środa, 1 maja 2019

Koniec kariery

No i nadszedł ten dzień. Wczoraj na początek posiedzenia Senatu Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, rektor uczelni, prof. Ewa Kurantowicz wygłosiła pod moim adresem pochwałę mego dzieła, jakim jest tworzona przez blisko 22 lata biblioteka ze stutysięcznym księgozbiorem, własnym lokalem oraz znakomitym zespołem pracowników, ostatnio istotnie uszczuplonym, podobnie zresztą, jak i lokal, choć akurat to uszczuplenie to nie za jej sprawą. Miło było słyszeć, że "tu powstawały nasze książki i artykuły". Wszyscy rektorzy stwarzali nam - i czytelnikom - tak długo jak mogli możliwie dobre warunki pracy. Zwłaszcza pierwszy długoletni rektor i główny twórca uczelni, prof. Robert Kwaśnica., za którego rządów biblioteka otrzymała nowoczesny lokal i wyposażenie.
Dostałem piękną wiązankę pąsowych róż i załącznik, którym ugoszczę najbliższych z okazji zbliżających się urodzin. Podziękowałem za te słowa, zaznaczając, że nie mógłbym osiągnąć tego, co  się udało, gdyby nie zaufano w moją wiedzę i doświadczenie zawodowe gdy zaproponowano mi stworzenie biblioteki i przez blisko 22 lata nie  zapewniano warunków, w których mógłbym je spożytkować.
Pani rektor dodała jednocześnie, że zostaję w uczelni, ale już na innych warunkach. Bo istotnie, kiedy kilka miesięcy oznajmiono mi,  bynajmniej nie ustami pani rektor, że obsada biblioteki zostanie zmniejszona do pięciu etatów, w tym dwóch na podstawie umowy zlecenia, i poproszono, żebym wskazał ofiarę,  która miałaby stracić status pracownika etatowego, zostać pozbawioną ubezpieczenia, utratę części praw emerytalnych i prawa do urlopu. Nie miałem żadnych podstaw, żeby kogokolwiek skrzywdzić i oddałem do dyspozycji siebie i mój etat. Byłem gotów odejść definitywnie, ale od rozmowy do rozmowy, od słowa do słowa, stanęło na tym, że będę pracował na podstawie umowy zlecenia w rozmiarze pół etatu, na razie do końca roku. Nic już nie znaczy ani mój, ani trojga pracowników status bibliotekarza dyplomowanego (w moim przypadku cieszyłem się nim od 1985 roku),  ani mój doktorat, ani blisko półwiekowy dorobek zawodowy oraz idący w setki publikacji dorobek naukowy i popularyzatorski.
Ale otrzymałem tyle słów wsparcia ze strony wielu członków społeczności akademickiej, w tym od kolejnych rektorów, że jakoś mi one wynagradzają tę nową sytuację.
No i zespół deklaruje chęć dalszej ze mną pracy.


Moją następczynią będzie pracująca ze mną niemal od samego początku mgr Agnieszka Kobiałka, absolwentka Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. Przez pierwszych chyba trzy lata wraz z trójką innych studentem pomagała mi jako studentka, pełniąc dyżury weekendowe, w  zamian za ulgę w opłacie czesnego. Wszystkie  były pracowite, charakteryzowały się dużą kulturą osobistą i odpowiedzialnością, więc gdy rektor - i promotor jej magisterium - zasugerował przyjęcie jej do biblioteki, zareagowałem z entuzjazmem, Skończyła potem studia podyplomowe z bibliotekoznawstwa i informacji naukowej, a przez ostatnie kilka lat honorowo pełni obowiązki bibliotekarza systemowego. Ma uzdolnienia plastyczne, które poparła ukończeniem studium, którego nazwy niestety nie pomnę). Ma w dorobku kilka publikacji naukowych i popularnych. Sprawdziła się zastępując mnie podczas moich dłuższych nieobecności. Nie mając stałego zastępcy powierzałem zastępstwa kolejnym wszystkim etatowym pracownikom, żeby "powąchali" kierowania i nie bali się ubiegać o stanowiska kierownicze w razie zaistnienia takich okoliczności.  I  sprawdzali się,  Agnieszka też. Kilkorgu się to przydało, gdy zmieniali miejsca zamieszkania lub poszukiwali lepszych zarobków.
Będę ją wspierał, a poza tym wprowadzał w środowisko zawodowe, w którym jest znana głównie jako świetna  zawodniczka w kręglach. Pamiętam, że gdy zaczynałem pracę zawodową (w Studium Nauczycielskim) nowa pani kierownik miała takie wsparcie w pracującym jeszcze na pół etatu dotychczasowym kierowniku, znakomitej postaci, jaką był profesor (miał taki zwyczajowy tytuł jako nauczyciel szkół średnich i pomaturalnych) Stanisław Sokołowski, dla mnie  wzór postawy obywatelskiej.
Czeka mnie z Agnieszką rozmowa w kwestii moich zadań w nowych warunkach. Spodziewam się, że będą nadal kształtował księgozbiór (gromadząc i opracowując nowości książkowe oraz ubytkując materiały zdezaktualizowane) oraz uczestniczył w obsłudze czytelników. Tym sposobem będę lepiej orientował się w ich potrzebach bez zasięgania opinii, jak to było do tej pory. Pół etatu może na to nie wystarczyć, więc w opracowaniu konieczne będzie szersze wsparcie ze strony innych członków zespołu. Wszyscy są w tym wprawni, więc nie powinno być problemu. Co najwyżej z czasem. Bo mimo zmniejszonej obsady będzie nam wszystkim zależało na zachowaniu jakości obsługi naszych bywalców.
Mamy "długi weekend" (choć mój dobry kolega uważa, że weekend to zawsze czas zaczynający się w piątkowe popołudnie i trwający do niedzieli), a potem zaczynam w nowej roli.


doświadczenie zawodowe i nie stwarzano warunków, w których mógłbym je spożytkować.
Pani rektor dodała jednocześnie, że zostaję w uczelni, ale już na innych warunkach. Bo istotnie, kiedy kilka miesięcy oznajmiono mi,  bynajmniej nie ustami pani rektor, że obsada biblioteki zostanie zmniejszona do pięciu etatów, w tym dwóch na podstawie umowy zlecenia i poproszono, żebym wskazał ofiarę,  która miałaby stracić status pracownika etatowego, nie miałem żadnych podstaw, żeby kogokolwiek skrzywdzić i oddałem do dyspozycji swoją osobę. Byłem gotów odejść definitywnie, ale od rozmowy do rozmowy, od słowa do słowa, stanęło na tym, że będę pracował na podstawie umowy zlecenia w rozmiarze pół etatu, na razie do końca roku. Nic już nie znaczy ani mój, ani trojga pracowników status bibliotekarza dyplomowanego (w moim przypadku cieszyłem się nim od 1985 roku),  ani mój doktorat, ani blisko półwiekowy dorobek zawodowy i naukowy.
Ale otrzymałem tyle słów wsparcia ze strony wielu członków społeczności akademickiej, w tym od kolejnych rektorów, że jakoś mi one wynagradzają tę nową sytuację.
No i zespół deklaruje chęć dalszej ze mną pracy.


Moją następczynią będzie pracująca ze mną niemal od samego początku mgr Agnieszka Kobiałka, absolwentka Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. Przez pierwszych chyba trzy lata wraz z trójką innych studentem pomagała mi jako studentka, pełniąc dyżury weekendowe, w  zamian za ulgę w opłacie czesnego. Wszystkie  były pracowite, charakteryzowały się dużą kulturą osobistą i odpowiedzialnością, więc gdy rektor - i promotor jej magisterium - zasugerował przyjęcie jej do biblioteki, zareagowałem z entuzjazmem, Skończyła potem studia podyplomowe z bibliotekoznawstwa i informacji naukowej, a przez ostatnie kilka lat honorowo pełni obowiązki bibliotekarza systemowego. Ma uzdolnienia plastyczne, które poparła ukończeniem studium, którego nazwy niestety nie pomnę). Ma w dorobku kilka publikacji naukowych i popularnych. Sprawdziła się zastępując mnie podczas moich dłuższych nieobecności. Nie mając stałego zastępcy powierzałem zastępstwa kolejnym wszystkim etatowym pracownikom, żeby "powąchali" kierowania i nie bali się ubiegać o stanowiska kierownicze w razie zaistnienia takich okoliczności.  I  sprawdzali się,  Agnieszka też. Kilkorgu się to przydało, gdy zmieniali miejsca zamieszkania lub poszukiwali lepszych zarobków.
Będę ją wspierał, a poza tym wprowadzał w środowisko zawodowe, w którym jest znana głównie jako świetna  zawodniczka w kręglach. Pamiętam, że gdy zaczynałem pracę zawodową (w Studium Nauczycielskim) nowa pani kierownik miała takie wsparcie w pracującym jeszcze na pół etatu dotychczasowym kierowniku, znakomitej postaci, jaką był profesor (miał taki zwyczajowy tytuł jako nauczyciel szkół średnich i pomaturalnych) Stanisław Sokołowski, dla mnie  wzór postawy obywatelskiej.
Czeka mnie z Agnieszką rozmowa w kwestii moich zadań w nowych warunkach. Spodziewam się, że będą nadal kształtował księgozbiór (gromadząc i opracowując nowości książkowe oraz ubytkując materiały zdezaktualizowane) oraz uczestniczył w obsłudze czytelników. Tym sposobem będę lepiej orientował się w ich potrzebach bez zasięgania opinii, jak to było do tej pory. Pół etatu może na to nie wystarczyć, więc w opracowaniu konieczne będzie szersze wsparcie ze strony innych członków zespołu. Wszyscy są w tym wprawni, więc nie powinno być problemu. Co najwyżej z czasem. Bo mimo zmniejszonej obsady będzie nam wszystkim zależało na zachowaniu jakości obsługi naszych bywalców.
Mamy "długi weekend" (choć mój dobry kolega uważa, że weekend to zawsze czas zaczynający się w piątkowe popołudnie i trwający do niedzieli), a potem zaczynam w nowej roli.

Idź do galerii ->


4 komentarze:

  1. Stefanie,

    Muszę napisać że praca z Tobą byłą zawsze dla mnie zawsze wyróżnieniem i prawdziwą szkołą fachu bibliotekarskiego. Szkoda że zamykasz (lub zamyka się przed Tobą) ten etap w życiu, mam nadzieję że Aga godnie przejmie po Tobie pałeczkę w zarządzaniu, i biblioteka nadal będzie tak pozytywnym miejscem, jak to było za twojego szefowania. Na pewno zamyka się pewna epoka w historii biblioteki, w której miałem zaszczyt parę lat pracować.

    PS. Łza się w oku kręci patrząc an zdjęcie ze starą Sową (ten pokoik to chyba jeszcze nie w oficynie?)

    Pozdrawiam

    Bogdan

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, Boguś za miłe słowa. Dobrze szło, bo miałem szczęście do ludzi.
    W poniedziałek formalnie przekażę pałeczkę Adze przy piwku. Będą też moi byli pracownicy: Kuba, Gosiak i Lecha.
    A zdjęcie przedstawia pierwsze miejsce biblioteki, na I piętrze. Budynek przy Wagonowej szkoła sprzedała. A nam wciśnięto dział promocji (mój gabinet i sekretariat) i wydawnictwo (część naszego wspólnego pokoju. I na tym się skończy.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Drogi Panie Stefanie

    W niedawnej rozmowie telefonicznej miałem już wprawdzie okazję wyrazić uznanie dla Pańskiej, jakże spełnionej, misji ukończenia wieloletniej pracy na etacie.
    Niemniej chciałbym ponownie przyłączyć się do licznych w tych dniach dowodów uznania stanowiących zasłużony miód na Pańskie serce.
    Jako niegdysiejszy Pański współpracownik, któremu z takim zaufaniem i akceptacją powierzał Pan opracowanie i przygotowanie do druku uczelnianych wydawnictw, pozostanie Pan zawsze w mej wdzięcznej pamięci jako wzór szefa uruchamiającego w podwładnym najlepsze cechy ambicji.
    Swoistym dowodem tego niech będzie m. in. Pański ostatni sms z życzeniami imieninowymi dla mnie nadany po ... 15 latach od ostatniego naszego kontaktu!
    Pomyślności, zdrowia, wszystkiego najlepszego!
    Z przyjaźnią
    Jerzy W.

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń