wtorek, 21 marca 2017

Jak we wczesnym PRL-u normowano pracę w bibliotekach

Po ćwierci wieku mniej więcej ustalonego przez teorię i praktykę zarządzania podejścia do kwestii organizacji i wydajności pracy w różnych dziedzinach produkcji i usług, choć zdarzają się wciąż systemy bliskie systemowi niewolniczemu, pomysły z czasów głębokiego PRL-u mogą bawić.
Oto Komisja Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego do spraw bibliotek wykoncypowała w 1955 r. system normowania pracy w zakresie opracowania alfabetycznego druków zwartych nowych, tj. wydanych po 1800 r.
Ustalono siedem stadiów drogi książki i związanych z nim rodzajów prac - od kwalifikacji druków zwartych do sprawdzenia prawidłowości ułożenia kart katalogowych.W ówczesnych realiach w rachubę wchodziło wciąż opracowanie licznych druków zabezpieczonych po dawnych bibliotekach, księgozbiorach prywatnych, towarzystwach regionalnych i zawodowych itd.

I tak ustalono, że w ciągu jednej godziny bibliotekarz powinien:
a) sprawdzić 20 woluminów w różnych językach: czy znajdują się już ich opisy w katalogu alfabetycznym i rzeczowym, uzupełnić dane bibliograficzne (np. ustalić autorstwo, miejsce i rok wydania itd.) oraz odłożyć  ewentualne dublety,
albo
b) skatalogować 5 woluminów oraz sporządzić wszystkie karty katalogowe, np. odsyłacze oraz poddać je kontroli poprawności,
albo 
c) sporządzić 12 kopii kart druczkiem bibliotecznym* lub też 15 kopii na maszynie do pisania,
albo
d) wpisać do inwentarza 12 woluminów wraz z podaniem sygnatur na dowodzie wpływu lub 15 woluminów bez podania sygnatur,
albo
e) uszeregować alfabetycznie 100 sztuk kart katalogowych przed włączeniem ich do katalogu alfabetycznego,
albo
f) włączyć do katalogu szufladkowego 50 kart lub 45 kart do katalogu klamrowego,
albo też
g) sprawdzić prawidłowość włączenia 100 kart do katalogu szufladkowego lub 80 kart do katalogu klamrowego, łącznie z otwarciem skrzynek lub klamer.
Komisja zaleciła, żeby w razie wykonania normy lub jej przekroczenia bez obniżenia jakości pracy pracownicy zostali przedstawieni do nagród rektorskich, nie zaznaczając wszelako, jaki użytek może rektor z tych przedłożeń uczynić. Na siebie zaś wzięła kontrolę realizacji zalecenia.
Potem jednak przyszła odwilż polityczna, zmiany w kierownictwie państwa i raz po razie do bibliotek wpływać decyzje ministerialne o cofnięciu rozporządzeń z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych o socjalistycznej dyscyplinie pracy, postępowaniu z literaturą zagraniczną i pewnie dlatego przynajmniej w Bibliotece Uniwersyteckiej nie wdrożono zalecanych norm, ani też nie wpłynęły zalecenia dotyczące normowania innych bibliotecznych. 

___________________
* W owych czasach brakowało maszyn do pisania. Dlatego jeszcze w latach 60-tych na studiach uczono nas tzw. druczku bibliotecznego, czyli pisma ręcznego imitującego druk.
Swoja drogą obowiązywały wtedy, a potem, w stanie wojennym i w latach po nim, szczególne procedury postępowania z maszynami do pisania. Po zakończeniu pracy musiały być zamykane w szafach pancernych lub przynajmniej w szafach zamykanych na klucz, którym władał kierownik działu. W aktach Biblioteki Uniwersyteckiej znalazłem pismo dyrektora przypominające o tym obowiązku


 Biblioteka Uniwersytecka przy ulicy Szajnochy - zdjęcie ilustracyjne

2 komentarze:

  1. Zapomnieli o rozpakowaniu paczki z książkami i zwinięcia sznurka w motek, tudzież odłożenia go do specjalnej szuflady...co obowiązywało w Uniwersyteckiej podczas praktyki po pierwszym roku.J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja odbywałem praktykę w Bibliotece Akademii Medycznej we Wrocławiu, gdzie katalogowaliśmy dublety, stojące już na regałach. Ale podobne zasady obowiązywały w moim pierwszym miejscu pracy, w Studium Nauczycielskim Nr 1 we Wrocławiu. Nie były one jednak zapisane, należały po prostu do przyjętego obyczaju.

    OdpowiedzUsuń