wtorek, 6 listopada 2012

Z prawa na lewo



Ryszard Kalisz jest jednym z bardzo nielicznych na polskiej scenie polityków przygotowanych do swojej roli. Nie bez kozery  kilkakrotnie bywał wybierany do ekskluzywnej dziesiątki najlepszych posłów w opinii tygodnika „Polityka”. Ma wykształcenie prawnicze i doświadczenie zawodowe jako adwokat, głównie jako specjalista od prawa gospodarczego. A że od czasów studenckich znał się z Aleksandrem Kwaśniewskim, który zaczął robić błyskotliwą karierę polityczną jeszcze w rządach Messnera i Rakowskiego, więc bywał dość często angażowany przezeń jako ekspert. Kiedy więc doszło do obrad Okrągłego Stołu w 1989 r., nie zabrakło go i tam. Potem został doradcą Kwaśniewskiego jako przewodniczącego Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej,  skąd już wiodła prosta droga do kierowniczych funkcji w Kancelarii Prezydenta, a następnie do stanowisk ministerialnych i do Sejmu.

 
Jako poseł lewicy jest w niej w mniejszości, czasem wręcz marginalizowany. Kolejnym kierownictwom nie odpowiada jego umiar w sporach z konkurencją polityczną oraz kierowanie się własnym zdaniem, dyktowanym wiedzą polityczną i prawniczą.
Gdyby w końcu w 2011 roku kierownictwo SLD nie zaproponowało mu wysokiej pozycji na liście wyborczej z Warszawy, kto wie, czy nie byłby dziś posłem Ruchu Palikota. Wprawdzie trochę zraził się do inicjatora nowego ruchu politycznego, uważa bowiem, że na pamiętnym wiecu  w październiku 2010 r. został potraktowany dość instrumentalnie, ale gdyby kierownictwo SLD potraktowało by tak jak Wandę Nowicką i Roberta Biedronia,  wszedłby do Sejmu z list RP. Tymczasem jest umiarkowanym krytykiem posunięć Janusza Palikota, oceniając je jako zbyt porywcze i przez to nieskuteczne.
Opowiada o tym wszystkim Ryszard Kalisz w wywiadzie-rzece, jaki przeprowadził z nim Krzysztof Kotowski i opublikował pod tytułem „Z prawa na lewo”. Opowiada też o swoim dzieciństwie i młodości, o kulisach życia politycznego, powstawania Konstytucji z 1997 r., do której ostatecznego kształtu też wniósł pewien wkład, o swoich przeżyciach związanych z katastrofą smoleńską i o drążeniu tej sprawy przez PiS i SP, którym przydaje się ona jako mit założycielski Polski, jako chcą nam te partie zafundować.
Połowa książki jest  napisana przez samego polityka.. Jest to utrzymany w konwencji „Alfabetu wspomnień” Słonimskiego „Osobisty alfabet Kalisza”, w których krótko scharakteryzował co bardziej znane postaci życia politycznego, a także swoich rodziców i cenionych przezeń adwokatów. Stara się pisać o nich z sympatią lub pobłażliwością, ale politykom prawicy nie szczędzi cierpkich słów, wytykając ignorancję, niekierowanie się zasadą dobra wspólnego, prywatę oraz przywary osobiste. Kreśląc sylwetkę Jarosława Kaczyńskiego, którego uważa za cynicznego gracza politycznego bez zasad, przytacza zdanie Michała Kamińskiego, jeszcze niedawno bliskiego współpracownika prezesa PiS : „Jak Jarosław  praca do domu i staje przed lustrem, to umiera ze śmiechu na wspomnienie o ludziach, którzy mu wierzą”.
A niestety, tych wierzących, trochę z  powodu zaniechań rządu, zdaje się ostatnio przybywać. 

okładka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz