czwartek, 27 kwietnia 2017

Biblioteki naukowe - status czy wydmuszka?

Przeglądając dziś listę przyszłych bibliotecznych konferencji naukowych znalazłem i taką, która zaleca się tytułem Biblioteka naukowa: czy jeszcze naukowa? Skłoniło mnie to do pewnej refleksji w tej kwestii.
Pytanie, rzekłbym, brzmi dość dramatycznie i jest wyrazem zatroskania aktualnym stanem rzeczy. Z rozmów z  bibliotekarzami zdaje się wynikać, że w znacznej części bibliotek akademickich pracownicy uważają za sytuację zadowalającą, gdy dyrekcje uznają prace badawcze bibliotekarzy i publikowanie za efekt ich własnych zainteresowań. Byle nie wykorzystywali do tego służbowego czasu pracy. A gdy jeszcze dostaną zgodę na udział w konferencji naukowej i zostanie im on sfinansowany, to już można mówić o sytuacji komfortowej.
Znam jednak przypadki, kiedy bibliotekarze muszą uzyskać zgodę na publikację. Gdybyż to jednak  było efektem poddania artykułu rzeczowej recenzji ze strony specjalisty! Ale jest po prostu sposób okazywania pracownikowi, kto tu naprawdę rządzi. Jeśli nie zgoła forma cenzury. Znam też przypadki, że pracownik biblioteki wiedząc o tym, że bloguję, prosi, żebym nie wspomniał o jego udziale w konferencji. Nie wiążącej się z żadnym kosztem i do tego organizowanej w sobotę!
W efekcie nawet na największych zgromadzeniach naukowych w kraju biblioteki zatrudniające setki pracowników, mających zbiory stanowiące rewelacyjny warsztat i przedmiot badań, nie są w ogóle reprezentowane. Oczywiście, nie ma też mowy o zgłoszonym referacie czy prezentacji. 


Oczywiście, są i biblioteki, w których podejmowanie prac naukowych jest przez dyrekcje wspierane, pochwalane, pracownicy są zachęcani do robienia stopni naukowych, a one same wydają biuletyny naukowe i są widoczne na różnych zgromadzeniach naukowych. Tak się zwykle dzieje w bibliotekach, których kadra kierownicza legitymuje się osiągnięciami naukowymi i nie jest w związku z tym zazdrosna o sukcesy współpracowników. I to właśnie jedna z takich bibliotek zaprasza na konferencję na ten temat.

Przeanalizowałem parę tygodni temu akta Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu z lat 1945-1963, gdy jej dyrektorem był prof. Antoni Knot, który przyjechał do stolicy Dolnego Śląska w składzie tzw. czołówki naukowej i z dorobkiem naukowym liczonym w dziesiątkach publikacji, członkostwem przedwojennych lokalnych - lwowskich - i ogólnopolskich towarzystw naukowych. Oczywiście, na początek wszystkie siły zostały rzucone na windykację zbiorów, ich porządkowanie i selekcję, ale już po kilku latach uzyskał dla niemal wszystkich magistrów i doktorów status pracowników naukowych i zapewnił im warunki do prowadzenia badań. Polegało to na przyznaniu np. w czasie pracy trzech godzin dziennie na badania naukowe, urlopowaniu na czas dokończenia zaczętych prac lub nawet zobowiązywaniu innych bibliotekarzy do wykonywania dla nich prac pomocniczych. A gdy padło hasło opracowania Słownika bibliotekarzy polskich ( w końcu nic z tego nie wyszło) zorganizował dwa dwutygodniowe wyjazdowe turnusy dla osób gotowych do pisania biogramów. Za pracownikami jechała ciężarówka ze skrzyniami niezbędnych materiałów. No i zabiegał o przyznawaniu pracownikom  naukowym  jak nie ministerialnych, to rektorskich dodatków do wynagrodzeń. W połowie lat pięćdziesiątych liczba pracowników o statusie naukowym przekraczała dwadzieścia. Część z nich potem, mając już stopnie lub tytuły naukowe, przeszła do utworzonej w 1957 r. Katedry Bibliotekoznawstwa.
Mam przed sobą Materiały z Konferencji Rogowskiej w sprawie działalności i rozwoju bibliotek, odbytej w czerwcu 1961 r. Jeden z dwóch referatów pt. Problematyka prac naukowo-badawczych w bibliotekach szkół wyższych (miał to być referat i koreferat, ale pisane były równolegle, a mimo to okazały się wzajemnie zharmonizowane) wygłosił jeden z pracowników naukowych Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu doc. Bronisław Kocowski. Zakończył go kilkoma wnioskami, z których część warto zacytować.

1. Należy dać szansę pracy naukowej każdemu zgłaszającemu do tego chęć bibliotekarzowi ze stopniem magistra, ale też nałożyć na niego zobowiązania po jej wyzyskaniu.
2. W zakresie planowania badań naukowych śmielej wysuwać tematy bibliotekoznawcze, bibliograficzne i bibliologiczne o aktualnej i przyszłej wartości użytkowej [...].
4. Zróżnicować wymagania w zakresie wyników pracy naukowej prowadzonej w czasie służbowym i pozasłużbowym.

Dodać należy, że w tej konferencji referaty wygłosili jeszcze dwaj inni pracownicy tej biblioteki, a  oprócz dyrektora, który ograniczył się do głosów w dyskusji, uczestniczyło w niej siedmioro bibliotekarzy. Na niespełna stu wtedy w bibliotece głównej zatrudnionych.
Formą kontroli postępów badawczych były organizowane regularnie seminaria, w których bibliotekarze o statusie pracowników naukowych mieli obowiązek uczestniczyć, a w razie niemożliwości - przedłożyć pisemne usprawiedliwienie.
Dziś możliwości zapewnienia bibliotekarzom uprawiania badań naukowych i ich prezentacji na zgromadzenia naukowych i w formie publikacji jest nieporównanie więcej. Nic też nie stoi na przeszkodzie organizacji wewnętrznych zebrań czy seminariów naukowych. A jednak pytanie postawione w tytule konferencji poznańskiej świadczy o tym, że coś co powinno być normą, należy do rzadkości.
Sam kieruję niewielką biblioteką. Ale staram się stwarzać możliwości pracy badawczej pracownikom. Kiedy sam ogłosiłem, że muszę dokończyć artykuł i przez dwa dni nie przyjdę do pracy, pomyślałem, że powinienem dać podobną szansę innym. Uzgodniłem jednak, że pracownik musi przyjść z zaczętym artykułem czy prezentacją, a po wykorzystaniu dni w ciągu tygodnia przyjść z gotowym tekstem. Początkowo, gdy pracownicy nie mieli jeszcze wprawy w badaniu i pisaniu, deklarowałem pomoc, a niezależnie od tego podczas zebrań autor prezentował swój tekst i odbywała się nad nim dyskusja. Dotyczyło to także moich tekstów. Obecnie, gdy jest nas nieco mniej i muszę dawać dni wolne za przepracowane weekendy (dawniej sowicie za to byli wynagradzani) poprzestaję na zaleceniu, żeby autor powielił tekst i dał każdemu do wglądu w celu zebrania uwag i podobnie czynię z moimi tekstami. Poza tym każdy nowy pracownik jest zabierane na konferencję naukową, żeby zapoznał się z ich klimatem, a potem ma gwarancję wyjazdu, gdy referat (prezentacja) zostały przyjęte do programu konferencji. Udział w konferencjach organizowanych przez biblioteki czy inne instytucje wrocławskie jest traktowany jak przepracowane w bibliotece dni.
Nie jest to może wiele, ale gdyby inne biblioteki o statusie naukowym robiły choć tyle, być może postawione w tytule pytanie byłoby bezprzedmiotowe.
Wyświetlanie IMG_20170427_225211.jpg

2 komentarze:

  1. Mam podobne do Pana zdanie na temat pracy naukowej bibliotekarzy. Niestety ostatnio pojawiły się nowe okoliczności, a mianowicie jednostka uczelni wyższej, zatrudniająca bibliotekarzy dyplomowanych, nie może ich wykazać w sprawozdaniu jako pracowników naukowo-badawczych, chociaż należą do grupy nauczycieli akademickich (POLON nie przyjmuje ich publikacji, a co za tym idzie, dla swojej instytucji stają się bezużyteczni, a pod znakiem zapytania stają realizowane przez nich w ramach działalności statutowej zadania badawcze). Czy to koniec bibliotekarzy naukowych?

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy po Dyrektorze z doktoratem nastała dyrektorka wiele bibliotekarek i bibliotekarzy uświadomiło sobie, że muszą walczyć o to aby Biblioteka Uniwersytetu Wrocławskiego była nadal biblioteką naukową. Dla wielu z nich walka ta skończyła się zwolnieniem z pracy, odejściem z Biblioteki, degradacją, upomnieniami, "utratą zaufania dyrektorki", codzienną frustracją poczynaniami dyrekcji, ...

    OdpowiedzUsuń