niedziela, 28 kwietnia 2013

Demokracja, lewicowość i media



Tym razem gościem Klubu Przedsiębiorczości był znany dziennikarz „Polityki” Jacek Żakowski, pisujący także felietony w „Gazecie Wyborczej”. Uważa się go za dziennikarza o poglądach lewicowych, nierzadko wygłaszającego tezy uznawane za kontrowersyjne, choć przecież poparte są faktami i logicznie uzasadnione. Sam podziwiam go za dobór trafnych i oryginalnych metafor, które pełnią u niego funkcję szkieletu, na którym buduje on całą konstrukcję wywodu.
Również tym razem Żakowski wypowiedział kilka oryginalnych – przynajmniej dla mnie - sądów. Zaczął od stwierdzenia, że lewica od XIX wieku bazuje na tym samym: staje po stronie słabszych. Ale na przestrzeni dziejów owa „słabszość” rozmaicie się lokowała. Przez dziesiątki lat byli to ludzie pracy najemnej, potem dostrzeżono kobiety, a dziś są nimi różne grupy ludzi z pewnych względów dających się ogólnie określić jako wykluczeni. Wiele z tych grup nie ma swojej reprezentacji politycznej. Partie lewicowe powinny więc do nich dotrzeć i stać się nią. Z tego punktu widzenia Jacek Żakowski za trafny krok uznał poparcie przez Ruch Palikota Ruchu Wolnych Konopi., wyrażając zarazem zdziwienie, że rząd i większość partii obstając przy penalizacji miękkich narkotyków udziela politycznego wsparcia narkobiznesowi. Zwrócił też uwagę, że skupienie wokół siebie różnych ruchów może być kłopotliwe, gdyż mogę one mieć interesy wzajemnie sprzeczne. Trzeba więc poszukiwać dla nich wspólnego junctim, na tyle istotnego, żeby różne podmioty chciały realizować swoje cele pod wspólnym szyldem.


Jest więc dla lewicy duży potencjał, który trzeba umieć spożytkować. A Ruch Palikota – przynajmniej na razie – tego nie robi. Ma wprawdzie mnóstwo pomysłów, ale niewiele dobrych, pozwalających zauważyć, na kim (na jakich grupach) chce się w sposób systemowy oprzeć i kogo reprezentować. A sukces jest możliwy, gdyż zdaniem Żakowskiego w III RP do tej pory nie było w Sejmie autentycznej lewicy. Zarówno Socjaldemokracja RP jak i Sojusz Lewicy Demokratycznej pod szyldem lewicy broniła tylko swoich biografii oraz totalnie krytykowanego PRL-u. A że obywatele nie zgadzali się na pozbawioną niuansów krytykę tego okresu, więc partia mieniąca się lewicową mogła zyskać znaczne poparcie i sprawować rządy przez łącznie osiem lat. Nie realizując właściwie żadnego lewicowego postulatu w zakresie polityki społecznej. Natomiast pod rządami owej kawiorowej lewicy kościół zyskał najwięcej na skutek działań osławionej Komisji Majątkowej, wprowadzono prawo ułatwiające wyrzucanie ludzi z mieszkań na bruk, nie zrobiono niczego na rzecz zmniejszenia nierówności edukacyjnych, a Leszkowi Millerowi coraz bliższa stawała się idea rozumianego w sposób prymitywny podatku liniowego
Gość spotkania objaśnił to w ten sposób, że partia Kwaśniewskiego, a potem Oleksego i Millera nie umiała rozwiązać dylematu jak reprezentować słabszych, skoro pieniądze na wybory mają bogaci i wpływowi. I wybierała poparcie tych drugich. Partia mająca za cel reprezentowanie interesów grup słabszych musi więc poświęcić dużo wysiłku na określenie kogo chce reprezentować, jakie ich interesy popierać i jak zyskać ich szerokie poparcie, żeby mogła te cele skutecznie osiągać.
Dopiero w ramach odpowiedzi na pytania, a dyskusja rozkręcała się powoli, Jacek Żakowski poświęcił parę uwag mediom w III RP. Jego zdaniem partie rządzące najwięcej wysiłku wkładają w to, żeby się nic nie zmieniło. Ani same nie zmieniły ich ustroju, ani nie poparły społecznego projektu ich reform, którego gość spotkania był współtwórcą. Zaś obecny ich ustrój podatny jest na wzrost wpływu w nich rządu. Z jednej strony polega on na tym, że minister kultury dysponuje funduszem na programy zamawiane. Szczęśliwie przeznacza je na programy artystyczne i kulturalne, które bez wsparcia z zewnątrz pewnie by nie powstały. Ale nie ma pewności, czy któryś z jego następców nie wykorzysta go na cele polityczne. Z drugiej zaś – i to jest coś dalece bardziej groźnego – w mediach rośnie procent reklam rządowych lub instytucji rządowi podporządkowanych, jak np. Agencji Mienia Wojskowego, Agencji Własności Rolnej lub agend samorządu lokalnego, które w gazetach – tych, których poparcie mają lub chcą mieć – zapełniają po kilka kolumn swymi ogłoszeniami. W mediach elektronicznych z kolei narasta liczba autopromocji, a więc właściciele firm mediowych, działających na podstawie koncesji nadawanych  przez organa państwowe, reklamują swoje produkty. Badania prowadzone w ramach międzynarodowego programu monitorowania mediów wskazują, w Polsce firm komercyjnych zajmują dziś mniej niż połowę czasu w mediach elektronicznych i powierzchni w prasie. Można rzec zatem, że krok po kroku media tracą swą niezależność, co z kolei stwarza zagrożenie dla demokracji.
Z tego, co pisze Jacek Żakowski w „Polityce” i „Gazecie Wzorczej” wyłania się mało optymistyczny obraz Polski ostatnich lat, wyłania się też sugestia, że demokracja staje się powoli sztafażem dla podtrzymywania sceny politycznej w obecnej konfiguracji, a więc z przewagą partii prawicowych. Przeciwwagą powinna być lewica, dla której da się dziś określić najważniejsze cele. Redaktor zdaje się czekać na wyłonienie się takiej siły politycznej. Odniosłem jednak wrażenie, że nie jest w tej sprawie optymistą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz