środa, 23 listopada 2016

60 lat studiów bibliotekoznawczych we Wrocławiu. Relacja z uroczystości i garść wspomnień sprzed pół wieku

Dziś brałem udział w jubileuszu Instytutu Bibliotekoznawstwa. Spotkałem swoich dawnych wykładowców (niewielu ich już zostało), kolegów i koleżanki, z którymi przez kilkanaście lat współpracowałem jako asystent, a potem adiunkt w Instytucie oraz moich studentów, tych, którzy jako dyrektorzy bibliotek lub profesorowie zostali na uroczystość zaproszeni lub przyjechali jako uczestnicy okolicznościowej konferencji naukowej na temat książki w kulturze.
Imprezę zaszczycił swą obecnością nowy rektor uniwersytetu prof. Adam Jezierski, który nie tylko przemówił, ale wręczył Złoty Medal Uniwersytetu prof. Krzysztofowi Migoniowi, a potem na zabytkowych organach z XVII w. zagrał hymn na cześć laureata, a potem jeszcze krótki utwór na organy Bacha. Bo to chemik z artystyczną duszą.
Trudno w takiej sytuacji nie wrócić pamięcią do moich lat studenckich w katedrze, as potem instytucie oraz do lat pracy.
Pół roku temu napisałem o egzaminie wstępnym na studia (Zdarzyło się pół wieku temu), więc teraz parę refleksji o pierwszych wrażeniach ze studiów.
Zanim jednak zaczęło się studiowanie zostałem wezwany na wrześniowy obóz dla pierwszoroczniaków w ośrodku wojskowym w Wędrzynie w Zielonogórskiem. Jechało się tam pociągiem cały dzień. Było nas tam ze dwie lub trzy setki, a kadrę stanowili uniwersyteccy urzędnicy oraz młodzi działacze organizacji młodzieżowych i partyjnych, wśród nich studenci starszych lat. Okazało się bowiem, że w części świeżo przyjętych studentów dojrzano przyszłych aktywistów. Dlatego też dość regularnie odbywały się ni to zebrania ni szkolenia, na które przyjeżdżali starsi działacze partyjni oraz kadra kierownicza uczelni. No i część obozowiczów zaczęłą działać jak nie Związku Młodzieży Socjalistycznej (do którego zostałem zapisany, podobnie jak cała X klasa liceum w Złotoryi), to w Zrzeszeniu Studentów Polskich.
Należałem do tych migających się od tych zajęć. Preferowałem zbieranie grzybów w okolicznych lasach, a gdy udało się ich trochę zebrać, wieczorami czyściłem je, kroiłem i nizałem na nitki, żeby je suszyć, najczęściej w salach, które nie były zajęte przez obozowiczów. A poza tym chodziliśmy do wsi po piwo i biesiadowali. Lubiłem też pojedynki słowne na tematy polityczne i światopoglądowe z pierwszorocznym studentem prawa Leonem Kieresem, obecnym członkiem Trybunału Konstytucyjnego, a wcześniej szefem IPN-u i parlamentarzystą. Zaspokajało to próżność nas obu, bo mieliśmy dość liczną widownię. A mnie dodawało trochę pewności, że jako prowincjusz radzę sobie w dysputach z innymi studentami.
Pożytek z obozu był taki, że poznałem kilkanaścioro moich koleżanek i kolegów, więc gdy przyjechałem do Wrocławia, byłem już trochę otrzaskany towarzysko i miałem już pewne towarzystwo. Na uroczystej inauguracji i immatrykulacji nie miałem dzięki temu poczucia samotności.
A zajęcia dydaktyczne zaczęły się przywitania nas przez kogoś z kierownictwa katedry, nie pamiętam jednak przez kogo, a potem zabrał głos mgr Stanisław Jerzy Gruczyński, który poinformował nas o różnych sprawach porządkowych, o tym, w jakich sprawach możemy liczyć na jego pomoc i urządził nam wycieczkę do miejsc, które powinniśmy byli często odwiedzać, czyli czytelnię zbiorów specjalnych, która służyła też jako czytelnia literatury bibliotekoznawczej, bibliotekę Ossolineum oraz wypożyczalnię i czytelnię główną Biblioteki Uniwersyteckiej. Wszędzie zostaliśmy poinstruowani o zasadach korzystania ze zbiorów i usług, a w tej ostatniej bibliotece musieliśmy niedługo potem odstać całe godziny, żeby się zapisać i otrzymać karty biblioteczne.
Zostaliśmy też oprowadzeni po gmachu głównym uniwersytetu, gdzie chodziliśmy potem na wykłady z filozofii i ekonomii politycznej oraz odbywaliśmy zajęcia wojskowe. Męska część studentów musiała bowiem stanąć przez komisją wojskową, która kwalifikowała do odbycia służby wojskowej. A po zakwalifikowaniu zgłosiliśmy się na pierwsze zajęcia wojskowe, nota bene w dzisiejszym pięknie odrestaurowanym Oratorium Marianum, w naszych czasach zwanym sala muzyczną, zamalowaną całą na biało, w której stały rzędy ław. Tam otrzymaliśmy mundury wojskowe (bluza, spodnie, płaszcz, czapka) oraz buty. Potem zaś przez dowódcę kompanii, podpułkownika w dość podeszłym wieku, mówiącym po polsku z dziwną składnią i kresową wymową. Okazało się, że najważniejsze to punktualność, poszanowanie dla umundurowania i krótkie włosy. Wyjaśnił, że długimi włosami mogą imponować czeladnicy u szewca, a my jako studenci mamy imponować  schludnością i kulturą zachowania.
O zajęciach, wykładowcach, egzaminach i zaliczeniach - następnymi razy

Znalezione obrazy dla zapytania biblioteka uniwersytecka na piasku Tak to wyglądało w czasie moich studiów

Znalezione obrazy dla zapytania biblioteka uniwersytecka na piasku A to Czytelnia zbiorów specjalnych, w budynku"Na Piasku", gdzie często siadywaliśmy całymi godzinami. Ale woleliśmy mniejsza czytelnie na zapleczu, żeby nie być na oczach surowych pan bibliotekarek, dla których cisza była świętością

6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe wspomnienia! Czekam na ciąg dalszy! Jako studentka I roku filologii klasycznej musiałam pojechać do Wędrzyna na praktykę pedagogiczną.Rok 1979.Naszym mieszkaniem były baraki na polskim poligonie.Kolonie te nie były miłym czasem, brak herbaty, żadnych rozrywek wieczorem.Podopieczni notorycznie uciekali przez płot do lasu.Jednak zawsze wracali, przyprowadzani przez radzieckich żołnierzy. No i na szczęście w lesie były jagody :)Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  2. W styczniu 2017 roku będzie 5 rocznica otwarcia Biblioteki Głównej Uniwersytety Wrocławskiego. To już drewniane gody. Jak ten czas leci, a dyrektorka i rektor jeszcze nie zdążyli przeprowadzić Biblioteki Głównej Uniwersytety Wrocławskiego do nowej siedziby.

    OdpowiedzUsuń
  3. O ile wiem, Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego, bogatsza w zbiory niż ta we Wrocławiu, potrzebowała na przeprowadzkę kilku miesięcy. Ale tam nie było afer z budową i wyposażeniem. A dyrekcja miała kompletną koncepcję logistyczną przeprowadzki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Średnia kadra kierownicza nie przekazuje w dół wiernie poleceń dyrekcji. Skutek jest taki że dyrektorka osobiście wydaje polecenia bibliotekarce pakującej do pudeł.

      Usuń
  4. Kto powierzył funkcje średniej kadrze kierowniczej? Portier?

    OdpowiedzUsuń