środa, 28 kwietnia 2021

Zbrodnie w międzywojennym Kłodzku

W ramach przeplatania lektur "ciężkich" (holokaust, czarne strony historii) lżejszymi lub całkiem lekkimi zamknąłem przed chwilą kryminał, którego akcja toczy się w niespełna półtora roku po I wojnie w Kłodzku, czyli stolicy krainy zwanej Graffschaft Glatz. 
To pronwicjonalne miasto, które ominęły dramatyczne wydarzenia wojny światowej, stało się areną trzech, nastepujących dzień po dniu morderstw na znaczących  w tej okolicy postaciach. W sukurs miejscowej policji, przybywa do miasta śledczy przysłany z Berlina,  noszący na twarzy widoczne ślady, żźe w czasie działań wojennych znajdował sie w samym ich centrum. Nie jest tu mile widzany przez jej komendanta, gdyż ten w razie sukcesu swych działań odbierze mu chwałę, a do tego dwaj miejscowi policjanci poproszeni o wejście pod jego rozkazy ochoczo weszli pod jego rozkazy i niemal natychmiast uznają jego autorytet oraz okazują pełne posłuszeństwo.
Jak to we współczesnych kryminałach na początkowym morderstwie czy serii morderstw się nie kończy, co przydaje działaniom śledczych dodatkowego dramatyzmu.

Autor umiejętnie charakteryzuje postaci głównych bohaterów, ale też i epizodyczne postaci, głównie w osobach miejscowych notabli i przedsiębiorców, nie tylko przez ich rysunek, ale i poprzez zachowania i zawarte w narracji ich motywy. Dba też o szczegóły miejsc akcji zawartych w nazwach ulic i placów oraz oczywiście sławnego mostu na młynówce, będącym miniaturą Mostu Karola w Pradze. Czytelnik ma do dyspozycji plany ówczesnego Kłodzka, plany sytuacyjne zdarzeń oraz skorowicz nazw wraz ze współczesnymi ich nazwami.
Chciałoby się zaraz wsiąść w auto i pojechać, żeby bardziej uważnie przyjrzeć się zwłaszcza rynkowi, z jego zachowanymi domami, gdzie kiedyś mieściły się bank, sklepy, hotele i luksusowy... dom uciech.
Pierwsze jakieść dwie trzecie książki noszą znamiona bardzo dobrej redakcji. Potem zdarzają się połknięte spójniki i przyimki lub nawet litery wewnątrz wyrazów. Przypuszczalnie ktoś zajmujący się redakcją tak wciągnął się w śledzenie narastającego dramatyzmu zdarzeń, że to i owo musiało umknąć jej uwagi.
A teraz wracam do biografii Zygmunta Baumana, która to książka jest ciężka, ale tylko wagowo.
A "moja" biblioteka bierze udział w ubieganiu się  o grant, którego w razie sukcesu może być beneficjentem. Obiecałem pomóc moim koleżankom, w drobnym szczególe, gdyż jest nadzieja na możliwość pomnożenia księgozbioru obcojęzycznego.

PS.
Zmarła moja koleżanka po fachu Joanna Pasztaleniec-Jarzyńska. Poznałem ją, gdy pracowała w Bibliotece Narodowej. Po moim serdecznym przyjacielu Andrzeju Kłossowskim objęła tam stanowisko sekkretarza naukowego, wcześniej z sukcesem kierując zakładem katalogów centralnych. Była aktywna w Stowarzyszeniu Bibliotekarzy Polskich. Najpierw w kole Biblioteki Narodowej i w okręgu, potem została sekretarzem Zarzągu Głównego, a od czterech lat była jego przewodniczącą. Była współinicjatorką, choć jak ją znałem, przyszypuszczam, że to ona dała hasło opracowania planu strategicznego Stowarzyszenia. Nie byłem entuzjastą ani tego, co w rezultacie powstało, o czym napisałem na moim blogu, ani sposobu jego realizacji, gdyż w gruncie rzeczy sprowadzał się do innej niż do tej pory struktury planowania rocznego na wszystkich szczeblach oraz struktury sprawozdawczości. Nie zawierał zaś strategii reagowania na zmiany w otoczeniu.  Żywo i pozytywnie reagowała na moje wnioski, np. dzieki jej poparciu powołana została Komisja ds. Organizacji i Zarządzania lub przyznania przywilejów dla członków SBP, np. w formie rabatu w opłatach za udział w wydarzeniach organizowanych przez Stowarzyszenie. Ale mimo jej entuzjazmu nie udało mi się przeforsować rabatu dla stałych abonentów nowości książkowych i podawaniu listy tych abonentów na trzeciej stronie okładek książek. Był to jakiś sposób na zatrzymanie stałego spadku nakładu na wydawnictwa SBP. Być może nie znalazła poparcia w zarządzie Stowarzyszenia.
Jakoś w lutym na mojej poczcie pojawiła się prośba o krew dla pani Joanny, co było sygnałem, że była w ciężkim stanie. Ale nie wiem, na co konkretnie zmarła.Za młodo i za szybko pożegnała się z tym światem.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz