Jestem akurat na drugiej turze tegorocznych wakacji. Pierszą spędzilismy z żoną na przełomie czerwca i lipca w Kudowie. Chodziło o to, żeby spędzić spokojnie tydzień, nie troszczyć się o codzienne zaopatrzenie, robienie posiłków, a w moim przypadku też na lekkie zdystansowanie się od bieżących wydarzeń politycznych. A przy okazji odwiedzić po raz któryś znane miejsca w Kotlinie Kłodzkiej. Była też okazja, żeby wpaść do Biblioteki Wydziału Zamiejscowego naszej uczelni w Kłodzku, dowieźć trochę nowości ksiązkowych i porozmawiać z bardzo sympatyczną naszą nową koleżanką Anią Turek. Tym bardziej, że już zaczęła przeżywać czekający ja w połowie lipca audyt, niezbędny do utrzymania posiadanego certyfikatu ISO. Już teraz wiem, że wszystko wypadło bardzo dobrze, zarówno wizualnie, jak i z punktu widzenia przestrzegania wszystkich procedur.
Zjeździliśmy wprawdzie mniej miejsc niż planowaliśmy, gdyż straszyło mnie nasze autko, pokazujące na wyświetlaczu, że coś w silniku nie gra. Już raz tak miałem, ale po jednym dniu, gdy umówiłem się na zostawienie auta w warsztacie, światełko sygnalizujące problem przestało się świecić. Tym razem jak zapaliło się w drodze do Kudowy, tak świeciło za każdym uruchomieniem silnika. Było to denerwujące. Uznalismy, że za cel trzeba sobie postawić dojazd do domu i tam oddanie autka do warsztatu. Tymczasem zaś ograniczyć się do wczasowania w Kudowie. Ale akurat gdy po paru dniach uruchomiłem silnik, żeby wracać do Wrocławia, lampka alarmowa się nie zapaliła i nie zapala się do dziś.
W piątek 19 lipca, zaczęlismy drugą turę wakacji - w Cieplicach. Akurat hotel "Cieplice" ogłosił w internecie atrakcyjną ofertę cenową na tygodniowy pobyt. A że planowaliśmy zwiedzenie okolicznej Doliny Pałaców i Ogrodów, więc dobrze się złożyło. Hotel jest ładnie położony, naprzeciw jednej z czterech chyba bram wejściowych do parku zdrojowego, jest tu czyściutko, przyjemnie, dobrze karmią, a w dość przestronnych pokojach wszystkie istotne wygody. Dostęp do internetu to już dzis standard, nawet w mniej renomowanych miejscach. Poza tym goście mają w cenie półtorej godziny dziennie na basenie, gdzie też jest sauna i jakuzzi.
Na razie zrealizowalismy niewielką część programu. Odwiedzilismy pałac i park w Miłkowie. Stamtąd mielismy zamiar pojechać do Mysłakowic, a potem do Łomnicy i Wojanowa. Ale zajechaliśmy do... Kowar. I można rzec, że dzięki temu znamy już całą okolicę. Uznaliśmy, że skoro już jesteśmy w Kowarach, należy zwiedzić Park Miniatur Architektury Dolnego Śląska. Konkretniej zaś południowo-zachodniej części regionu. A są tu m.in. wszystkie z planowanych do odwiedzenia pałaców. I dużo innych precyzyjnie wykonanych miniatur w proporcjach 1 : 25. Zostały więc do obejrzenia tylko ogrody. Oczywiście, nie rezygnujemy z zamiaru zwiedzenia tych miejsc.
Atrakcją samych Cieplic jest dobrze utrzymany park zdrojowy oraz deptak z zabytkami ciekawej architektury, z pałacem rodziny Schaffgotschów, gdzie dziś ma siedzibę filia Politechniki Wrocławskiej. Jest też Park Norweski. Zaszedłem tam wczoraj. Trwają akurat prace, w wyniku których park, wraz z domem norwskim i stawem, dopiero nabierze blasku. Więc spacerujemy sobie, wpadamy do licznych lokalików na kawę, a ja co drugi dzień pozwalam sobie też na jedno piwko. Z tego, co tu mozna dostać smakuje mi czerwony lager Książęcy.
Za trzy tygodnie czeka nas trzecia - i ostatnia tego roku - tura wakacji w Gdańsku. Mam jeszcze w zapasie ponad miesiąc urlopu i kto wie, czy nie wykorzystam go w w części w drugiej połowie września. Zabrałem się do zamówionej u wydawcy książki. O bibliotekach i bibliotekarzach w PRL-u. Żeby mnie zdopingować, szef wydawnictwa Scriptorium, o którym kiedyś pisałem, poprosił o jakąś ideę okładki, którą chce wyeksponować wraz z zapowiedzią książki. A przy okazji silniej zmotywować mnie do pisania. Bo mam to co ma znaczna część piszących. Pisanie idzie mi dobrze dopiero wtedy, gdy już nie ma innego wyjścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz