do dalszych podobnych lektur było to dla mnie doświadczenie. Znacznie bogatsze niż lektura jeszcze jednego kryminału.