niedziela, 18 listopada 2018

Praga 1948 w powieści


Wrocławskie wydawnictwo Książkowe Klimaty przypomniało polskiej publiczności prozę czeskiego pisarza emigracyjnego Egona Hostovsky'ego znakomitą powieścią Zaginiony (Wrocław, 2016). 
Właściwie zbiorowym bohaterem jest grupa czeskich dziennikarzy i dyplomatów, będących w służbie już w okresie przedwojennym, z którego wywodzi się też sam autor, który krótko po wojnie wrócił do Pragi z placówki w Stanach i szczęśliwie został wysłany do Oslo, by ostatecznie na stałe osiąść w Stanach Zjednoczonych, dzięki czemu być może uszedł z życiem, a przynajmniej nie trafił w łapy czechosłowackiej bezpieki.
Pierwsze trzy powojenne lata w Pradze były okresem pewnego zawieszenia. U władzy znaleźli się komuniści, ale w rządzie byli jeszcze przedwojenni politycy, w tym na stanowisku ministra spraw zagranicznych syn Tomasza Masaryka Jan, zaś dziennikarze i politycy niższego szczebla miotali się ideowo między demokracją a komunizmem, ale część zdecydowanie trwałą na stanowisku demokracji, część  zaś opowiedziała się za komunizmem.

Jedni i drudzy utrzymywali kontakty z ambasadą amerykańską bądź to będąc w potrzebie, np. uzyskania wizy, bądź po prostu w roli agentów. Które to role pełnili też pracownicy ambasady.
Lutowy  przewrót w Pradze, dokonany przez ekipę sławionego przez lata Klementa Gottvalda, podczas którego został prawdopodobnie wyrzucony przez okno Jan Masaryk, a tysiące ludzi trafiło do więzień lub przed lufy karabinów wyostrzył podziały. Jedni z dnia na dzień zdeklarowali się jako komuniści, ratując tym sposobem życie, mieszkania lub posady, ale inni, także uważający się za komunistów, ale jednak mający jakieś poczucie przyzwoitości uznali, że z różnych powodów (aktywność polityczna przed wojną, żydowskie pochodzenie lub właśnie kontakty z ambasadą amerykańską raczej trafią do więzień niż uchronią - i tak już tylko pozorną - wolność. Sami dostrzegają zresztą absurdalność sytuacji, w której oni, komuniści, ścigani są są przez komunistów.
Trochę pod koniec powieści za dużo jest deklamatorstwa wybranych postaw głównych protagonistów, ale nie ujmuje to ani trochę atmosfery narastającego dramatyzmu sytuacji. Powieści bądź co bądź szpiegowskiej, ale mocno osadzonej na tle politycznym i społecznym.
Pochłaniając kolejne setki stron (powieść liczy ich ponad 400) zachodziłem w głowę, kto jest tytułowym "zaginionym", dopiero na ostatnich stronach okazała się nim postać właściwie nie występująca na stronicach książki, ale to właśnie wokół niej koncentruje się uwaga przewijających się osób. I to właśnie ona znika.
To już kolejna powieść w przekładzie Andrzeja Jagodzińskiego, w którym widoczne jest mistrzostwo słowa, ale i umiejętność odmalowanie "czeskości", choc z pewnością jest ona inna niż  w opisie losów Jozefa Szwejka czy bohaterów powieści i opowiadań Hrabala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz