wtorek, 11 czerwca 2013

W Stowarzyszeniu Bibliotekarzy (chyba) bez zmian

7 i 8 czerwca odbył się dziewiąty Zjazd Delegatów Stowarzyszenia Bibliotekarzy w moim życiu. Jak się w jego trakcie okazało, dość wiele moich koleżanek i kolegów po fachu, zwykle o kilka lub kilkanaście lat starszych ode mnie, również po raz pierwszy pojawiła się na tym szczeblu organizacyjnym w 1981 roku. Był to zjazd nadzwyczajny, zwołany w rok po zjeździe zwyczajnym, na fali przeżywającej wtedy apogeum euforii ruchu "Solidarności". Zmiótł on z centrum chyba cały wybrany raptem rok wcześniej Zarząd Główny, w którym było przecież wielu ludzi z autentycznym dorobkiem zawodowym i społecznym. Ale takie są chyba prawa, które rządzą życiem społecznym na zakrętach historii. Najniespodziewaniej dla wszystkich. a zwłaszcza dla siebie samego, wróciłem z niego jako prezes organizacji. I z rozmów z weteranami owego zjazdu wynika, że od owego czasu ten ostatni był najbardziej spokojny, żeby nie rzec nudny.



Zgodnie z moimi przewidywaniami cała merytoryczna dyskusja to były jałowe w gruncie rzeczy wezwania, żeby nowo wybrany Zarząd Główny nie dopuszczał do łączenia bibliotek publicznych z innymi instytucjami kultury. Merytorycznie w tej sprawie wypowiedział się najwybitniejszy prawnik wśród bibliotekarzy i bibliotekarz wśród prawników Bolesław Howorka, który zwrócił uwagę, że biblioteki zwolnione są z opłat z tytułu wypożyczeń multimediów, gdyby więc włączono je do domów kultury, jak to się tu i ówdzie dzieje, i straciłyby one tym sposobem osobowość prawną, musiałaby opłaty wnosić. Reszta to były głosy typu "nie bo nie". Dobrze, że ktoś z delegatów zwrócił uwagę, że nie można przyjąć zaproponowanego wniosku, żeby prezes SBP wetował wszelkie wnioski dyskutowane na forum Krajowej Rady Bibliotecznej w sprawie łączenia bibliotek publicznych z innymi bibliotekami lub placówkami kultury, bo wtedy nikogo głos przedstawiciela środowiska by nie interesował. Będzie mógł kierować się własna wiedzą i rozsądkiem.
Inne sprawy ustrojowe bibliotekarstwa i zawodu bibliotekarza zdawały się nikogo nie interesować. Chciałem zabrać głos w sprawie podjęcia prac nad deontologią zawodu, ale nie było klimatu do dyskusji, więc dałem sobie spokój.
Tym bardziej należało to osobie darować, że zniecierpliwienie zebranych spowodowało moje drugie wystąpienie w dyskusji nad zmianami w statucie Stowarzyszenia. Pierwszy mój wniosek, żeby zwrot, mówiący, że członkami rzeczywistymi SBP mogą być "obywatele Rzeczypospolitej Polskiej i cudzoziemcy, którzy..." zastąpić zwrotem "wszyscy, którzy..." przepadł, bo "nie ma się co wstydzić nazwy kraju", ale drugi, również kosmetyczny (wyszło mi z głowy, czego dotyczył) jednak przeszedł.
Natomiast jeśli chodzi o wybory, zasada, że zmian w Zarządzie Głównym dokonuje tak naprawdę biologia, obowiązuje nadal. Prezesem została na trzecią kadencję dotychczasowa prezes Elżbieta Stefańczyk, która przed wyborami składu nowego zarządu zarekomendowała w imieniu zarządu ustępującego wszystkich chyba członków tego gremium, którzy przyjechali na zjazd z mandatami delegatów i dwie czy trzy osoby nowe, dość młode. Dziw więc, że w nowym składzie znalazła się zgłoszona "z sali" młoda nowa przewodnicząca Okręgu SBP we Wrocławiu Joanna Golczyk. Nie uszedł uwagi sposób zgłoszenia na przewodniczącą kandydatury dotychczasowej przewodniczącej. Ledwie padł wniosek i kandydatka się zgodziła, już padł wniosek o zamknięcie listy. Trzeba było mieć refleks sprintera, że zgłosić jeszcze inną kandydaturę. Inna sprawa, że chyba nikt z obecnych do tej funkcji nie pretendował...
Po doświadczeniach przewodniczącej, która w trakcie kadencji utraciła swoje stanowisko kierownicze w Bibliotece Narodowej, zgłoszony został wniosek, żeby Zarząd Główny mógł zatrudnić przewodniczącą na etacie.Oczywiście "warszawka" był sprzeciw, bo to przecież byłby niebezpieczny precedens. Jakby "niebezpiecznym precedensem" nie było użycie po raz pierwszy koła, kosy do koszenia zboża (pamiętna fraza z "Konopielki" Redlińskiego: "Żyto kosą?") lub podjęcia studiów uniwersyteckich przez kobietę. Stanęło w końcu na tym, że "Zarząd Główny rozpatrzy" taką możliwość. Dobre i to.
A jak będzie przez następne cztery lata? Miniona kadencja na tle poprzednich była postępem Niewielkim, ale widocznym. Bardziej widocznym niż w ogniwach terenowych. Motorem bardziej widocznego przyspieszenia byłby nacisk terenu. Ten jednak zamiast tworzyć nacisk na odważne zmiany, z trudem wlecze się w tyle. Albo podejmuje działania nawet czasem oryginalne i potrzebne, ale jakby obok Stowarzyszenia.

2 komentarze:

  1. Jestem ciekawa, co pana zdaniem można określić znaczącym postępem (w odróżnieniu o niewielkiego postępu obecnej kadencji), a także jakiego rodzaju odważne zmiany miałby promować teren, o którym Pan pisze.

    Przez ostatnie 4 lata blisko współpracowałam ze stowarzyszeniem. Pozostając jednocześnie poza środowiskiem bibliotekarzy (z racji innego przygotowania i doświadczenia zawodowego) mogłam przyjrzeć się organizacji jako całości na przestrzeni lat oraz śledzić zmiany dokonujące się nie tylko na poziomie liderów organizacji ale też w okręgach i kołach. Moja perspektywa - siłą rzeczy - jest odmienna od Pana. Określiłabym ją bardziej pozytywną.

    Na koniec refleksja. Pracy, jaką wkładają ludzie w przeprowadzenie zmiany w danej organizacji czy środowisku nie widać gołym okiem. Ona przejawia się w zapoczątkowanych procesach, które zmieniają kulturę organizacji, a więc i styl jej działania.

    Pozdrawiam,
    N. Gryczko

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowna Pani, oceny z natury rzeczy są subiektywne. Ta moja bierze się m.in. z rozmów, jakie przeprowadziłem w czasie zjazdu. Ale też i z obserwacji. Na szczeblu centralnym to i owo się udało. Zbudowano strategię długookresową (moim zdaniem zbyt wszystkoistyczną, co w znacznym stopniu osłabia jej "siłę rażenia"), stworzono ciekawy i funkcjonalny portal, wreszcie dokonano weryfikacji stanu członkowskiego i wydano legitymacje członkowskie, nauczono się pozyskiwać pieniądze na niektóre działania. A tzw. teren? Wystarczy popatrzeć na strony www okręgów. Owszem są, ale informacji jak na lekarstwo. Z tego roku głównie o obchodach Dnia Bibliotekarza i o wyborze bibliotekarza roku. Nawet nie ma protokołów zjazdów okręgowych. Na stronie okręgu dolnośląskiego swojej podstrony nie ma żaden oddział, a z kół podstronę ma tylko jedno - bibliotek uczelni niepaństwowych. Też zresztą dawno nieaktualizowane. I trudno tu komuś nawet czynić zarzut, skoro z wszystkich bibliotek uczelni niepaństwowych Wrocławia obsadę wieloosobową ma już tylko biblioteka Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, w której zatrudnienie wzrosło.

    OdpowiedzUsuń