W tym tygodniu wypadają moje urodziny. Dość okrągłe. Wchodzę
bowiem w wiek emerytalny. Już złożyłem u rektora podanie o rozwiązanie umowy o
pracę z tego tytułu i drugie podanie - o podpisanie nowej umowy. Bo chciałbym
pracować dokąd głowa będzie służyć, nogi nosić, a uczelnia będzie mojej pracy
potrzebowała.
Kiedyś, gdy jako uczeń poznawałem biografie polskich
pisarzy, Żeromskiego, Reymonta, Tuwima, pocieszałem się w duchu, że mam szansę dożyć ich
lat. Bo przecież ludzie żyją coraz dłużej. A dziś okazuje się, że żyję dłużej niż oni i marzy mi się, że osiągnę wiek
Hena czy Miłosza, czyli przekroczę dziewięćdziesiątkę. Tymczasem cieszę się
z każdego przeżytego dnia, miesiąca i roku, bo cieszy mnie życie, rodzina, to,
że żyję w wolnym kraju, choć nie całkiem tak rządzonym, jakbym chciał. Mogło jednak być gorzej. Bo przecież było.
Oto w piątkowe popołudnie, po godzinie na kręgielni, na
którą zgodnie z „nową świecką tradycją” zaprosiłem całą załogę, pojechaliśmy do
tzw. „ogrodów szkoły", czyli miejsca, gdzie od 16 lat organizowane są czerwcowe
pikniki w rocznicę powstania uczelni. A tam już grillowały się kiełbaski,
szaszłyki, a na stole czekały rozmaite sałatki pomysłowo skomponowane przez moje współpracownice (a może i współpracowników?) i butelka wina na toast.
Mariusz, który w wyniku losowania (w ten sposób ustaliliśmy kto odpowiada za
obchody urodzin kolegów i koleżanek i za składkowy prezent, ewentualnie także za wysondowanie jubilata w sprawie związanych z nim marzeń czy oczekiwań) złożył mi w imieniu
wszystkich życzenia oraz wręczył prezent (gustowną koszulę w prążki i pasujący
do niej krawat), a potem rozległo się zespołowe „Sto lat”. Nie gromkie, bo
jednak personel biblioteki nie jest tak liczny. No i tak biesiadowaliśmy ponad
pięć godzin. Nie zdołaliśmy nawet zjeść wszystkiego, co zostało przygotowane.
Wypiłem chyba ze trzy lampki wina i w sumie chyba jeszcze butelkę piwa.
Nie bez pewnych obaw sięgnąłem w domu ok. północy po
glukometr. A tu poziom cukru tylko 99. Jak u zdrowego człowieka, i to
rano! Dzieci przekonują mnie, że jest
tak, jak powiedziała pani doktor w szpitalu, że cukrzyca wystąpiła wraz z
zapaleniem płuc i może się cofnąć. Ale nie mam odwagi żeby całkowicie odstawić
leki. Już i tak biorę jedną trzecią tego co brałem po wyjściu ze szpitala. A
dietę i osiągniętą dzięki nim sylwetkę
polubiłem. Muszę tylko kupić parę nowych spodni, bo te co mam są za obszerne.
W sobotę czekają mnie urodziny w domu, a w poniedziałek
niosę do biblioteki tort i coś czym można wznieść godny tej rocznicy toast.
Składam najserdeczniejsze życzenia, i życzę kolejnych lat w tak świetnej formie.
OdpowiedzUsuńByła Studentka z UŚ:)
Miło mi! Dziękuję za życzenia i za pamięć
OdpowiedzUsuńCiepłe życzenia urodzinowe również z Mazowsza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :-)
Wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim zdrowia i zadowolenia z pracy.
OdpowiedzUsuńDawna Studentka Bibliotekoznawstwa z UŚ
Dziękuję Wam, dziewczyny. Miło, że pamiętacie o swym starszym koledze po fachu.
OdpowiedzUsuń