poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Odchodzą weterani wrocławskiego bibliotekarstwa

W wieku 95 lat zmarł pan Edward Pomarański, przez pół wieku pracownik techniczny i magazynier w Bibliotece Uniwersyteckiej we Wrocławiu, świadek jej historii niemal od pierwszych powojennych lat (zatrudniony został 1 października 1948 r.) do lat dziewięćdziesiątych.
Nasza wspólna koleżanka Ewa Głodowska w 50-lecie polskiej Biblioteki Uniwersyteckiej tak pisała o Panu Edwardzie: 

"Niemal od pierwszych dni działalności Biblioteki współtworzył jej wizerunek i współuczestniczył w rozmaitych pracach bibliotecznych. Wkrótce po wojnie, jako żołnierz 27 Wołyńskiej Dywizji AK, więziony w monachijskim obozie pracy, przybył na Ziemie Odzyskane. Od czasu zamieszkania we Wrocławiu na kilkadziesiąt lat został wierny Bibliotece Uniwersyteckiej. Na początku, z narażeniem życia, pilnował zbiorów przed szabrownikami. Później włączył się w wielkie akcje, dzięki którym dziś mamy uporządkowane zbiory, rozbudowane magazyny i osygnowane wpływy[nabytki]. Pan Edward doskonale pamięta zburzony, tłący się Wrocław, hałdy książek i gruzów, akcje rewindykacyjne, odbudowę budynków bibliotecznych, prace przy przemieszczaniu księgozbioru".


Zanim to się stało, po powrocie z robót objął gospodarstwo rolne w okolicach Lewina Kłodzkiego. Opowiadał mi przy jakiejś okazji, że jako był AK-owiec był dość krótko więziony przez UB i pamiętał wielogodzinne przesłuchania, zakaz snu, bicie, stanie godzinami w celi, do której do kolan nalewano wody. Ale że nie był w konspiracji żadną figurą, więc w końcu go wypuszczono bez znacznych ubytków zdrowia.
W Bibliotece Uniwersyteckiej pracował początkowo jako pracownik fizyczny na stanowisku "funkcjonariusz niższy". Przygotowywał do zagospodarowania na cele biblioteczne budynków po dawnej Bibliotece Miejskiej oraz sąsiadującego z nim pałacu rodziny Wallenberg-Pachaly, budynków po przeciwnej stronie ul. Szajnochy, a potem też budynku, który był przedwojenną siedzibą Biblioteki Uniwersyteckiej, na Wyspie Piaskowej. W 1952 r. po zdaniu egzaminów wewnętrznych zaczął pracować jako magazynier, a potem, już jako bibliotekarz w Oddziale Opracowania Zbiorów przygotowywał do udostępniania książki i czasopisma przez naklejanie tzw. superekslibrisu oraz nadawania numerów inwentarzowych i oznaczenia formatu, co  tworzy sygnaturę poszczególnych woluminów. Akurat siedzę w archiwum nad aktami Biblioteki Uniwersyteckiej. Nazwisko Pomarańskiego przewija się w nich jako pracownika delegowanego do dyżurów na wystawach, do transportu zbiorów, wart przeciwpożarowych, ale też wśród osób awansowanych, nagradzanych przez rektora, a raz chyba nawet jako odznaczonego Medalem X-lecia (w 1955 r.) lub nawet Brązowym Krzyżem Zasługi. Był też nagrodzony Złotym Krzyżem Zasługi oraz Złotym Medalem Uniwersytetu Wrocławskiego.
Angażował się we wszystkie chyba działania społeczne na rzecz biblioteki i jej pracowników, czynów społecznych ogłaszanych przez partię rządzącą w PRL-u, czy zabezpieczenia zbiorów przed powodzią 20 lat temu nie wyłączając. Lubił po prostu być wśród ludzi i być użyteczny.
Widywałem Jego wysoką i smukłą postać już pół wieku temu, gdy w granatowym fartuchu przemierzał korytarz gmachu "Na Piasku". Gdzie, nawiasem mówiąc, pracowała w podobnym charakterze także Jego żona Stanisława. W zawodzie pracowała też ich córka Wanda.. Potem widywałem Go w budynku przy ul. Szajnochy, gdy na początku lat siedemdziesiątych jako pracownik Biblioteki Uniwersyteckiej w ramach czynu społecznego opracowywałem tzw. zbiory zabezpieczone (gdy tuż po wojnie zabezpieczono zbiory biblioteczne i prywatne ocalałe z wojny), a jego zadaniem było zapewnianie mi przez dwa tygodnie frontu robót.  Bliżej poznałem go w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, gdy kierowałem Biblioteką Uniwersytecką i wpadałem czasem do pomieszczenia, w którym samotnie oklejał przekazywane mu skatalogowane książki i czasopisma. Chwila rozmowy, polegającej głównie na snuciu wspomnień, stanowiła dla niego pewne urozmaicenie.
Dzięki Niemu przeżyłem też chwilę wzruszenia, gdy w maju 1990 r. z upoważnienia magazynierów lwowskiej Biblioteki Uniwersytetu Jana Kazimierza przekazał mi przechowywane przez nich przez lata wojny, a potem PRL-u godło Rzeczypospolitej Polskiej, czyli orła w koronie na białym tle. Mimo że było już blisko rok po częściowo demokratycznych wyborach władze uczelni nie zgodziły się na umieszczenie godła na zewnątrz biblioteki. Zawisło więc w czytelni.
Pięć lat później,  gdy ja już pracowałem w innym miejscu, Pan Edward odwiedził mnie pięć lat później w domu i wręczył mi napisaną przez siebie i osobiście oprawioną w introligatorski marmurek broszurę, zawierającą sylwetki zasłużonych dla Biblioteki Uniwersyteckiej osób, głównie tych z pierwszych lat powojennych. Wykorzystałem tę okoliczność do sporządzenia sylwetki Pana Edwarda i opublikowania jej w miesięczniku "Bibliotekarz". Od tego czasu widziałem Go raz czy dwa w bibliotece i chyba ani razu poza nią, choć mieszkał na tym samym osiedlu co ja.
W broszurze jest zamieszczona kserograficzna reprodukcja zdjęcia uwieczniającego przekazanie na moje ręce godła państwa, ale w podłej jakości. Jeśli uda mi się dotrzeć do oryginału, a jest w kronice biblioteki, postaram się uzupełnić o nie niniejszy wpis.




4 komentarze:

  1. Miałem niezwykły honor znać Pana Edwarda osobiście. Przeprowadziłem z nim wielogodzinne nagrywane rozmowy w których opisywał swoją niezwykłą historię. Choć w sferze moich zainteresowań były szczególnie lata II wojny światowej i przedwojenne, to niezwykle interesujące były także opowieści o pierwszych latach powojennego Wrocławia. Był ostatnim znanym znaczącym członkiem samoobrony Huty Stepańskiej (dowódca odcinka). Cześć jego pamięci!!! [*]

    OdpowiedzUsuń
  2. Przygotoaqłem wspomnienie O panu Edwardzie do druku w "Bibliotekarzu". Czekam tylko na fotografię dobrej jakości, którą mam obiecaną z Biblioteki Uniwersyteckiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Stefanie z chęcią przeczytam wspomnienie jak tylko się ukarze. Proszę o informacje na adres grzegorz.naumowicz@interia.pl. Dysponuję kilkoma zdjęciami p. Edwarda od czasów przedwojennych po rok 2013. Jeżeli byłaby taka potrzeba to mogę udostępnić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mówił Śp. Edward - To nie kwiaty, to wspomnienia sprzed laty.

    OdpowiedzUsuń