niedziela, 20 maja 2012

Bibliotekarze i czytelnicy

VI doroczna konferencja z cyklu Bałtyckich konferencji "Zarządzanie i organizacja bibliotek" poświęcona była bibliotekarzom i czytelnikom w dobie nowych technologii i koncepcji organizacyjnych bibliotek. Temat dość pojemny i zawsze aktualny, gdyż zawsze mamy do czynienia z ciągłym postępem technologicznym i organizacyjnym. Tyle, że w ostatnich latach postęp mocno przyspieszył.
Na konferencję zjechało się blisko setki uczestników z kraju oraz najbliższej nam zagranicy, którzy zaprezentowali ok. 60 referatów i prezentacji. Dlatego też część obrad toczyła się w sekcjach, w wyniku czego nie było możliwości usłyszenia wszystkich. Inna sprawa, że i chłonność umysłu jest ograniczona. Sam zresztą jedną sesję sobie podarowałem i wybrałem się na spacer po nieodległej gdańskiej starówce. A przy okazji przy piwku przejrzałem codzienną prasę, bez której nie umiem żyć.
Nawał referatów sprawił, że na prezentację lub odczytanie każdy miał raptem kwadrans. I chyba tylko ja jeden uniknąłem poganiania ze strony moderatora, gdyż zmieściłem się co do minuty. No, ale za mną stoją dziesiątki lat.doświadczenia i dziesiątki wygłoszonych referatów czy też prezentacji. A przedmiotem mego wystąpienia był Karol Głombiowski, pod którego kierunkiem w 1970 r. napisałem pracę magisterską, a osiem lat później - doktorską. Pod jego ręką jako redaktora naczelnego pisma "Studia o Książce" przez 14 pełniłem funkcje sekretarza redakcji. Celem było przedstawienie go jako nauczyciela, badacza i mistrza. W kwadrans trudno zrobić to wszystko, ale że teksty mają być opublikowane, skupiłem się na kwestiach najważniejszych lub nawet takich, na które w naukowym tekście nie mogłyby się pojawić.Poszło dobrze, bo umiem zapanować nad uwagą słuchaczy. Zapomniałem tylko zaznaczyć, że w przyszłym roku powinniśmy (w sensie postulatywnym) obchodzić setną rocznicę urodzin mistrza. Ale chyba udało mi się pomóc zrozumieć, co jest istotą mistrzostwa w zawodzie i w nauce. I że szczęściem jest trafienie na etapie edukacji lub początków kariery zawodowej trafić na kogoś, kto na miano mistrza zasługuje.
Większość autorów jakby nie wzięła pod uwagę przyszłej publikacji i przyjęła różne strategie występów: czytała swoje teksty bardzo szybko, co czyniło percepcję mocno utrudnioną, a czasem wręcz niemiłą uszom, ignorowała poganianie przez moderatorów i jakby nigdy nic doczytywała swoje teksty do końca lub pomijając istotne fragmenty przechodziła do podsumowań. Przyznaję, że bardzo mnie męczy, gdy autorzy prezentacji przedstawiając wyniki ciekawych czasem badań ilościowych, pokazując slajdy w postaci wykresów lub tabel jednocześnie je "opowiadają", zamiast ograniczyć się do konkluzji.
 Wydaje się, że miarą nadążania za postępem technologicznym powinien też być profesjonalizm w wystąpieniach publicznych. Tym bardziej, że bibliotekarze w coraz większym stopniu stają się edukatorami, pomagającymi czytelnikom w poruszaniu się w świecie książki i informacji, który coraz szybciej staje się światem w cyberprzestrzeni.
Było dość dużo referatów i prezentacji posiadających tzw. jądro naukowe (termin ze słownika mego mistrza), będących wynikami własnych badań (niemal wyłącznie ilościowych), które wzbogacają wiedzę faktograficzną w dziedzinie bibliotekoznawstwa lub mogą okazać się pomocne przy organizacji pracy bibliotek, ale były też takie, w których owego jądra nie dostrzegłem. Być może przysłane pełne teksty jednak kryteria naukowości spełniają.
Jak to u Majki (Wojciechowskiej, dyrektorki biblioteki Ateneum - Szkoły Wyższej i zarazem przewodniczącej Komisji Zarządzania i Marketingu w Stowarzyszeniu Bibliotekarzy Polskich, przy powołaniu której maczałem palce), pod względem organizacyjnym wszystko zagrało. Tym razem także dzięki współudziałowi Biblioteki Gdańskiej PAN, gdzie drugiego dnia toczyły się obrady i gdzie gdy już wychodziliśmy, rozpoczynały się prace do rozpoczynającej się wieczorem w całej Polsce imprezy "Noc w muzeum".
Dla mnie pobyt w Gdańsku to także okazja do spotkania z mieszkającymi tu przyjaciółmi, rodziną oraz z morzem. Pogoda była taka sobie, ale jednak pozwoliła na to, żeby przejść się promenadą nadmorską do Sopotu, zjeść zupę rybną (tym razem trafiłem w którejś knajpce na plaży na pyszną zupę typu krem, w której pływały kawałki gotowanych jarzyn oraz ryby) oraz ryby smażonej (w innej podobnej knajpce, już w Sopocie, był to świetnie przyprawiony dorsz) a także przejść się sławnym "Monciakiem" w Sopocie, przy którym trafiłem na taki prawdziwy pub, z długą ladą, za którą znajduje się kilka dystrybutorów piwa. W tym także jednego lokalnego, czyli Specjalu
Organizatorzy już teraz zaprosili na konferencje przyszłoroczną, poświęconą bibliotece jako przestrzeni kultury i nauki. Jeśli nie stanie się nic nieprzewidzianego, zechcę tam znów być.



1 komentarz:

  1. Pod postulatem profesjonalizmu w wystąpieniach publicznych podpisuję się całą sobą! Warto poczynić autorefleksję i zastanowić się, czy moje wystąpienia są wystarczająco atrakcyjne dla słuchaczy. Myślę, że jeśli planowana jest publikacja pokonferencyjna, czasami można zrezygnować z wystąpienia, a w trakcie obrad na przykład odnieść się do swoich przemyśleń w dyskusji. Mam nadzieję, że tak się stanie podczas XIV Ogólnopolskiej Konferencji Bibliotek Niepaństwwych Szkół Wyższych we wrześniu w Łodzi. http://www.biblioteka.wsp.lodz.pl/konferencja.html. Pozdrawiam, Ola

    OdpowiedzUsuń