sobota, 1 lipca 2017

Syn oficera Gestapo o swoim ojcu

Tylko wąsko wyspecjalizowanym historykom nazizmu znane jest nazwisko dra Gerharda Basta, nazisty od samego początku istnienia NSDAP, sturmbannfuehrera  SS i Gestapo, wicekomendanta Gestapo w Muenster, a potem komendanta w Linzu, a w tzw. międzyczasie dowódcy oddziałów specjalnych, działających na terenie Słowacji, Słowenii, Białorusi i Polski, mających na celu zabijanie Żydów, Romów i bandytów, którym to określeniem obejmowano partyzantów i członków ruchu oporu w okupowanych krajach. Kierowane przezeń oddziały winne są śmierci tysięcy ofiar, gdyż zajmowały się też masowymi egzekucjami. Jest wiele poszlak pozwalających na przypuszczenie, że nie tylko wydawał rozkazy wykonywane w jego obecności, ale i sam zabijał.
W ten sposób odbył karę za nieumyślne zastrzelenie dwunastoletniego uczestnika nagonki w polowaniu. Był bowiem zapalonym myśliwym, a także narciarzem.
Urodzony na terenach dzisiejszej Słowenii w rodzinie austriackiej, od wczesnych lat identyfikował się z narodem niemieckim. Już jako student należał do studenckich korporacji nacjonalistycznych, brał udział w mile widzianych w tym środowisku pojedynkach, po których zostały mu trwałe ślady na twarzy, będące powodem do dumy i widomym świadectwem, że był niemieckim nacjonalistą od samego początku ruchu. Po wojnie stały się przekleństwem, gdyż mógł próbować sfałszować dokumenty, co wielu czyniło skutecznie i doszło do wysokich stanowisk w państwie i w skali międzynarodowej (Waldheim), ale nie dało się ukryć szram. Musiał więc szukać okazji do ucieczki z Europy, via Watykan, który organizował przerzut nazistów za ocean. I w czasie takiej ucieczki, zimą 1947 roku na początek na południe kraju, gdzie miał nadzieję połączyć się z żoną, zginął zastrzelony przez wynajętego przewodnika.

Jego syn, Martin Pollack, urodzony w 1944 r., dziś  znany austriacki publicysta i pisarz, polonista po Uniwersytecie Warszawskim, tłumacz licznych książek Ryszarda Kapuścińskiego na niemiecki, wzrastający w rodzinie pielęgnującej swój nacjonalizm, dowiedział się o haniebnej przeszłości swego ojca już jako dorosły mężczyzna.
Jego matka, kobieta wedle jej syna bardzo urodziwa, w czasie wojny rozwiodła się, żeby poślubić nazistę na wysokim stanowisku. I właśnie z tego związku pochodzi Martin Pollack. Po nieudanej ucieczce Basta matka ponownie wzięła ślub ze swoim pierwszym mężem, a ten usynowił Martina i był dlań dobrym ojcem.
Nacjonalistami byli też dziadkowie Martina. Dziadek był członkiem NSDAP od 1931 r. i jako prawnik zasługiwał się partii poprzez wywłaszczaniu Żydów z ich majątków, które przejmowali zasłużeni jego towarzysze w Amstetten, gdzie mieszkał i działał. Co podkreślał, gdy było mu to potrzebne po włączeniu Austrii do III Rzeszy, i co ukrywał, gdy po wojnie stawał przed sądami, w tym przed Trybunałem Norymberskim, który go ostatecznie uniewinnił.
O wszystkim tym ze szczegółami, a także o Warszawie czasów Gomułki, można przeczytać w książce Śmierć w bunkrze: opowieść o moim ojcu Martina Pollacka, właśnie wznowionej po siedmiu latach przez Wydawnictwo Czarne. Choć przypuszczalnie ojciec autora został zastrzelony na drodze, a do pobliskiego bunkra wciągnięty przez zabójcę i obrabowany. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz