niedziela, 24 maja 2015

(Ty)Dzień Bibliotek i Bibliotekarzy

Kiedy jako przewodniczący Stowarzyszenia Bibliotekarzy miewałem okazję uczestniczyć w imprezach z Okazji Tygodnia Bibliotek w Wielkiej Brytanii czy Niemczech, marzył mi się taki tydzień w Polsce. Były to bowiem tygodnie wypełnione z jednej strony imprezami bibliotecznymi w całych krajach trwającymi rzeczywiście przez cały tydzień, a z drugiej strony biblioteki i bibliotekarstwo były przez ten czas silnie obecne w mediach. Toczyła się autentyczna debata publiczna o bibliotekach, książkach oraz ich obecności w życiu społecznym.
My zaś mieliśmy swój Dzień Bibliotek, obchodzony tradycyjnie 8 maja, a częściej we środę lub czwartek tygodnia, w którym wypadała ta data. Wtedy bowiem biblioteki miały tzw. dzień pracy wewnętrznej i można było świętować bez szkody dla dostępności do bibliotek. Świętować, czyli organizować okolicznościowe akademie lub innego typu uroczyste spotkania, czasem połączone z jakimś poczęstunkiem (dziś mawia się cateringiem), rozdaniem nagród lub upominków


Kiedy więc zaistniały warunki dla swobodniejszej działalności organizacji pozarządowych, skorzystało z tego i Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich i ogłosiło na początku lat dziewięćdziesiątych, że obchodzony będzie w Polsce Tydzień Bibliotek i Bibliotekarzy. Można więc było mieć nadzieję, że i w Polsce święto bibliotek i bibliotekarzy będzie trwało cały tydzień - zarówno w bibliotekach, jak i w mediach. Przez jakiś czas te nadzieje zdawały się potwierdzać: biblioteki organizowały okolicznościowe wystawy, cykle imprez czytelniczych, a kilka lat temu nasza koleżanka z Łodzi zorganizowała imprezę rowerową "Odjazdowy Bibliotekarz", która się przyjęła i z każdym rokiem przybywa miejsc w kraju, w których ona się odbywa. Sam na tę okoliczność sprawiłem sobie kilka lat temu rower. Oczywiście, korzystam z niego częściej, niż raz w roku. Zacząłem nawet w ładne dni jeździć nim do pracy. Zaś koleżanka z naszej biblioteki zaczęła organizować doroczne turnieje kręglarskie dla bibliotekarzy Wrocławia. Nie znaleźliśmy naśladowców w kraju, ale 25 maja odbędzie się już czwarty taki turniej (choć organizatorka upiera się, że trzeci) i powoli staje się impreza oczekiwaną. We Wrocławiu kilka lat temu uaktywnili się bibliotekarze akademiccy, organizując w tynku imprezy otwarte oraz dyskusje środowiskowe. Niestety, spotkały się z krytyką, że nie zostały uzgodnione z lokalnymi strukturami Stowarzyszenia Bibliotekarzy i organizujące je koleżanki dały sobie spokój. Szkoda, bo w tym roku sam chciałem zgłosić temat dyskusji otwartej - o powinnościach bibliotekarza.
Głosy otoczenia (np. że przejażdżkę rowerową lepiej organizować w końcu maja lub wręcz w czerwcu, kiedy jest większa pewność, że będzie panowała sprzyjająca aura, sprawiły jednak, że imprezy te rozciągają się w czasie tak dalece, że przestały wpisywać się Tydzień Bibliotek.
W rezultacie skończyło się na tradycyjnych akademiach, z nagrodami i upominkami, ewentualnie okolicznościowymi przemówieniami, częścią artystyczną i cateringiem, a państwowi czy lokalni notable pojawiają się, żeby wręczyć odznaczenia, po czym ogłaszają, że wzywają ich inne pilne obowiązki, zaś ewentualna dalszą obecność zlecają podległym sobie urzędnikom.
Tydzień Bibliotek zupełnie nie obchodzi mediów. Jeśli pojawia się dziennikarz, wyposażony najwyżej w notesik i długopis, to po oto, żeby spisać listę nagrodzonych i odznaczonych, żeby poprzedzona dwoma - trzema zdaniami umieścić ja w lokalnej gazecie lub na stronie internetowej gminy. No bo o czym tu rozprawiać? Co innego, gdy Biblioteka narodowa ogłosi kolejny tragiczny raport o stanie czytelnictwa. Wtedy można ponarzekać na rodaków i ewentualnie podywagować o tym, że barierą są ceny książek. A można przecież zwrócić uwagę na to, że tych książek brakuje w bibliotekach, gdyż dostają one na ten cel za mało pieniędzy. Ważniejsze są przecież helikoptery i wozy pancerne dla armii.
Więc w efekcie mamy de facto Dzień Bibliotek, tyle, że w ramach tygodnia. I na szczęście pamiętają o tym nie tylko sami bibliotekarze. W tym roku nasza biblioteka odebrała liczne życzenia nadesłane mailem, pocztą tradycyjną, pracownicy i doktoranci naszej uczelni, a także rektor przyszli, żeby złożyć życzenia osobiście, ale najbardziej ucieszyły nas dzieci z zaprzyjaźnionego przedszkola, które przyszły w licznej grupie z wykonanymi własnoręcznie (z pomocą pań i panów nauczycieli) kwiatkami z papieru i kartonu oraz laurkami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz