środa, 28 marca 2018

Była Żydówka, nie ma Żydówki

Już dawno powinienem był sięgnąć do prozy Mariana Pankowskiego. Od dziś mogę twierdzić, że powinienem sięgnąć po następną prozę tego autora. Zaleca się poetyckością, oszczędnym gospodarowaniem słowem i podejmowaniem ważnych kwestii.
Tak mogę sądzić po lekturze mikropowieści Była Żydówka, nie ma Żydówki (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2008). Prosta z pozoru, ale nasycona mitami i stereotypami, historia osoby, która ocalała z Holokaustu i chce o tym opowiedzieć swoim pobratymcom w Stanach Zjednoczonych, którzy ją tam zaprosili i byli ciekawi jej losów. Ale ma obawy, że jej nie uwierzą. Wyręcza ją autor. Wiejska rodzina ukrywa ją w stodole, w tajemnicy przed dziećmi, bo mogą wypaplać. Wiedzą tylko tyle, ile było konieczne, czyli że wstąpiła w nadziei na pożywienie i poszła sobie. Dzieci jednak wypatrzyły ją i trzeba im było wytłumaczyć, że to co widziały to jakaś zjawa. Nie ryzykowała jednak i dołączyła do grupy ludzi pędzonych do pracy.
Powieść kończy przejmujący wiersz zaczynający się od słów:
My mieszkańcy europejskiej Krainy Nigdzie,
Jesteśmy zazdrośni o Wasze pierwszeństwo w dziejach cierpienia narodów...
Jakby autor przeczuł nadejście dzisiejszych macherów od polityki historycznej i ich publiczności...

Była Żydówka, nie ma Żydówki

1 komentarz:

  1. Dawno, dawno temu słyszałam w jakimś kabarecie, a może nawet jeszcze w Podwieczorku przy mikrofonie taki żydowski kawał (sądząc po sposobie mówienia): "Ktoś wybiera się w długą podróż po świecie i szuka towarzysza podróży dając ogłoszenie do prasy. Nagle w środku nocy budzi go telefon: "Słyszałem ze poszukuje pan towarzysza podróży naokoło świata". Po chwili do zaspanego przyszłego podróżnika dociera co mówi rozmówca. Słucham, jak się Pan nazywa? Gość nie podaje swojego nazwiska tylko mówi, żeby na niego nie liczyć bo on nie ma zamiaru jechać w podróż naokoło świata.

    Czytając ostatnie odcinki Pańskiego blogu z łezką wspominałam czasy kiedy głównie pisał o bibliotekach i ludziach w nich pracujących, co było zresztą zgodne ze starym tytułem "Blog Bibliotekarza".
    Otóż podobnie jak bohater tego skeczu pragnę powiedzieć, ze dalej nie będę już czytelnikiem Pańskiego Bloga.

    OdpowiedzUsuń