wtorek, 12 stycznia 2016

Bibliotekarz, który został poetą

W historii literatury i bibliotekarstwa zdarzało się, przypuszczam, że całkiem nierzadko, że poeci zostawali bibliotekarzami. Krótki epizod w tej profesji miał Adam Mickiewicz, który pracował w Bibliotece Arsenału w Paryżu, a przez kilkanaście lat Biblioteką Uniwersytetu Jagiellońskiego kierował wybitny poeta Julian Przyboś. Znałem też wybitnego podobno poetę, który był w latach osiemdziesiątych dyrektorem Biblioteki Narodowej w Sofii. Niestety, nie pamiętam nazwiska, a trochę szkoda mi czasu, żeby je znaleźć w notatkach z tamtych lat. Oczywiście, nie brak bibliotekarzy, którym zdarza się popełnić wiersz, czasem nawet go opublikować, czasem przy jakiejś okazji wygłosić czy odczytać, ale najczęściej trafiają one do szuflady
Natomiast rzadziej zdarza się droga w druga stronę - od bycia bibliotekarzem do zostania poetą. Czyli kimś takim, który twórczością poetycką żyje, wydaje kolejne tomiki i zbiory, bywa zapraszany na spotkania autorskie i inne imprezy literackie.


Kimś takim jest mój wieloletni kolega po fachu, Ryszard Turkiewicz. Zaczął pisać wiersze u schyłku swej kariery zawodowej, a w każdym razie mnie nie jest wiadome, żeby czynił to wcześniej. W ostatnich latach dwukrotnie miałem okazję słuchać go czytającego swoje wiersze. Robi to znakomicie, w jego wykonaniu są one jakby bardziej czytelne, metafory błyskotliwe, ich wymowa staje się jasna na granicy oczywistości. Bo w czytaniu bywa z tym rozmaicie. W słowach jest bowiem oszczędny, a w formie kapryśny.
W przeddzień Nowego Roku w skrzynce pocztowej znalazłem grubszą większą niż zwykle kopertę i już po naklejce z nazwą wydawcy stało się jasne, że tym razem zostałem obdarowany piątym już tomikiem wierszy w dorobku mego kolegi. Starannie wydanym, z haftami zmarłej w maju zeszłego roku w wieku 100 lat Zofii Malanowskiej. Której zresztą autor dedykował wiersz będący poetyckim zapisem odwiedzin u sędziwej hafciarki. Ładnie w nim pomieszał obraz zwyczajnego codziennego życia starej kobiety, zdanej na pomoc wnuczki, z różnobarwnością jej artystycznego tworzywa.Czyli tego, co widzi i tego, z czego swym wrażeniom daje wyraz tkając starannie swe obrazy.
Tematem większości wierszy są kobiety. Z wyjątkiem tej hafciarki anonimowe, choć odnieść można wrażenie, że poecie znane. Może niekoniecznie z imienia i nazwiska, ale bystrze zauważone wraz z ich odczytanymi, a może tylko wyimaginowanymi przez niego emocjami lub śladami przeżyć.No i jest jedna z tych zawartych w tytule kobiet N., usiłująca namalować samowar z jego zawartością i w działaniu, by w końcu z rezygnacją stwierdzić, że to ponad jej siły. Jakby chciał powiedzieć, że w ogóle można namalować coś, kogoś, ale znacznie trudniej zawrzeć w obrazie to, co się dzieje w środku. Ale daje się w tym zawrzeć siebie, przyjrzeć się sobie samemu. I jakby chciał w tych wierszach o kobietach nie tyle odmalować ich myśli,. emocje,  zatrzymane ślady przeżytych lat i zdarzeń, lecz pokazać siebie ze swoim sposobem postrzegania świata i ludzi. 
Niejako osobnym, wystającym poza ogólny temat tomiku jest wiersz "Dobry bibliotekarz", który dwa razy mogłem słyszeć w wykonaniu poety. Porównuje go do kapłana, który podając czytelnikowi książkę lub przyjmując zwrot dokonuje aktu komunii. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie zawarł tu subtelnego żartu. Ów kapłan jest bowiem ateistą, bo  świadom jest wielości prawd (a nie jednej Prawdy) zawartych w książkach, wśród których wykonuje swoją pracę i w sposobach ich odczytania przez tych, którzy po nie przychodzą i potem je oddają.
Wiersz ten odróżnia się od innych także formą. Jest bardziej prosty, bardziej przemawiający wprost, jakby napisany "pod siebie", który spotyka się z czytelnikami w bibliotekach i zgodnie z konwencja spotkań powinien coś ze swych wierszy przeczytać z pewnością, że nie sprawi zebranym kłopotów z odczytaniem jego sensu. Kojarzy mi się on z IV Symfonią koncertującą Szymanowskiego, skomponowaną w stylu brillant, ale tak, żeby kompozytor nie będąc wirtuozem fortepianu mógł sam zagrać partię fortepianu i wywołać aplauz. I przeżyć nie tylko artystyczne uniesienie, ale i poczucie akceptacji publiczności dla swego dzieła.
Dziękuję, Ryśku za dar, za piękną dedykację i za skłaniające do namysłu wiersze. 

4 komentarze:

  1. Gratuluję kolejnego dzieła i będę zaszczycona i szczęśliwa mogąc je nabyć. Pozdrawiam. Henryka Krzepkowska

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam wczoraj na spotkaniu z Ryszardem Turkiewiczem w filii biblioteki na Bulwarze Ikara, na którym Pan również zabierał głos. Chcę dodać komentarz, na który wczoraj nie znalazłam miejsca. Wydaje mi się, że liczby osób piszących i czytających wiersze, które Pan przytoczył są znacznie wyższe. Wnioskuję to "skanując" internet. Oczywiście nie każda osoba pisząca wiersze jest poetą, nie zmienia to faktu, że jest twórcą operującą słowem. Również nie każda osoba lubiąca czytać wiersze opowiada o swoich doznaniach, jako, że naprawdę jest to "sfera wolności" różna dla poety i dla każdego czytającego. Trudno o tym mówić, żeby nie powiedzieć za dużo. Pewnie dlatego na większości spotkań padają infantylne pytania. Takie spotkania mogą być rozczarowujące poetę,a naprawdę nie wyrażają myśli i odczuć uczestników. A wiersze czytane przez p. Ryszarda Turkiewicza z tomiku Kobiety N.N. to wspaniałe miniaturki zatrzymujące ulotny czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miła Pani, prof. Przemysław Ćwikliński wziął te liczby z sufitu, ku rozbawieniu czytelników wywiadu, który dał do "Gazety". Widać nie dałem dostatecznie jasno do zrozumienia, że to taka prowokacja.
      Myślę, że publikujących poetów mamy w kraju kilka tysięcy. A kilka razy więcej tych, którzy piszą "do szuflady". Wiem po sobie, bo też mi się czasem, że najdzie mnie jakaś myśl warta zapisania i obudowuję ją w formę poetycką, choć nie tak pięknie metaforyczną, jak to robi Rysiek. Do szuflady pisze też mój brat i wciąż mi obiecuje, że kiedyś da mi swoje wiersze do poczytania.
      Sam czytam poezję od dzieciństwa. Jako licealista przeczytałem chyba całego Staffa, który wyjątkowo do mnie przemawiał. W latach siedemdziesiątych porywała mnie "Nowa Fala" (Zagajewski, Kornhauser, Krynicki) a poza tym Bryll, Karasek, Różewicz i czytałem go dokąd pisał. Kiedys wierszy pełne były tygodniki :Kultura"< "Tygodnik Kulturalny" "Życie Literackie" (Szymborska, Harasymowicz), pomniejsi krakowscy poeci), a dziś została nam tylko "Odra" i od pewnego czasu sobotnia "Wyborcza".
      Tak na marginesie, co poniedziałek w TOK FM ok. 15.25 Tomasz Piątek czyta "Pra-wiersze". Publikowane w prawicowej prasie lub na prawicowych portalach internetowych. Coś strasznego! Nienawiść, antysemityzm, szowinizm narodowy, a to wszystko "ubrane" w rymy, które nawet jeśli nazwiemy częstochowskimi, to będzie to dla nich niezasłużony komplement.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. "Pogardziłbym - - i zmilkłbym - -
    - - Czy? s e r i o takowe,
    Gdy jak wąż najedzony oślini ci mowę"
    [fragm. Cyprian Norwid Rzecz o wolności słowa]

    Słyszałam, że jest taka audycja, ale wyrzuciłam to z mojego pola uwagi. I tak zostanie. W tej chwili czytam "Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej" pana Michała Rusinka i uśmiecham się. Zwyczajnie. Do wszystkich wymienionych przez Pana poetów też często wracam. Bardzo dziękuję za odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń