środa, 12 sierpnia 2015

Wakacyjny plan działania biblioteki w toku

Jesteśmy na półmetku wakacji (dlatego, że do  połowy lipca trwały zjazdy słuchaczy niestacjonarnych i zaczną się znów od połowy września) i jesteśmy na półmetku realizacji zamiarów. 
Mamy już przemalowany pokój do głośnej nauki, który ma się stać strefą relaksu. Na razie dzięki sponsorowi stoi tam dziesięć nowych regałów, na których na nowo ułożyliśmy księgozbiór beletrystyczny. W połowie mniej więcej pochodzi on z darów lub książek, które przyjęliśmy jako rekompensatę za odstąpienie od naliczania kary za przetrzymanie pożyczonych materiałów. Druga połowa to zakupione dzieła aktualnych noblistów, reportaże (bo przecież każdy przyszły dziennikarz widzi się jako nowy Kapuściński lub Oriana Fallaci), autobiografie, wspomnienia lub dzienniki znanych postaci ze świata polityki, nauki i kultury, które są atrakcyjnymi czytadłami, ale też maja wzięcie jako uzupełnienie w rysowaniu tła historycznego lub obyczajowego w pracach dyplomowych.
Ponadto na dwóch regałach zgromadziliśmy albumy i atlasy, wyłączone z działów "Sztuka", "Geografia", "Historia" i innych i przeznaczone do wypożyczania. A ja jako opiekun działu "Historia" najpierw dokonałem dość odważnej selekcji w tym dziale a teraz po dwie godziny dziennie przeznaczam na "uwalnianie" książek z tej dziedziny, czyli oznaczam jako pożyczalne. Przy okazji mam trochę ruchu i wolności od slepienia w moonitor komputera. Uznaliśmy bowiem, że w sytuacji, gdy nie mamy już naboru na kierunki i specjalności, na których wykładano historię Polski czy powszechną, nie ma powodu, żeby przy wypożyczaniu posiadanych tytułów "do spodu", nie ma obaw, że ktoś będzie się użalał, że nie przeczytał zalecanych lektur, bo nie były dostępne w bibliotece.Teraz mają prawo być okresowo niedostępne.
Pozostali pracownicy porządkują i przemieszczają naprzeniesione z pokoju nauki do głównego pomieszczenia biblioteki działy, nad który im powierzono opiekę.




Gruntownie przearanżowany i przemalowany (z dominacją szarości) został też pokój socjalny. Wydaje mi się on teraz bardziej przytulny i przyjazny. 
I jednocześnie przyjmujemy czytelników. Jednego dnia jest ich mniej, innego więcej, ale zdarza się tak, że w porze zamykania biblioteki czytelnicy jeszcze gorączkowo coś doczytują lub wyszukują z zamiarem zabrania do domu, zmuszając nas do  dłuższego nawet o kilkanaście minut otwarcia biblioteki. Z jednej strony to cieszy, z drugiej...
No i te upały! Pracodawca zadbał o nas, bo mamy klimatyzację (ale zgodnie z sugestiami korzystamy z niej oszczędnie) i dostawy wody mineralnej. Ja zaś zgodziłem się na ten trudny czas na skrócenie dnia pracy o dwie godziny. 
Poza tym wróciliśmy do dobrego wakacyjnego obyczaju, kultywowanego jeszcze w minionej dekadzie i po pracy pod czasu do czasu wybieramy się razem na piwko. Z natury rzeczy wypadają z tego te osoby, które akurat są na urlopie. Ja zaczynam drugą turę w połowie przyszłego tygodnia. Jak zwykle jedziemy do Gdańska. Wczoraj biesiadowaliśmy w otwartej od dwóch tygodni restauracji "Warsztat" (w dawnym warsztacie samochodowym, w którym kilkanaście lat temu oddawałem do naprawy mego poloneza), a jutro koleżanka zaprasza nas na grillowanie w swoim ogrodzie. W przyszłym tygodniu zaś jedziemy na piwo do centrum miasta. Cieszy mnie jako szefa biblioteki, że zespół jest zgrany, i w ogóle stanowi zespół zarówno w pracy, jak i po jej zakończeniu.

  Tak biesiadowaliśmy w "Warsztacie"

12 komentarzy:

  1. Dlaczego gdzie indziej może być normalnie?
    Dlaczego u nas normalnie było bardzo, bardzo dawno temu?
    Może nie tak kameralnie jak tu widać, ale było normalnie. Przynajmniej emerytów serdecznie żegnano, a nie z pełną satysfakcją zwalniano.

    Zapraszam na forum. Wystąpiło nowe masowe zjawisko. Prymitywny atak na Panią Profesor Migoniową.

    OdpowiedzUsuń
  2. A czemu p. prof. Migoniowa jest winna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Profesor Migoniowa jest winna temu, że dwukrotnie, pisemnie
      stawała w obronie pracowników BUWr. Raz na łamach Przeglądu Uniwersyteckiego w 2008 roku, a drugi raz na posiedzeniu Rady Bibliotecznej z udziałem JMR wpisując do protokołu swoje krytyczne uwagi o zamierzeniach JMR i dyrektorki. Wyciąg z tego protokołu był cytowany na forum. Podobnie jak i artykuł z PU.

      Znamienne jest że atak nastąpił gdy Pani Profesor Migoniowa straciła swoje wpływy.

      Poniżej wypowiedzi hejterów. Jak słusznie to zauważył p. JG i jeszcze jeden dyskutant są to wypowiedzi hejterów piszących przy pomocy programu TOR podającego fałszywy adres internetowy hejtera.
      Hejter zapewne jest jeden piszący pod wieloma nickami i przeszkolony z metodyki prowadzenia sporów. Czyli filozof albo prawnik, któremu informatyk zainstalował program fałszujący adres internetowy.

      Wydaje mi się że nie udało się odszukać i zamieścić poniżej kilka niekulturalnych, wręcz obraźliwych wypowiedzi na temat Pani Profesor Migoniowej jak również przykładów pisania Jej nazwiska z małej litery.


      Proszę mojego materiału na zamieszczać na blogu gdyż ktoś niezorientowany mógłby sądzić, że Pan Panie Dyrektorze zgadza się z tymi insynuacjami i pomówieniami.

      Pozostaje pytanie kto stoi za tą eksplozją hejtu? Odnoszenie się do ataku forumowiczów na JMR i dyrektorkę każą szukać hejtera w ich otoczeniu. Straszenie i żądania zaprzestania krytykowania JMR i dyrektorki jest bardzo podobne do straszenia wykonywanego przez JMR i dyrektorkę w stosunku do znanych mi osób z bibliotecznej opozycji w początkowym okresie istnienia forum.
      Na pewno jest to też jakaś forma ataku na forum i wręcz bibliotekarzy i bibliotekarki tu pisujące.
      Podobne ataki na forum i bibliotekarzy były w pierwszych latach istnienia forum.
      --
      Serdecznie pozdrawiam Pana Dyrektora jak za dawnych lat.
      Dzielę list na części

      Usuń
    2. Gość: geo IP: *.superxmarketing.com 28.07.15, 20:26
      Profesor Migoniowa? Czy to jakaś krewna profesora Migonia - dyrektora Instytutu Geografii? Nazwisko generalnie mało popularne. Jak studiowałem geografię to jego żonka obroniła doktorat w instytucie. Smaczku dodaje fakt, że nigdy nie pracowała w tym instytucie ani w ogóle na uczelni, a doktorat zaczęła robić dopiero wtedy gdy jej mąż został dyrektorem instytutu i właśnie w instytucie swojego męża. No cóż, warto wykorzystać sytuację, może kiedyś papierek się przyda. Widać nepotyzm w rodzinie Migoniów to coś tak naturalnego jak oddychanie.

      Gość: profesor kalosz IP: *.opera-mini.net 28.07.15, 23:09 Skasujcie
      Piotr Migoń, Anna Migoń i jeszcze Krzysztof Migoń to jedna rodzina. Odpowiednio: syn, jego matka i ojciec. Wszyscy są lub byli zatrudnieni na tej samej uczelni - Uniwersytecie Wrocławskim (a dwie ostatnie osoby dodatkowo na tym samym wydziale i w tym samym instytucie). Swoją drogą ciekawe, czy mamusia pana geomorfologa też swoje tytuły naukowe zawdzięcza protekcji swojego męża? Tak właśnie tworzą się naukowe klany rodzinne na polskich uczelniach...

      Gość: arka IP: 95.85.44.* 01.08.15, 23:09
      Czy fakt, że gdzieś indziej jest też nepotyzm, usprawiedliwia nepotów? Nie! Czy fakt, że ktoś inny kradnie, usprawiedliwia złodzieja? Też nie! Nepotyzm jest nepotyzmem i zawsze zasługuje na potępienie, a takie usprawiedliwienia są po prostu żenujące.
      Poza tym nieprawdą jest, że wszędzie w polskiej nauce czy na Uniwersytecie Wrocławskim rządzi nepotyzm. Znam dużo dobrych
      naukowców, którzy swoje wyniki zawdzięczają zdolnościom i ciężkiej pracy, a nie wpływowemu mężowi, mamusi czy wujkowi. Jeśli ktoś taki jest dyrektorem w Instytucie Geografii to świadczy to, że nepotyzm dobrze się ma w całym instytucie albo przynajmniej tak jak ty nie widzą tam niczego złego w nepotyzmie i podobnych patologiach.
      Może postępowaniem rodzinki Migoniów powinien się zainteresować dziekan albo rektor?

      Gość: akademik IP: *.bbcustomer.zsttk.net 04.08.15, 16:56
      Trafiłeś jak kulą w płot. Żona Migonia nigdy nie pracowała w IGRR ani obecnie tam nie pracuje. Po prostu wykorzystała sytuację, że mąż został dyrektorem instytutu i zrobiła sobie papier. Na Zachodzie takie sytuacje są nie do pomyślenia.

      Chociażby żeby uniknąć podejrzeń o nepotyzm czy kolesiostwo dba się o rozdział członków tej samej rodziny względem podległości służbowej. Tutaj ewidentnie wygląda to na najgorszy rodzaj nepotyzmu.
      Jeśli chodzi o związki Migonia z geografii z resztą rodziny Migoniów w UWr to zważywszy na powszechność zjawiska nepotyzmu w takich przypadkach rodzinnych w polskiej nauce (o czym sam piszesz), a także łatwy do sprawdzenia nepotyzm samego Migonia można również i tu domniemywać nieczyste zachowania. Co wcale nie oznacza, że sam nepotyzm jest powszechny na polskich uczelniach, bo wciąż to jest raczej margines niż norma. Więc żadnych faktów nie stwierdziłeś, jedynie próbujesz generalizować próbując zrobić z patologii coś normalnego.
      Nie, to śmieszna jest twoja obrona nepotyzmu. Choć raczej należałoby napisać: żałosna. Na tej samej zasadzie jak uniwersytecka władza najwyższa chce kogoś przyjąć, też przyjmie każdego. Zawsze znajdzie sposób, żeby ulokować swoich na odpowiednich stołkach. I nie tylko władza najwyższa, bo dyrektorzy instytutów czy zasiedziali profesorowie to też często panoszące się buce, robiące co im się żywnie podoba i traktujące instytut jak swój prywatny folwark. Formalne zasady zazwyczaj tam są tylko na papierze.

      Usuń
    3. Gość: uniwroc IP: no-data 31.07.15, 17:22 Skasujcie
      Pani Migoniowa najlepiej by zrobiła, jakby poszła w końcu na emeryturkę. I zabrała przy okazji z uczelni całą swoją rozbudowaną rodzinkę, która gdzie się tylko pojawi też wciela w życie nepotyczne standardy. Ta pani nie zrobiła ZUPEŁNIE NIC dla uczelni i biblioteki. Ta pani broni tylko środowiska, z którym jest od lat związana poprzez rozmaite układziki i
      znajomości, przez co w bibliotekach jest przerost zatrudnienia, zatrudnione są osoby bez odpowiednich kwalifikacji, "pracują" osoby nieusuwalne, które nic nie robią itd. itd. Za to oczywiście płaci uniwersytet.
      Nepotyzm i kolesiostwo - dwie zasady działania rodzinki Migoniów.

      Re: Dyrekcja oszczędza na ochronie Nowej BUWr
      Gość: mol książkowy IP: *.crawl.baidu.com 06.08.15, 13:41
      A ty co, jesteś kimś z licznej rodziny Migoniów, że tak bronisz nepotyzmu? Złodzieja też będziesz bronił, bo wszyscy kradną? Widać, w jakiej mentalności się wychowałeś. Pewnie "elita" uniwersytecka. Tylko po co się publicznie chwalisz swoją PRL-owską mentalnością? Piszesz, że nie znasz nikogo z tej rodziny. Hmm... Bronisz zajadle czegoś, czego nie znasz? Nie, to śmieszna jest twoja obrona nepotyzmu. Choć raczej należałoby napisać: żałosna. Na tej samej zasadzie jak uniwersytecka władza najwyższa chce kogoś przyjąć, też przyjmie każdego. Zawsze znajdzie sposób, żeby ulokować swoich na odpowiednich stołkach. I nie tylko władza najwyższa, bo dyrektorzy instytutów czy zasiedziali profesorowie to też często panoszące się buce, robiące co im się żywnie podoba i traktujące instytut jak swój prywatny folwark. Formalne zasady zazwyczaj tam są tylko na papierze.

      Gość: mol książkowy IP: *.crawl.baidu.com 06.08.15, 19:27
      Pisz w swoim imieniu, nieudaczniku. To raz. Dwa: z pracą na Uniwersytecie Wrocławskim nie mam nic wspólnego, ale skończyłem studia na tej uczelni i mam o was wyrobione zdanie. Solidnie na nie zapracowaliście.
      Jak chcesz posłuchać o bibliotekarzach z UWr, to ci napiszę, że bibliotekarze to jest taka grupka na uczelni, którzy nigdy nie pomogą studentowi, potrafią głownie wrzeszczeć na nich z byle powodu, szukają tylko okazji do zbijania bąków, a winą za błędy popełnione w pracy albo swoje nieróbstwo (np. źle skatalogowane książki) przypisują za każdym razem studentom, a nie sobie. I jeszcze parę innych kwiatków by się znalazło. Nie wszyscy, ale ci co podchodzą po ludzku do petenta to są
      wyjątki. Ty pewnie należysz to tych gorszych. Korzystałem z wielu bibliotek uniwersyteckich, więc wiem co piszę. Inni studenci zresztą mieli podobne zdanie. Jak potrzebowałem jakiejś książki to zawsze wolałem chodzić do bibliotek "na mieście" niż korzystać z waszej łaski. Ale pewnie o to wam chodzi, bo mniej petentów, to mniej pracy - można pogadać z koleżankami przy kawusi o wnuczku znajomej czy pożalić się między sobą, jak marnie nam płacą.

      Gość: mol książkowy IP: *.crawl.baidu.com 06.08.15, 19:27
      z pracą na Uniwersytecie Wrocławskim nie mam nic wspólnego, ale skończyłem studia na tej uczelni i mam o was wyrobione zdanie. Solidnie na nie zapracowaliście.
      Jak chcesz posłuchać o bibliotekarzach z UWr, to ci napiszę, że bibliotekarze to jest taka grupka na uczelni, którzy nigdy nie pomogą studentowi, potrafią głownie wrzeszczeć na nich z byle powodu, szukają tylko okazji do zbijania bąków, a winą za błędy popełnione w pracy albo swoje nieróbstwo (np. źle skatalogowane książki) przypisują za każdym razem studentom, a nie sobie. I jeszcze parę innych kwiatków by się znalazło. Nie wszyscy, ale ci co podchodzą po ludzku do petenta to są
      wyjątki. Ty pewnie należysz to tych gorszych. Korzystałem z wielu bibliotek uniwersyteckich, więc wiem co piszę. Inni studenci zresztą mieli podobne zdanie. Jak potrzebowałem jakiejś książki to zawsze wolałem chodzić do bibliotek "na mieście" niż korzystać z waszej łaski. Ale pewnie o to wam chodzi, bo mniej petentów, to mniej pracy - można pogadać z koleżankami przy kawusi o wnuczku znajomej czy pożalić się między sobą, jak marnie nam płacą.

      Usuń
    4. Re: Dyrekcja oszczędza na ochronie Nowej BUWr
      Gość: obserwujacy IP: *.faprikayazilim.com 07.08.15, 13:16
      Co do trolli: prawie wszystko się zgadza, z tą różnicą, że tym wielonickowym trollem jesteś ty. Co chwilę zmiana sieci, ale zdradzają się te same argumenty powtarzane pod różnymi nickami i styl dyskusji. Dużo już wiemy o tobie: jesteś byłym pracownikiem biblioteki w UWR, osobą blisko związaną z rodziną Migoniów (podwładnym? znajomym? a może nawet członkiem tej rodziny?). Piszesz że cię nic nie wiąże ale to zwykłe kłamstwa - zdecydowanie za dużo wiesz na temat tej rodziny. No i w
      innym przypadku nie broniłbyś tak zajadle Migoniów argumentami typu, że nepotyzm jest OK, bo tak jest wszędzie w polskiej nauce. Nie, nie jest OK. Jest OK co najwyżej w twojej betonowej główce.
      Co do rodziny Migoniów tak zajadle bronionej tu przez ciebie to wystarczy spojrzeć np. do baz naukowców i sprawdzić, kiedy Migoń został dyrektorem instytutu i kiedy i gdzie jego żona zrobiła doktorat. To są twarde dane, które pokazują wszystko czarno na białym. Nie masz żadnych sensownych argumentów na obronę takich zachowań, próbujesz jedynie rozmydlać sprawę generalizowaniem nepotyzmu. Czy sam Migoń uzyskał zasłużenie swoje tytuły oraz osiągnięcia - kwestia dyskusyjna, ale zważywszy na fakt, że ma dobre plecy w postaci rodziców na uczelni, a także że sam promuje swoją rodzinę w nieetyczny sposób, jest to mało prawdopodobne. Na zachodnich uczelniach bardzo dba się, żeby osoby spokrewnione nie pracowały na tej samej uczelni co np. rodzice. W Oolsce już często też - dotyczy to tych naukowców, którzy dbają o swoją reputację. Migonie jak widać mają reputację gdzieś. Albo po prostu iedzą, że bez wzajemnej protekcji daleko by nie zaszli.

      Gość: WZ IP: 199.168.148.* 07.08.15, 13:51

      Że gość broni Migoniów, też nie ma w tym niczego dziwnego. Bibliotekarz broni bibliotekarzy. Poza tym Migonie mają podobne poglądy jak on, tzn. opowiadali się za status quo w Bibliotece Uniwersyteckiej, a więc żeby wszystko pozostało po staremu i nie zwalniano nierobów. Takie środowiskowe "swój broni swego". Gdyby rektor słuchał takich, wciąż na Uniwersytecie mielibyśmy głęboką komunę z ogromnym przerostem zatrudnienia i podejściem pracowników według zasady "czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy". I arogancką obsługę w bibliotekach, o której pisał "mol książkowy". Tu kolesiostwo, tam nepotyzm - mentalność starych klanów zakorzenionych na uczelni zmienić bardzo trudno, zwłaszcza jeśli wszystkie swoje osiągnięcia zawodowe zawdzięczają tym właśnie zasadom. A mają one niestety duże wpływy na uczelni. Zbyt duże.

      Gość: zboku IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 07.08.15, 14:24
      Czy to czas wakacyjny, czy czasy terroru?
      Ostatnio większość dyskutantów ma IP spoza Polski, a to Turcja, a to USA, a to Rosja. Program TOR coraz bardziej popularny.

      Usuń

    5. Re: Dyrekcja oszczędza na ochronie Nowej BUWr
      Gość: aeotarus IP: 46.32.10.* 07.08.15, 16:03
      Hmm... Tak z ciekawości zajrzałem do bazy nauki polskiej ( nauka-polska.pl ). Edyta Luiza Pijet-Migoń - data rozpoczęcia

      doktoratu: 12/12/2008, data zakończenia: 17/02/2012 (

      nauka-polska.pl/dhtml/raporty/praceBadawcze?rtype=opis&lang=pl&objectId=261855 ). Doktorat na temat "Zmiany rynku lotniczych

      przewozów pasażerskich w Polsce po akcesji do Unii Europejskiej".
      Nieco więcej trudności sprawiło mi zorientowanie się, kiedy Piotr Migoń został dyrektorem Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego. Tu z pomocą przyszła Wikipedia. Porównałem zawartość dwóch stron z historii pod hasłem "Instytut Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego" - jedna z 12 sierpnia 2008 i druga z 13 grudnia 2008. Na pierwszej jako dyrektor Instytutu widnieje Jan Łoboda, na drugiej - Piotr Migoń. Wniosek: dyrektor zmienił się pomiędzy 12 sierpniem a 13 grudniem 2008 roku, a na pewno przed 13 grudniem 2008 ( pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Instytut_Geografii_i_Rozwoju_Regionalnego_Uniwersytetu_Wroc%C5%82awskiego&action=historysu
      bmit&type=revision&diff=15161601&oldid=13675338 )
      Wygląda więc na to, że Piotr Migoń ledwie został dyrektorem instytutu i od razu sprowadził swoją żonkę na doktorat.

      Ciekawostką jest fakt, że jej promotorem został... poprzedni dyrektor instytutu. Przypadek? Z innych "przypadków": wicedyrektor Instytutu też się zmienił w tym samym czasie, została nim... koleżanka pana Migonia z jego zakładu. Coś dużo tych "przypadków". Widać prawdą jest to, co napisano o rodzinie Migoniów.
      A gdzie pracuje Edyta Luiza Pijet-Migoń? Na pewno nie w Instytucie Geografii i Rozwoju Regionalnego ani w ogóle w UWr - nie ma jej w wykazach pracowników. Google podpowiada, że w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu i zarazem nie znalazłem żadnej informacji, żeby kiedykolwiek pracowała w UWr. W tej samej Wyższej Szkole Bankowej, w której - też dziwnym trafem - pracuje na drugi etat wielu naukowców zatrudnionych w Instytucie Geografii i Rozwoju Regionalnego UWr. Cóż - transfer wiedzy między wrocławskimi uczelniami kwitnie.
      P.S. Uprzedzam ewentualne ataki: nie jestem bibliotekarzem ani nie mam żadnego osobistego powodu, żeby atakować rodzinę Migoniów.

      Gość: absolwentka geogra IP: *.bb.dnainternet.fi 07.08.15, 18:22
      cały IGRR to jest jedna wielka patologia. Wielu zdolnych doktorantów z tamtąd odeszło bo ponoć nie potrafiło zniesć stosunków jakie tam panują. Prof.Migoń to jest tylko marionetka a instytutem rządzą stare,dobrze zakorzenione grzyby często nawet bez doktoratu. swoją drogą ten Migoń tak ciągle opowiada o dobrych praktykach w nauce a widać że sam ma sporo brudu pod paznokciami. warto wiedziec jakie zniego ziółko.

      Re: Dyrekcja oszczędza na ochronie Nowej BUWr
      Gość: senior IP: 128.199.102.* 09.08.15, 18:55
      Pani Migoniowa zawsze broniła "starej gwardii" i żeby się nic nie zmieniało na Uniwersytecie. Nie jest to żadną tajemnicą dla każdego choć trochę obeznanego w sprawach wrocławskiego bibliotekarstwa. Więc nie rozumiem po co to atakowanie każdego, kto napisze prawdę. Mają rację ci, co pisali o tym tu przede mną.

      Usuń
    6. Gość: aleksy IP: *.a011.g.tyo1.static.conoha.io 11.08.15, 15:17
      Kłamstwo powtarzane wiele razy nie stanie się prawdą. Zachowaj swoją goebbelsowską propagandę dla studentów - tu nikt się na nią nie nabierze.
      Jedyne co wynika z tych listów, to to że pani Migoniowa broni się wszelkimi sposobami przez zmianami na Uniwersytecie i w Bibliotece Uniwersyteckiej. Które są wręcz konieczne - przerost zatrudnienia i sposób gospodarowania pieniędzmi od dawna wołają o pomstę do nieba. A także kryteria zatrudniania osób (a właściwie brak kryteriów, chyba że za takie uznamy układy i znajomości). Nie dziwmy się, że potem biblioteki uniwersyteckie to smutny obraz niekompetencji, arogancji i ogólnie rozpaczy.

      Najwyższy czas z tym skończyć. A przy okazji trochę utemperować beton akademicki, który ma w nosie dobro uczelni, a jedynym celem tych żenujących protestów jest utrzymanie własnych posadek i istniejącego status quo na uczelni.
      Bibliotekarka broni bibliotekarzy i ich etatów przed rektorem - co w tym dziwnego? Widać interesy środowiska są dla pani migoniowej ważniejsze niż dobro całej uczelni i studiujących w niej studentów.

      Gość: paginator IP: 192.235.50.* 11.08.15, 23:22
      A ty ile jeszcze nicków wymyślisz trollu? Może to sama pani Migoniowa pisze te wszystkie komentarze albo ktoś z jej rozrośniętej, uniwersyteckiej rodzinki? Nie zdziwiłbym się.

      Gość: paginator IP: 192.235.50.* 12.08.15, 16:50
      Trollu "JG", ty zajmujesz się interesami bibliotekarzy na tym forum, a pani Migoniowa na uczelni. Widać oboje jesteście siebie warci. Jak nie podoba ci się, że na publicznym forum ktoś inny zabiera głos (i przy kazji obnaża twoje perfidne metody działania), to załóż sobie prywatnego bloga i tam się wywnętrzaj. Tylko kto by wtedy to czytał? Widać otwarta
      dyskusja bardzo jest ci nie na rękę. Nie trudno domyślić się dlaczego.


      Gość: też bibliotekarka IP: 204.12.92.* 13.08.15, 15:06
      Potrafisz coś więcej napisać na ten temat? Co takiego Pani Migoniowa przewidziała w temacie spadku rangi Uniwersytetu Wrocławskiego? Pani Migoniowa zna się jedynie na bibliotekarstwie i w jej artykułach nie ma za grosz wieszczenia upadku Uniwersytetu.

      Gość: bilbo IP: *.host 13.08.15, 15:19
      prof. migoniowa jedyne co "przewidziała" to że się będzie zwalniać nieefektywnych bibliotekarzy. "przewidziała" w tym sensie, że zawczasu biła pianę przeciwko wszelkim zwolnieniom w bibliotece.


      Usuń
  3. Pokłosiem jej artykułu w Przeglądzie uniwersyteckim Nr 9 z 2008 roku jest forum "Mobbing w Bibliotece Uniwersyteckiej" w Gazecie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajrzałem na to forum. To "pachnie" lustracją w najgorszym PiS-owskim (czyli bolszewickim i nazistowskim w jednym) stylu.Z tą szczujnią się nie wygra. Prof. Bartoszewski powiedział kiedyś, że jeśli mu pijak obrzyga spodnie, to nie zostaje nic innego jak trzymanie się od niego z daleka. Pouczanie i polemizowanie nic nie da.
    Przypuszczam, że dyrekcja BU wie o tym forum. A jeśli wie i nie zajmuje oficjalnego krytycznego stanowiska wobec tej szczującej hołoty, sama się w nią wpisuje.No, ale czego się nie robi (lub unika zrobienia) dla obrony własnego stołka!...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejterowi zależy na tym aby to forum zamilkło. Forum to tworzy drugi obieg informacji w BUWr. Dlatego jest bardzo potrzebne.

      Kilka wyjątkowo obraźliwych i wulgarnych hejtów zniknęło z forum - zapewne wyciął je moderator forum.

      Pan JG odgryza się jak może hejterowi, ale widać że hejter jest wykwalifikowanym specjalistą od prowadzenia sporów. Niekiedy imputuje Panu JG nawet to czego Pan JG nie powiedział.

      Hejtera należy ignorować i normalnie prowadzić nadal biblioteczne dysputy. Dyskusje Pana Dyrektora z Panem JG na temat obecnego stanu BUWr i jej przyszłości to był kiedyś balsam na moją duszę przypiekaną codzienny bibliotecznym piekiełkiem organizowanym przez dyrektorkę.
      Serdecznie pozdrawiam Pana Dyrektora.
      P. S. Jedna z osób potraktowana na tym forum niezbyt kulturalnie przez hejtera powiedziała mi, że jest to cena jaką się płaci w chwili obecnej za pisywanie na tym forum i hejter Jej z tego forum nie przepłoszy.

      Usuń
  5. Podziękowanie dla autora tego zestawienia wypowiedzi trolli. Oszczędza to przedzierania się przez drzewko. Jest przeglądem tematyki i sposobu trollowania.
    Podzielam pogląd że należy ich ignorować i pod żadnym pozorem nie wdawać w dysputy z trollami. W ich postach poza trollowaniem nie ma żadnej istotnej dla tego bibliotecznego, uniwersyteckiego forum informacji. Ot bicie piany. Nie sobie usychają we własnym sosie.
    Pozdrawiam forumowiczów i sympatyków tego szanowanego w środowisko bibliotecznym bloga! Serdeczne pozdrowienia dla autora bloga Pana Stefana!

    OdpowiedzUsuń