Nie przeczytałem jej jeszcze całej (ale z pewnością zechcę doczytać, bo choć opowiadania nie są moją ulubioną forma literacką, to akurat te trzy przeczytane zachęcają do przeczytania reszty), bo zaniedbałem ostatnio lekturę prasy, a tam też jest co czytać z uwagą i rozmysłem. Jednak zwłaszcza historia o trzech starych, ale zadziwiająco żywotnych ciotkach, które napadły na kantor na Mazurach, za co trafiły w końcu za kratki, gdzie dosyć rzec można namieszały, narobiła mi apetytu na resztę książki. Znakomicie zarysowane trzy odmienne charakterologicznie sylwetki, trzy całkowicie różne i na swój sposób barwne historie życiowe, a to wszystko w żywym, podszytym lekką ironią języku. A do tego brzmiące naturalnie dialogi, gotowe do przeniesienia żywcem na plan filmowy.
Trochę szkoda, że ta wciągająca historia nie została pociągnięta dalej. Bo nagle trzy siostry w rezultacie rewizji wyroku odzyskują wolność i historia kończy się trochę naciąganym happy endem.
A pierwsze opowiadanie w tym w pewnym sensie debiutanckim tomie Barbary Dziewięckiej-Figiel, bo wcześniej autorka wydała tylko tomik wierszy oraz dwugłos Niemki i Polki mieszkasjących w tym samym "Domu pod Lipami", ale w różnym czasie, bo pierwsza do wojny, a druga już po niej, nie zapowiada takiej erupcji talentu narratorskiego. To raczej wprawka literacka, prosta historyjka nie znajdującej satysfakcji z pracy rejestratorki w przychodni.
Trzecia zaś to historia z pogranicza realności i magii o spotkaniach spędzającego wakacje we wsi nad Bałtykiem mężczyzny z uroczą kobietą, która wedle opowieści gospodyni wynajmowanej wczasowiczom kwatery okazuje się czarownicą, a jej pocałunek, do którego doszło podczas ostatniego z nią spotkania nie wróży niczego dobrego.
Podobno takich opowiadań z pogranicza jawy i magii jest w tym tomie więcej. Jeśli są tak samo smacznie podane, to choćby dla nich chciałoby się sięgnąć po tę książkę jeszcze raz.
No i będę szukał tych historii o Domu pod Lipami. Sam wszak spędziłem dzieciństwo i wczesną młodość w domu poniemieckim na Dolnym Śląsku.
No i będę szukał tych historii o Domu pod Lipami. Sam wszak spędziłem dzieciństwo i wczesną młodość w domu poniemieckim na Dolnym Śląsku.

Wspaniale, że Barbara Dziewięcka-Figiel napisała swoje opowiadania. Szkoda, że ja, który mieszka w Użhorodzie (Ukraina) blisko granic Polski, nie mogę zapoznać się z tym zbiorem Pani. Piotr Bobonicz.
OdpowiedzUsuńPanie doktorze, następne opowiadania czytało się jeszcze lepiej. Najfajniejsze są z Oksfordem, kotem Oksfordem. Kotem niezwykle mądrym, dostojnym, inteligentnym, błyskotliwym i...gadającym ludzkim głosem. Super pomysł. Opowiadania lekkie, łatwe i przyjemne, doskonałe jako literatura wprowadzająca w dobry nastrój na dzień dobry lub do poduszki, na dobranoc. Polecam. Irena Augustynowska
OdpowiedzUsuń