niedziela, 16 lutego 2020

Czasopisma, które czytaliśmy w PRL-owskiej szkole


A w każdym razie prenumerowaliśmy lub raczej nam je prenumerowano w małej wiejskiej szkole na Dolnym Śląsku.

Umiałem czytać zanim poszedłem do szkoły. Od czasu do czasu mama kupowała mi w mieście jakąś tanią książeczkę, Ale na co dzień czytałem "Gromadę - Rolnik Polski" i "Przyjaciółkę", które prenumerował tata. Oczywiście tylko krótsze takty i raczej te służące zabawie, a więc anegdoty i dowcipy, ale w przyjaciółce też listy od czytelniczek.
Kiedy poszedłem do szkoły, po pierwszych kilku miesiącach, zacząłem co tydzień otrzymywać nowy numer "Świerszczyka". Jak się okazało, kierowniczka szkoły, niezapomniana pani Maria Misztalowa, prawdziwa humanistka i autorytet lokalny poleciła rodzicom uczniów rozpoczynających szkolną edukację Czasopismo było kolorowe, z pięknymi ilustracjami, zaciekawiającymi opowiadankami i wierszykami. Niektóre teksty czytała nam "nasza pani, mile przeze mnie wspominana Maria Chmielewska, która przyszła do szkoły prosto po maturze. Jako czytający już całkiem płynnie, regularnie bywałem wywoływany do czytania wierszyków.  Nazwiska grafików i autorów tekstów odnajdywałem w szkolnych czytankach, a w późniejszych latach jako grafików w "Szpilkach i "Przekroju". Lektury wystarczało na godzinę - dwie i znowu czekałem cały tydzień na następny numer. 

niedziela, 9 lutego 2020

Szkolny dress code w głębokim PRL-u

Do napisania o tym jak było skłoniły mnie wieści o nowych zasadach ubierania się dla uczniów i uczennic I Liceum Ogólnokształcącego w Rzeszowie. Określa on m.in. dopuszczalną krótkość spódnic i sukienek u dziewcząt (nie wyżej nic do połowy uda) i spodni u chłopców (minimum 3/4 i broń Boże w jasnych kolorach), chłopcom zabranie noszenia biżuterii, a dziewczętom nakazuje noszenie stanika.
Niestosowanie się grozi karami sprzecznymi z całym szeregiem ustaw, konwencji i ogólnymi zasadami współżycia społecznego, m.in. wysłanie do domu, nagana ze strony dyrektora lub nawet wyrzuceniem ze szkoły. Jest pytanie jak szkoła będzie odpowiadać za bezpieczeństwo ucznia, który w godzinach zajęć jest w drodze do domu albo jak to jest z realizacją ustawy o obowiązkowym nauczaniu do 18.roku życia.
Uczniowie podnieśli bunt, media rozdmuchały problem, bo regulamin, nie skonsultowany z rodzicami, ale można domniemywać, że z nadzorem pedagogicznym, a w każdym razie w nadziei na pochwałę dla dyrekcji,ma być od 10 lutego wcielony w życie.
W internecie burza, a głosy podzielone. Jedni pochwalają regulamin, bo kto to widział, żeby dziewczyny przychodziły do szkoły wymalowane, w mini, a do tego bez stanika pod bluzeczką? Ograniczenia dla chłopców jakoś nie oburzają.
Oczywiście, skojarzyłem te zasady z czasami mojej szkolnej edukacji.