czwartek, 18 lutego 2016

Marta Mirska i inne

Co tu ukrywać, należę do tych, którzy lubią piosenki, które już znają. Jestem wręcz podręcznikowym dowodem na obserwację, którą sformułował inżynier Mamoń w filmie "Rejs".Lubię zwłaszcza te z własnej młodości, a właściwie jeszcze dzieciństwa. I lubię wciąż więcej o muzyce rozrywkowej  i ich wykonawcach tamtych czasów wiedzieć. Albo tylko sobie przypominać. Bo mam wrażenie, że po Lucjanie Kydryńskim, a potem Dariuszu Michalskim lepszej jej panoramy polskiej piosenki nikt nie spisał, ani bardziej fachowo ocenił. 
Jednak jeśli wpada mi w ręce jakaś nowa książka, nie potrafię po nią nie sięgnąć. Toteż ujrzawszy w ofercie którejś z wrocławskich księgarń (chyba Matras w galerii "Magnolia") książkę Emilii Padoł "Piosenkarki PRL-u" (Warszawa : Prószyński i S-ka, 2016)kupiłem ją i przeczytałem w jeden dzień. Co było tym prostsze, że akurat musiałem zostać w domu na skutek zaziębienia.


Autorka przypomina tu postaci i kariery estradowe raptem kilku gwiazd polskiej piosenki: Marty Mirskiej, Marii Koterbskiej, Nataszy Zylskiej, Reny Rolskiej, Hanny Rek, Ludmiły  Jakubczak, Reginy Bielskiej i Joanny Rawik. 
W przypadku osób, które już nie żyją autorka sięga po publikowane monografie, przechowywane przez rodzinę albumy z wycinkami prasowymi oraz relacje świadków karier. Okazało się w paru przypadkach, że fani dawnych gwiazd gromadzili materiały o swych ulubieńcach w sposób bez mała maniakalny.
Zaś gdy idzie o osoby żyjące, dziś w mocno podeszłym wieku, udało się przeprowadzić z nimi i członkami ich rodzin  rozmowy, wymieniać korespondencję i korzystać z przechowywanych albumów. I w ten sposób zarysowane postaci okazały się najbardziej wielowymiarowe, zdystansowane do swych dawnych karier, za to z pasją rozprawiające o swoich aktualnych zajęciach i zainteresowaniach i sposobach na życie: rzemiośle artystycznym,  podróżach, aktywności w stowarzyszeniach czy pielęgnowaniu życia rodzinnego, na co wreszcie maja czas.
Urzekły mnie zwłaszcza postaci artystek, których piosenek słuchałem ponad pół wieku temu i do których stale wracam: Hanny Rek (to ona najpiękniej śpiewa przebój "Gdy mi ciebie zabraknie", dla niej skomponowany przez męża Ludmiły Jakubczak Jerzego Abratowskiego, a którego w 1961 r. uczyłem się śpiewać przy radiu w specjalnym programie dla chcących się nauczyć ich śpiewania) i Reny Rolskiej, która zamilkła jako piosenkarka w dniu wprowadzenia stanu wojennego.
Trudno rzec, żebym w znaczący sposób wzbogacił swoją wiedzę o muzyce rozrywkowej lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, ale wiem teraz, co dziś robią gwiazdy piosenki lat mego dzieciństwa i młodości, ich piosenki znów zabrzmiały w uszach, a w oczach stanęły obrazy sprzed dziesiątek lat, gdy w sobotę wieczorem starałem się (razem z bratem) mieć wszystkie obowiązki  za sobą, żeby posłuchać bez wyrzutów sumienia audycji radiowych w rodzaju "Z melodią i piosenką po kraju", "Podwieczorek przy mikrofonie", koncertów orkiestry Edwarda Czernego lub pójść do kolegi, w którego domu był telewizor i zobaczyć "Muzykę lekką, łatwą i przyjemną" lub transmisje festiwali piosenki w Sopocie, a potem i Opolu.
Znów słucham starych piosenek i nucę je sobie pod nosem, bo teksty wciąż pamiętam. Są to bowiem piosenki z czasów, gdy muzykę pisali profesjonalni kompozytorzy (w tej liczbie i Witold Lutosławski, podpisujący się jako Derwid), a teksty - poeci.
Książka opatrzona jest podtytułem "Spotkanie I". Więc czekam na następne spotkania


okładka



2 komentarze:

  1. To wszystko jest na jutubie.
    Poniżej łącze do Marty Mirskiej:
    https://www.youtube.com/results?search_query=marta+mirska+

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie głównie na jutubie sobie słucham :) Ale np. "Liliowy wrzoś" w wykonaniu Reginy Bielskiej dopiero sobie przypomniałem po lekturze tej książki. A jako dzieciak słyszałewm w radiu prawie codziennie.

    OdpowiedzUsuń