sobota, 21 lipca 2012

Czego chcieli wyborcy Ruchu Palikota w październiku zeszłego roku?

Dziesięć procent głosów wyborców w rok po utworzeniu nowego bytu na scenie politycznej, który najpierw przybrał postać stowarzyszenia a dopiero na kilka miesięcy przed wyborami powołał partię, to niewątpliwie był duży sukces. Niespodziewany nawet dla pilnych i uzbrojonych w naukowe narzędzia obserwatorów sceny politycznej.
Niespodziewany tym bardziej, że w czasie objazdów Polski przez lidera Ruchu nie prezentował on całościowej wizji Polski, jaką chciałby tworzyć. Zarówno 15 tez sformułowanych jeszcze jesienią 2010 roku, jak i 35 ogłoszonych na początku roku 2011 obracały się wokół kilku spraw: urzeczywistnienia konstytucyjnej zasady rozdziału Kościoła i państwa (a co za tym idzie liberalizację prawa ustanowionego pod naciskiem Kościoła przez posłusznych mu parlamentarzystów), "uprzyjaźnienia" państwa przez zmniejszenie mitręgi biurokratycznej obywateli oraz zapewnienia większej wolności gospodarczej, zwłaszcza dla małych i średnich firm. I to, wzmocnione niezwykłą aktywnością Janusza Palikota, który zjechał w kampanii przedwyborczej Polskę wzdłuż i wszerz, trafiając także do małych miast oraz jego atrakcyjność medialna, wystarczyło do tego, że Ruch Palikota stał się trzecią siłą polityczną w kraju.
Rzeczywistość pokazała jednak, że partia opozycyjna ma bardzo ograniczone możliwości wpływania na zmiany, a do tego trzeba się zmierzyć z mediami, które w analizach życia politycznego są bardzo powierzchowne (widać na więcej nie oczekuje opinia publiczna) oraz językiem propagandy kościelnej, która dążenie do ograniczenia wpływu kleru na stanowienie prawa, nawet w postaci nieśmiałych prób czynionych przez rząd, nazywa kłamliwie walką z religią i kościołem. Ponadto walka polityczna wymaga nieustannej obecności w mediach, komentowania bieżących wydarzeń, wygłaszania pomysłów pozwalających na tzw. zaistnienie w mediach. A  najlepiej sprzedają się wnioski o dymisję ministrów, o powołanie komisji sejmowej pod byle pretekstem lub zgłaszanie skarg i zawiadomień do prokuratury. I Ruch Palikota też chcąc nie chcąc w tym wyścigu (głównie rywalizując z PiS-em i jego odpryskami, ale też i z SLD) bierze udział. Z dość umiarkowanym skutkiem.


Efekt jest taki, że część głosujących 10 miesięcy temu na Ruch Palikota zaczyna okazywać zniecierpliwienie, gdyż po prostu nie rozumie ograniczeń wynikających z bycia w opozycji, nie widzi organicznej pracy parlamentarzystów, a zamiast tego widzi gorszące spory elit politycznych, w których trudno dostrzec inne cele jak dążenie do różnienia się od innych.
Powstaje pytanie, czy wymienione  główne tezy z programu Ruchu z jesieni zeszłego roku są nadal aktualne i atrakcyjne. Moim zdaniem są. Ale żeby je osiągnąć trzeba wygrać wybory lub przynajmniej wejść do koalicji rządzącej na warunkach pozwalających  mieć istotny wpływ na rządzenie.Tyle, że aby stać się taką siłą  konieczne jest poszerzenie elektoratu - odbierając go konkurencji politycznej lub motywując do pójścia do urn tych, którzy zwykle na wybory nie chodzą. A w tym celu trzeba jednak mieć spójną koncepcję rządzenia państwem we wszystkich jego sektorach i aspektach, trzeba doprowadzić do tego, żeby mieć w swoich szeregach i na listach wyborczych ludzi, którzy dadzą rękojmię wysokich kwalifikacji politycznych, merytorycznych i etycznych, to zaś oznacza konieczność wytrwałej pracy nad programem partii oraz tworzeniem zasobów kadrowych które taką rękojmie będą stanowiły. Trzy lata mogą na to wystarczyć.

W Bibliotece DSW za dziesięć dni będzie zmiana. Ewa Rozkosz, która przepracowała z nami trzy lata, przechodzi pod  bezpośrednie zwierzchnictwo prorektora i będzie się zajmowała dokumentowaniem  publikacji naukowych, ich promocją oraz innymi zagadnieniami z tym związanymi. Dziś na odchodne zrobiła całkiem obfity i smaczny poczęstunek, a od nas dostała pomysłowy kolaż fotografii z okresu jej pracy z nami, z wpisanym podziękowaniem oraz życzeniami dalszych sukcesów. Nie potrafiła ukryć wzruszenia, gdy się mu przyjrzała. I na osłodę, że nie będzie już członkiem naszego zespołu dostała czekoladki.
No i wreszcie napisała pracę magisterską. Przeczytałem początek i jest pewne, że zasługuje ona na najwyższą ocenę.
A daleko nie odchodzi, gdyż zajmie pusty do tej pory sekretariat biblioteki. To znaczy nie całkiem pusty, gdyż mieści się tam dokumentacja biblioteki, ale wolne jest biurko.Charakter jej nowych obowiązków wiąże się bowiem w znacznym stopniu z pracami bibliotecznymi, dostępnymi tu bazami danych i publikacjami na nośnikach tradycyjnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz