piątek, 20 marca 2020

Pandemia... i co potem

20.03.2020. Znalazłem kiedyś rysunek niezawodnego Andrzeja Mleczki, na którym kat, odziany w opończę i zakapturzony, przyprowadził do domu na łańcuchu kilku delikwentów i tłumaczy żonie, że  wziął trochę roboty do domu.
Przypomina to w pewnym senie bibliotekarzy wykonujących swe obowiązki w trybie telepracy.
W sytuacji pandemii trzeba jednak coś robić. Rzecz w tym, że praca bibliotekarza polega w przeważającej mierze na obrocie fizycznymi książkami, czasopismami i multimediami. A tych nie spakuje się w paczki i nie zawiezie do domu, żeby z/nad nimi pracować. I teraz chcąc nie chcąc trzeba było zamknąć bibliotekę i pracować w domu. Wszyscy znaleźliśmy się w sytuacji jak ów kat. Każdy wziął do domu służbowy laptop, podłączony do uczelnianej sieci i jedni zajęli się czyszczeniem kartotek, inni weryfikowaniem statusu posiadanych materiałów po zainstalowaniu nowej wersji systemu, a ja zabrałem kilka grubych zbiorówek i wprowadzam do bazy rekordy artykułów, które można dzięki temu opatrzyć bardziej szczegółowymi hasłami przedmiotowymi i/lub słowami (frazami) kluczowymi. No i w drodze wideokonferencji naradzamy się, co i jak dalej.
 Mimo że zapewniamy czytelnikom dostęp do IBuka, widzimy po że choć popularne lektury są tą drogą dostępne, czytelnicy najchętniej pożyczają książki tradycyjne, których parę lat temu kupiliśmy w licznych egzemplarzach. Wróżby o rychłym zmierzchu książek drukowanych i w ogóle o społeczeństwie bezpapierowym, okazały się jednak przedwczesne. Na własnej skórze i z relacji znajomych przekonałem się, że fascynacja e-readerami szybko przeminęła. Nie ma to jak tradycyjna książka!


Przypomniałem sobie, że jakieś  dziesięć lat temu zdarzyło mi się, że któregoś upalnego dnia byłem umówiony "na mieście" z dyrektorem chyba biblioteki wojewódzkiej. Około 13.00 byłem już po, ale uznałem, że w tak pięknych okolicznościach przyrody nie wrócę już do pracy, a potem wybrałem się na basen.
I wtedy naszła mnie myśl, że może da się zapewnić skorzystanie z aury podległym mi pracownikom. Przez wykonywanie pracy zdalnej, którą dałoby się jakoś wymierzyć. Oczywiście, przy zachowaniu obsady na stanowiskach obsługi. I spisałem bodaj 10 takich czynności. Oraz możliwości odpracowania godzin w inne dni. Działało to przez dwa czy trzy lata. Mamy więc to niejako przetrenowane, a teraz stosujemy w wersji rozszerzonej. Siedzimy w swoich mieszkaniach i codziennie po kilka godzin klikamy w klawiaturę.  Słuchamy ulubionej muzyczki lub zerkamy n telewizor Bo trzeba się odkażać. 
A od czasu do czasu przegryzamy coś,  popijamy, także tym, czym pracy nam nie wolno. A po robocie raportujemy o wykonanej pracy.
Na Facebooku pojawiły się głosy, że biblioteki nie zostały przygotowane na tę sytuację. Ale kto, jakie instytucje, były przygotowane? Kto jeszcze w styczniu przewidywał, że epidemia dotrze do Europy i wymusi swoistą kwarantannę dla 90 procent obywateli?
Najmniej przygotował się rząd, który bez względu na perspektywę pandemii zamiast korzystać z koniunktury i oszczędzać pieniądze, pompował je w rozdawnictwo, żeby kupić sobie tym sposobem poparcie społeczne. A teraz rozdaje nie swoje pieniądze, przekonując, że jednak swoje.
Publicyści i badacze z zakresu nauk społecznych próbują obecnie prognozować zachowania społeczne po epidemii. Czyli gdzieś w okolicach lata i później.  Czy coś ze swoiście pojmowanej dyscypliny społecznej i minimalizowaniu potrzeb, z jakim mamy do czynienia dzisiaj, przetrwa, czy będzie jak w dowcipie żydowskim, w którym w drodze z synagogi do domu ojciec poucza dzieci, że po szabasie nie należy od razu rzucać się na jedzenie, trzeba jeszcze pięć minut poczekać? Powstają pytania, czy np.  czy zostanie coś z przymusowego domatorstwa, 
czy utrzyma się na dłużej wymuszona obecnie sytuacją solidarność społeczna i gotowość pomagania seniorom, czy zmieni się sposób relacji międzyludzkich w życiu codziennym i sposobie komunikowania się, jak ułożą się relacje pracodawców z pracobiorcami, czy na szerszą skalę upowszechni się system telepracy i elastycznego gospodarowania czasem pracy.
Zastanawiam się, czy bibliotekarze oswoją się z telepracą, bo jednak wiele czynności może być w tym trybie wykonywanych, czy też kierownicy jednak uznają ją za rozwiązanie tylko na warunki wyjątkowe. Ale  też i czy bibliotekarze nie zechcą jednak pracować wspólnie z innymi. Czy czytelnicy pozostaną przy teletekstach, czy też z radością przyjdą znów do bibliotek i wezmą  do rąk materiały papierowe. Ale na pewno i jedni i drudzy nabywają w tej chwili nowych kompetencji i nowych nawyków, które tak czy owak stają się coraz bardziej niezbędne lub przynajmniej przydatne.
Nie znaczy to, że nie mam żadnych obaw co do przyszłości.  Mam! I to istotne. Podstawowa to czy jako senior z paru przewlekłymi dolegliwościami osobiście się o rozwoju stanu rzeczy przekonam. A druga, bardziej ogólna, czy jako społeczeństwo i grupa zawodowa nie zbiedniejemy, czy w trudnej sytuacji ekonomicznej będziemy dla pracodawców nadal w tej liczbie potrzebni. A nawet jeśli będziemy nadal pracowali, to w sytuacji inflacji, stale rosnącej drożyzny, dodatkowo rozkręcanej przez rządzących, co będziemy mogli za zarobione pieniądze, czy w moim przypadku dodatkowo za emeryturę,  kupić.

Znalezione obrazy dla zapytania: telepraca, zdjęcia



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz