czwartek, 27 stycznia 2022

Wrocławskie kamienice i pałace

 Moja żona dostała pod choinkę trzecią część książki-albumu wrocławskiej dziennikarki Joanny Mielewczyk o wrocławskich kamienicach i jej mieszkańcach. Zadbałem zresztą o to i o dedykację Autorki dla niej.
Utrzymana w podobnej konwencji, czyli w formie rozmów z obecnymi lokatorami lub ich opowieściami. Ale jednak jest inna. W głównej mierze są tu opowieści o rodzinach polskich i niemieckich i ich mieszkaniach lub willach zbudowanych lub zamieszkałych przed wojną, często jeszcze przed pierwszą.
Lekarzy i adwokatów po latach praktyki z reguły stać było na zamówienie projektów willi według własnych marzeń lub zakupienie jej. Najczęściej na prominentnych w owych czasach Krzykach lub na Zalesiu. Ci, którzy zamawiali sobie projekt, zadbali o mieszkanie lub pokój dla służby, czasem też o  mieszkanie na wynajem lokatorom.
Drobni przedsiębiorcy i robotnicy zależnie od możliwości wynajmowali mieszkania w "dobrych" lub gorszych okolicach miasta.
Autorka poprzedziła rozmowy wstępem, w którym  zarysowała historię tuż powojennych wysiedleń ludności niemieckiej. W ten sposób wyjaśniła dzieje rodzin, które nie zostały wysiedlone. Były to bowiem rodziny polskie lub mieszane niemiecko-polskie bądź osoby, których wiedza i doświadczenie lub znajomość topografii miasta okazały się niezbędne do urządzania tu polskich instytucji lub zakładów rzemieślniczych. Jest też historia młodego Polaka, który został zesłany na roboty do Breslau. Został zatrudniony w fabryce pojazdów bojowych i ulokowany w mieszkaniu, w którym do dziś mieszkają jego potomkowie.
Niemal każda spisana tu historia jest na swój sposób dramatyczna. Przedwojenny restaurator, który mógł zostać po wojnie dzięki znajomości języka polskiego prowadził nadal restaurację, a kamienica w której mieszkał ocalała. Opierał się przed nacjonalizacją, ale wysokie domiary (narzucane krociowe podatki pod byle pretekstem lub nawet bez pretekstu) zmusiły go do zamknięcia restauracji i zatrudnienia się w państwowym zakładzie.
Jest historia przedsiębiorcy, która na pięterku swej willi na Zalesiu ukrywał swoją pierwszą żonę Żydówkę z rodziną, opłacając wysoko postawionych SS-owców za nie podejmowanie szczegółowych przeszukań domu. 


Jest ciekawa historia kobiety, która  zająwszy po wojnie mieszkanie znalazła wśród różnych papierów po niemieckich lokatorach zeszyt ze starannie prowadzonymi zapiskami, z narysowanymi lub wklejonymi obrazkami. Okazało się, że to coś w rodzaju pamiętnika dziewczyny, mieszkającej przed wojną w Zabrzu, przeznaczonego dla jej ukochanego, który został włączony do armii. Dzięki uporczywym staraniom znalazła w Niemczech syna adresata tych z zapisków, a on z kolei dotarł do córki autorki. W podzięce nowo poznani Niemcy podarowali znalazczyni fachowo skopiowaną i oprawioną książeczkę.
Jest historia bogatej rodziny ziemiańskiej, mającej swą siedzibę w Morawie k. Strzegomia, która zbudowała piękną willę,nieomal pałac przy dzisiejszym Pl. Powstańców Śląskich. A pałac w Morawie w 1945 r. posłużył szykującemu się do ucieczki gubernatorowi Hansowi Frankowi jako punkt przerzutu zagrabionych dzieł sztuki. Dzięki czemu opowiadająca historię willi  ówczesna dziewczynka mogła zobaczyć z bliska słynną "Damę z łasiczką" (a faktycznie z gronostajem) Leonardo da Vinci. A całą historię opowiedziała po przyjeździe do Wrocławia, żeby odwiedzić i dobra w Morawie i pałac we Wrocławiu. Teraz już jest znów zadbany, ale w czasie gdy niedaleko stamtąd mieszkałem był szary i nie wzbudził mego zainteresowania.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku dawni breslauerzy lub ich potomkowie zaczęli odwiedzać swoje miasto, nierzadko mogli wejść do mieszkań zajmowanych przez polskie rodziny. I w znacznej części dzięki temu, dzięki rozmowom z nimi tu na miejscu lub w miejscach ich obecnego zamieszkania w Niemczech, mogła powstać ta piękna, starannie opracowana księga, obfitująca w liczne fotografie dawnych budowli, ich stanu po wojnie i dziś już w dużej części odnowionych i kolorowych.
Wiosną i latem czekają mnie długie wędrówki po miejscach, które mijałem, a przy ul. Reja nawet przez kilka lat mieszkałem, ale które nie przyciągały mojej uwagi.
Autorka szykuje kolejny tom - o kamienicach lwowskich