Dziś mijają dwa tygodnie mego pobuytu na kuracji. Pozytywne skutki dla zdrowia chyba są. Mnuiej kaszlę i mniej się męczę na gimnastyce i chodząc po schodach i nie ma chyba dystansu, którego przejcie sprawiłoby uczucie zmęczenia.
Wczoraj poszedłem pieszo na dworzec, żeby kupić sobie bilet powrotny. Okazało się, że dworzec jest wprawdzie w odległosci ok. 2/3 drogi od hotelu do mola, ale trzeba jednak do tego mola dojść, przejść przez tory kolejowe i zawrócić. Po pół godzinie stania w kolejce miałem już bilet, a potem jeszcze obszedłem sobie centrum miasta, wpaem do jakiejś - zupełnie pustej! - kawiarenki na kawę i autobusem wróciłem na kwaterę. Bo jednak trzeba było zdążyć na kolację.
Dokończyłem wreszcie czytanie wspomnień Mieczysława Jastruna. Jak już zaznaczyłem wcześniej, obejmują one lata dzieciństwa autora, i część okresu drugiej wojny, spędzonej najpierw we Lwowie, a potem, po zajęciu miasta przez hitlerowców - w Warszawie, gdzie zarabiał na życie lekcjami na tajnych kompletach, a ponadto jako osoba pochodzenia żydowskiego korzystał z pomocy organizacji Żegota. Kiedy grunt zaczął mu się palić pod nogami i był poszukiwany przez Gestapo, osiedlił się pod Warszawą. Jednak dostatecznie blisko, żeby widzieć łunę płonącej po Powstaniu Warszawskim stolicy.
Nawiasem, kiedy kilka lat temu nieżyjący już Władysław Bartoszewski wyznał, że w czasie okupacji mniej bal się Niemców niż polskich szmalcownikow, posypaly się na niego gromy ze strony prawicowcow i polityków PiS. Jastrun nie szczedzil słów nienawiści wobec Niemców, ktorym odmawial wrecz prawa czucia się ludźmi, ale wyznał, że maksymalnie ograniczal kontakty z Polakami, w obawie, że mogą okazać się szmalcownikami. Raz zresztą cudem wywinal się trzem takim zbirom.
Nawiasem, kiedy kilka lat temu nieżyjący już Władysław Bartoszewski wyznał, że w czasie okupacji mniej bal się Niemców niż polskich szmalcownikow, posypaly się na niego gromy ze strony prawicowcow i polityków PiS. Jastrun nie szczedzil słów nienawiści wobec Niemców, ktorym odmawial wrecz prawa czucia się ludźmi, ale wyznał, że maksymalnie ograniczal kontakty z Polakami, w obawie, że mogą okazać się szmalcownikami. Raz zresztą cudem wywinal się trzem takim zbirom.
Z okresu powojennego w książce znajduje się relacja z pobytu w Krakowie, podczas którego odwiedzał miejsca znane z okresu międzywojennego, gdy studiował i mieszkał u stóp Wawelu.
W sumie książka obejmuje ok. pięć z osiemdziesięciu lat życia pisarza. Reszty lat życia - i tak niepełnej - szukać trzeba w prozie Jastruna, w tym w powieściach, których bohaterowie występują pod wymyślonymi imionami i nazwiskami. No i chyba przyjdzie mi je przeczytać. A także bliżej poznać przynajmniej część twórczości poetyckiej. Bo od lat studenckich nie mialem z nia kontaktu. Chciałbym jtteż przekonać się, na ile poecie udało się być nie tylko wnikliwym komentatorem własnych przeżyć i myśli, ale być na tyle oryginalnym, żeby nie dać się przypisać do żadnej międzywojennej, ani powojennnej grupy czy nurtu literackiego.
To jest szczegolny typ pisania o własnym życiu, właściwy poecie, czyli nasycony metaforami oraz refleksją nad zdarzeniami, które były jego udzialem, lub których był świadkiem. Czytelnik zyskuje wiec dzieki lekturze nie tylko wiedzę, ale i mądrość, którą autorssię z nim dzieli.
To jest szczegolny typ pisania o własnym życiu, właściwy poecie, czyli nasycony metaforami oraz refleksją nad zdarzeniami, które były jego udzialem, lub których był świadkiem. Czytelnik zyskuje wiec dzieki lekturze nie tylko wiedzę, ale i mądrość, którą autorssię z nim dzieli.
Książka opatrzona jest wnikliwymi notami edytorskimi oraz posłowiem znanego krytyka literackiego Ryszarda Matuszewskiego, którego Jastrun poznał w czasie wojny i uważał za surowego krytyka jego poezji, gdy ten tymczasem zaklina się, że zupełnie bezpodstawnie.
Chcąc nie chcąc przypomniały mi się autobiograficzne opowiadania i powieści zmarłego dwa lata temu Jana Burakowskiego, który również swoje dzieciństwo i młodość zawarł w wielce udatnej tworczości par excellance literackiej. O niejednym tomie tej prozy zresztą tu pisałem. Szkoda tylko, że jej edycja pozbawiona wnikliwego wkładu fachowego edytora nie nabrała pełnego blasku. Może jednak i jego pisma znajdą kiedyś kogoś, kto nada im pełny artystyczny kształt.
http://forum.gazeta.pl/forum/w,72,157213053,157213053,Mobbing_w_B_i_b_l_i_o_t_e_c_e_Uniwersyteckiej_2_.html?so=2
OdpowiedzUsuńTo wpis p. JG o tym, że usunięto jego wypowiedzi między 11 a 15 grudnia 2015. Pan Jan cytuje swoje usunięte wypowiedzi, przytacza też wypowiedzi inne, usunięte. Rzeczona dyskusja dotyczyła dymisji kierownika oddziału p. Ż. z powodu zaniedbań przy realizacji grantów, co może się skończyć zabraniem pieniędzy danymi na te granty przez ministerstwo. Aby ratować jeden z grantów prace które powinien wykonać w terminie p. Ż. zrobili inni pracownicy BUWr.
Warto zwrócić uwagę na to, że usunięto wypowiedzi p. JG i innych uczestników piszących o tym co się dzieje z grantami p. Ż. a nie usunięto wypowiedzi z fałszywych adresów IP szkalujących p. Jana z dni 11-15 grudnia 2015. Znamienne jest też to, że administrator forum toleruje wypowiedzi z fałszywych adresów IP niecenzuralne w formie.