niedziela, 8 lutego 2015

Czy katalog przedmiotowy ma jeszcze przyszłość?

Pojawienie się po wielu wiekach stosowania w ułożeniu i oznaczaniu treści zbiorów bibliotecznych przez układy działowe i systematyczne, pojawienie się ok. sto lat temu katalogu przedmiotowego stanowiło ożywczy ewenement. Można było bowiem pełniej opisać treść dokumentów, dzięki temu czytelnicy mogli poszukiwać ich z większą szansą na utrafienie w oczekiwania. W dobie katalogów kartotekowych miał on jednak ten niedostatek, że obok niego musiał powstawać katalog działowy dla zbiorów dostępnych dla czytelników, czyli głównie czytelni bibliotecznych i kolekcji podręczników w bibliotekach akademickich.
Oczywiście, powstały też systemy łączące informację o temacie dokumentu z miejscem jego usytuowania w bibliotece, ale przynajmniej w Europie nie uzyskały one szerszego zastosowania.
Katalog przedmiotowy nie zyskał w Polsce szerszego zastosowania. Z dużych bibliotek akademickich wprowadziły go, o ile wiem, tylko biblioteki Uniwersyteckie w Warszawie i Wilnie, której to biblioteki dyrektorem w okresie międzywojennym był popularyzator i autor podręczników tego sposobu charakterystyki treściowej dokumentów Adam Łysakowski. Po wojnie własny słownik zaczęła w latach pięćdziesiątych tworzyć Biblioteka Narodowa i w hasła przedmiotowe, obok  symboli powszechnie stosowanej w krajach Europy Wschodniej Uniwersalnej Klasyfikacji Dziesiętnej, zaopatrywać w Kartkowym Katalogu Nowości. Starsi bibliotekarze pamiętają, że jeszcze w latach osiemdziesiątych biblioteki abonowały coś takiego, co przychodziło w plikach kart z gotowymi opisami bibliograficznymi w  formie graficznej nadającej się do użycia w katalogach kartkowych, dodatkowo opatrzonymi adnotacją treściową. Dla bibliotek była to duża wyręka. Oczywiście w podobny sposób sporządzany były opisy w Przewodniku Bibliograficznym. Biuletyn ten wydawany on był w wersji druków dwustronnych do celów dokumentacyjnych oraz drukowany jednostronnie, co pozwalało potrzebne rekordy wyciąć i nakleić na kartonowe karty biblioteczne.



W 1969 roku katalog przedmiotowy stał się głównym katalogiem rzeczowym Biblioteki Narodowej. Ale prawdziwy jego rozwój nastąpił wraz z upowszechnieniem się komputeryzacji bibliotek i komputerowych katalogów. Hasła przedmiotowe, złożone z tematów oraz ewentualnych dopowiedzeń i określników, okazały się znacznie bardziej poręczne zarówno w opisywaniu treści, jak i - zwłaszcza - wyszukiwaniu dokumentów.
Wraz z zastosowaniem przez największe biblioteki akademickiej tego samego systemu komputerowego, nazywającego się obecnie Virtua zaczęło powstawać wspólne międzybiblioteczne dzieło zwane katalogiem przedmiotowym KABA, opracowywanym na potrzeby katalogu centralnego NUKAT. Obejmuje on także części zbiorów innych bibliotek, które maja status biernych użytkowników tego katalogu i mogą kopiować rekordy wraz z hasłami przedmiotowymi do własnych katalogów
Taki status ma też od kilku lat Biblioteka Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. Jest to dla nas duże dobrodziejstwo, tym bardziej, że od pewnego czasu nowości wydawnicze opracowywane są niemal natychmiast po ich ukazaniu się i nabyciu przez biblioteki mające status aktywnych uczestników katalogu, czyli tych uprawnionych do wprowadzania rekordów bibliograficznych. Gdyby nie duże koszty finansowe i czasowe, moglibyśmy też mieć ten status, jesteśmy bowiem do tego zachęcani.
A jesteśmy zachęcani, gdyż sam zajmując się obok kierowania biblioteką również opracowaniem nabytków, co jakiś czas piszę do centrali NUKAT-u maile, w których wskazuję na absurdalność przyjętych rozwiązań, stanowiących stanowiących wyjątki od przyjętych ogólnie zasad, też dość wątpliwych.
Jedną z nich jest podawanie tematów w liczbie mnogiej, w rezultacie czego występują tak zabawne tematy jak BALETY, SPORTY, SZTUKI, a z drugiej strony wyjątkami od tej zasady są tematy np. WOJNA, SUBKULTURA, UZALEŻNIENIE, NIEPOWODZENIE SZKOLNE.i in. Najczęściej jednak są to tematy właściwie nie występujące w polskiej terminologii fachowej czy naukowej, np. TOKSYKOMANIA (zamiast Narkomanii), ZMUSZANIE (zamiast Szantażu), TERAPIA SZTUKĄ (zamiast arteterapii), JĘZYKI ŻYWE ((zamiast Języki obce), SAMORZĄD W EDUKACJI (zamiast po prostu samorząd szkolny lub Samorząd uczniowski), SZTUKA WOJENNA (zamiast po prostu Wojskowość), INFORMACJA RZĄDOWA (zamiast Informacji publicznej, obejmującej też informację samorządową, lokalną). itd.
Inną zasadą jest preferencja dla języka polskiego kosztem tematów obcojęzycznych. Mamy więc np. KOMPUTERY W EDUKACJI (zamiast E-learnig), ale mamy też np. BRANDING.lub MARKETING. A przecież należy pamiętać, że np. komputery to są też zapożyczenia, tyle, że starsze.
Nie wiadomo czym dyktowanym rozwiązaniem jest poprzedzanie nazw instytucji państwowych wyrazem POLSKA. Mamy więc POLSKA. SEJM, POLSKA. NAJWYŻSZA IZBA KONTROLI itd. Jakby w jeszcze jakichś innych krajach parlament lub instytucja kontroli państwowej miały polską nazwę.
Czasem w błąd wprowadza reguła dotycząca podawania nazw geograficznych, będących jednocześnie nazwami instytucji. Gdyby ktoś szukał tematu Hollywood, to powinien wyszukać temat LOS ANGELES (Stany Zjednoczone) - Hollywood (dzielnica). Konia z rzędem temu, kto by na to wpadł!
Jeszcze jedną kategorią denerwujących rozwiązań są takie tematy jak np.  KOBIETY W ŚRODOWISKU WIEJSKIM (zamiast po prostu Kobiety wiejskie), SPADEK WAGI (zamiast Odchudzanie), KSIĄŻKI - ŁAMANIE (chodzi o łamanie tekstu, nie tylko książkowego), DZIECI - KONSUMPCJA ALKOHOLU (choć mamy piękne polskie słowo "spożywanie",  MOTYWOWANIE W PRZEMYŚLE (choć idzie o motywowanie pracowników nie tylko w przemyśle), PERSONEL (zamiast Pracownicy), a książkę o lustracji w Polsce opatrzono tematem FUNKCJONARIUSZE - SELEKCJA.
Na próżno szukać takich popularnych, zwlaszcza w bibliotekach nauko społecznych, tematów jak Mobbing (jest PRZEMOC W ŚRODOWISKU PRACY), Harcerstwo (jest HARCERZE) Promocja (jest tylko jako fraza PROMOCJA KSIĄŻKI lub PROMOCJA PRZEMYSŁU, choć przedmiotem promocji może być też sprzedaż, klub sportowy) lub Polityka (są NAUKI POLITYCZNE oraz POLITYKA z przysłówkami, np. POLITYKA SPOŁECZNA..
Oczywiście, do tych tematów wiodą w większości przypadków odsyłacze, a twórcy KABA'y tłumaczą też, że taką a nie inna formę haseł narzuca pierwowzór tego słownika, język RAMEAU. Ale przecież NUKAT tworzony jest w języku polskim na potrzeby polskich bibliotek. Można wreszcie tworzyć własną kartotekę haseł wzorcowych, łagodzącą niedostatki słownika KABA. I większość bibliotek chcąc nie chcąc z tej możliwości korzysta.
Wydaje się, że era panowania języków haseł przedmiotowych w katalogach bibliotecznych dobiega końca. Google i inne wyszukiwarki zrobiły swoje. Oswoiły ludzi ze słowami kluczowymi oraz tagami, które można podawać pojedynczo lub w różnych kombinacjach, które zapewniają większą relewantność wyszukiwania.  I to tworzonymi dość spontanicznie i w ten sposób przez zapamiętanie w pamięci komputerowej układające się w słowniki. Dlatego od pewnego czasu książki i artykuły w bazach danych i bibliotekach wirtualnych opisywane są (i wyszukiwane) za pomocą słów kluczowych, o których podanie proszeni są autorzy. A ci nie troszczą się przecież o sprawdzenie, czy podane przez nich słowo lub fraza występuje w jakimś tezaurusie. Być może twórcy baz lub bibliotek elektronicznych sami ponadto do słów zaproponowanych przez autorów dodają swoje, trafniej charakteryzujące treść lub bardziej poprawne gramatycznie.
Tworzeniu słów kluczowych sprzyja też technologia informatyczna. W systemie WEB 2.0 lub 3.0 wyszukujący mogą na własne potrzeby dodawać swoje słowa kluczowe, dla nich bardziej trafne i zrozumiałe,
NUKAT też się z tym liczy i  od pewnego czasu w odrębnych polach podaje słowa kluczowe. Tyle, że tworzy je ponad realne potrzeby. Np. do każdej książki, której temat jakoś wiąże się z naszym krajem podaje słowo POLSKA, do każdej wzmiankującej o dzieciach, uczniach czy dzieciństwie podaje słowo DZIECI. Strasznie to spowalnia kopiowanie rekordów, gdyż im krótszy wyraz tym trwa wyszukanie go przez system komputerowy, przynajmniej ten u nas stosowany, ale na szczęście udało się ściąganie tych słów zablokować.
Jeśli słowa kluczowe wyprą hasła przedmiotowe, wpłynie to z pewnością na sposób opracowania rzeczowego dokumentów. Trudno orzec dziś, czy centralne opracowanie spowoduje rozluźnienie gorsetu gramatycznego i leksykalnego, czy raczej wymusi większą dyscyplinę we współpracy i przyczyni się do zwiększenia spójności wyszukiwarek bibliotecznych, czy też będą musiały one oprócz słów ustalanych i uzgadnianych centralnie, nadal tworzyć własne tagi
PS.
A chciałem tylko podzielić się z Czytelnikami z treścią prowadzonego przeze mnie od kilku lat panopticum tematów z KABY, które nazwałem dziwnymi.

PS.
Jest postęp! Hasło "Sporty", które mnie kojarzyło się z papierosami z lat 50tych sprzedawanymi w "10" i "20", zastąpiono w końcu tematem "Sport"

10 komentarzy:

  1. nic dodać nic ująć. archaiczoność haseł przedmiotowych boli, a o tym, czy użytkownicy znajdują po nich to czego szukają, to temat przynajmniej na dobry artykuł do eBIBu. Ja już na studiach miałem ubaw z KABY, może też było to spowodowane tym, że część zajęć było prowadzonych z Panem :) Ja/My, gdzie tylko możemy "wciskamy" słowa kluczowe, które mają znacznie większe prawdopodobieństwo trafienia w oczekiwany przez użytkownika temat

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu tez do tego doszedłem, że w polu 990 zacząłem wprowadzać nie tylko tematy, które wyżej podałem jako niesłusznie nieobecne (promocja, E-learning, Narkomania itd.), jak i słowa kluczowe, które coraz częściej podawane są zwłaszcza do artykułów w czasopismach, ale dające się zastosować także do opracowywanych książek

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli chodzi o brzmienie niektórych haseł w KABA, to podzielam Pańskie zdanie. A artykuł o tym, jak użytkownicy korzystają z KABA już w EBIB powstał, zob. http://www.ebib.pl/2008/97/a.php?janczak_dudziak

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyniki badań są bardziej optymistyczne niż sądziłem. Moje obserwacje biorą się głównie z konfrontacji zapytań informacyjnych naszych czytelników z tematami zawartymi w KABA gdy idzie o leksykę i formę gramatyczną.
    Rzecz w tym, że czytelnicy nawykli do wyszukiwania w Google spodziewają się, że podobnie proste i relewantne będzie wyszukiwanie w katalogach bibliotecznych. I biblioteki muszą te oczekiwania brać pod uwagę.
    Co się tyczy uwag dotyczących ogólności i szczegółowości, to nigdy się nie da odbiorcy pełnej satysfakcji. Są hasła, które uważam za zbyt ogólne, ale i takie, które mogą być przez czytelników postrzegane jako zbyt szczegółowe. Np. gdy książka traktuje o uzależnieniu od internetu i opatrzone jest takim hasłem, to dodaje jeszcze "Uzależnienie (psychologia)" z myślą o tych, którzy mają np. do napisania pracę o uzależnieniach w ogóle i mogliby tę książkę przegapić.Z drugiej strony jeśli mam książkę o uzależnieniach, a zawiera rozdziały poświęcone różnym rodzajom uzależnień, wyszczególniam je podając odpowiednie tematy. Żeby książki nie przegapili np. ci, co mają się przygotować do zajęć o pracoholizmie

    OdpowiedzUsuń
  5. http://forum.gazeta.pl/forum/w,72,91625176,156619943.html?f=72&w=91625176&a=156619943&wv.x=2

    OdpowiedzUsuń
  6. A po co tracić czas na wiązanie uzależnienie psychologia i uzależnienie od internetu na poziomie opisu bibliograficznego? Nie lepiej zaprogramować taką relację w bazie i dać czytelnikowi możliwość znalezienia książki i tu i tu? Prawda jest taka, że bibliotekarze są środowiskiem wyjątkowo niekreatywnym, zacofanym i odpornym na wszelką innowację i jak dalej tak będą podchodzić do dystrybuowania informacji to wymrą jak dinozaury razem ze swoimi kabaretowymi opisami. drno

    OdpowiedzUsuń
  7. W każdej bazie tagi, słowa kluczowe czy inne oznaczenia treści dokumentów są powiązane z rekordami. Zaś tagi itd. tworzą bazę haseł. Żarty z rekordów bibliograficznych i wynoszenie się nad bibliotekarzy są świadectwem nieznajomości uwarunkowań prawnych, współpracy między bibliotekami i bibliografami w skali narodowej i międzynarodowej. No, ale widać "drno" sobie ulżył i już się czuje lepszy. Zupełnie jak kibol, który jak krzyknie na piłkarza "patałach" to wydaje mu się, że jest lepszym piłkarzem niż trenujący codziennie zawodnik

    OdpowiedzUsuń
  8. http://forum.gazeta.pl/forum/w,72,91625176,156659002,Dawnej_ksiazki_nie_ma_na_Uniwersytecie_Wroclawskim.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  10. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń