środa, 19 listopada 2014

O demokrację w oświacie. I w każdej szkolnej placówce

Przy okazji inauguracji roku akademickiego w Dolnośląskiej Szkole Wyższej rozdawano zainteresowanym książkę dwojga młodych badaczy naszej uczelni Katarzyny Gawlicz i Marcina Starnawskiego "Jak edukacja może zmieniać świat? : demokracja, dialog, działanie" (Wrocław, 2014), opracowanej w ramach realizacji projektu unijnego w serii "Praktyczność i profesjonalizm". Oboje autorzy mają za sobą staże na uczelniach zagranicznych i tam uzyskane stopnie naukowe, co znaczy, że musieli poznać szkolnictwo w niektórych krajach Zachodu.      
Do rozpoczęcia się uroczystości było jeszcze kilka minut i zacząłem książkę przeglądać. A że znalazłem w niej interesujące rozważania na temat demokracji, a jeden z rozdziałów poświęcony jest nauczaniu religii w szkole jako czynniku segregacji  dzieci, więc postanowiłem jeden z egzemplarzy wziąć do domu i może nawet w całości przeczytać.Co też w końcu się stało.



W rozdziale wstępnym, poświęconym demokracji i temu, jak ja odnieść do systemu edukacji, znalazłem ciekawe rozważania nad tym, jak rozumieć demokrację i jak ją można lub należy urzeczywistniać. W prosty sposób dowodzą, że demokracja to nie tylko procedury wyborów i głosowań, które zresztą nie są i nie mogą być doskonałe, bo nawet demokracja bezpośrednia realizowana w skali niewielkiego ośrodka lokalnego ma swoje istotne ograniczenia. Że, słowem, demokracja to zarazem zbiór wartości określających sposób rządzenia jak np. sprawiedliwość, tolerancja, pluralizm, a przede wszystkim wolność i równość), zespół instytucji i mechanizmów rządzenia oraz realny efekt społeczny, a więc powszechne rozumienie potrzebny demokracji, jej zasad oraz samoorganizowanie się społeczeństwa w drodze mechanizmów demokratycznych np. w dążeniu do niwelowania nierówności społecznych, przeciwdziałania dyskryminacji, troski o słabszych itd. Autorzy zwracają uwagę na to, że demokracja nigdy nie jest czymś dokonanym, że wymaga stałego doskonalenia i pielęgnowania. Że bez tego może przestać nią być lub ulec wynaturzeniu.
Przekładając zasady demokracji na oświatę, autorzy kładą nacisk na równość praw oraz wolność w edukacji. W sferze powszechności wymiarami demokracji edukacyjnej są według nich gwarancje możliwości nauki, powszechność i równość dostępu do edukacji, wyrównywanie szans edukacyjnych poprzez znoszenie barier dostępu do edukacji (zwłaszcza chodzi tu o różnego typu grupy mniejszościowe), podmiotowość zarówno nauczających, jak i wychowanków oraz uniwersalność warunków i treści nauczania.. W sferze wolności zaś  szkoła według nich powinna głównie odpowiadać potrzebom i możliwościom wychowanków, poszanowanie różnic wynikających z różnego rodzaju odmienności.
W drugim rozdziale autorzy dokonują identyfikacji obszarów dyskryminacji i marginalizacji, a więc barier w demokratyzacji edukacji. Widzą je w swoistej segregacji ze względu na płeć, nauce religii w szkole, marginalizacji i wykluczaniu przede wszystkim z powodów etnicznych.
Autorzy przytaczają cały szereg przykładów podręczników szkolnych powielających stereotypy o rolach płciowych w rodzinie oraz życiu społecznym i zawodowym, które, czy ktoś chce tego, czy nie, wytwarzają u dzieci przekonania, że role społeczne przypisane są do płci. Przytaczają też liczne przykłady błędów wychowawczych zaobserwowanych w pracy z dziećmi w szkole, polegającymi m..in. na z góry przyjętych założeniach, że dziewczynki mają swoje zabawy, a chłopcy swoje, więc osobno są im one organizowane, że dziewczynki z racji płci są grzeczniejsze i są inaczej traktowane niż chłopcy itd. O tym, że szkolna katecheza jest źródłem dyskryminacji lub wykluczenia, a zamiennie prowadzone zajęcia z etyki de facto ją usprawiedliwiają, bo szkoły ich nie organizują tak, jak organizowana jest katecheza, nie ma się co rozpisywać. A dodać trzeba, że dodatkowo katecheza dyskryminuje dzieci z rodzin o innych wyznaniach niż katolickie.Z kolei wykluczenie ze względów etnicznych autorzy ukazują na przykładzie podejścia systemu oświaty do dzieci z rodzin romskich. Inna sprawa, że nierzadko szkoły mają dość silnego sojusznika w osobach rodziców dzieci etnicznie polskich, którzy naciskają na segregację dzieci romskich i innych mniejszości. Wprawdzie, dodam to od siebie,  rodzi się i nabiera wymiarów praktycznych w naszej oświacie idea edukacji włączającej. Niestety, wysiłki w tym zakresie skierowane są głównie na włączanie dzieci z różnego rodzaju niepełnosprawnościami.
Książka nie miałaby sensu, gdy jej autorzy nie zawarli uwag o remedium na ten stan rzeczy. Widzą ją, oczywiście w pewnych rozwiązaniach systemowych, za realizację których powinno wziąć na siebie odpowiedzialność państwo i władze oświatowe.Ale więcej nadziei zdają się pokładać w samych nauczycielach. Ich zdaniem obecny system oświatowy umożliwia realizację nowych rozwiązań, a nadzór oświatowy jest dostatecznie elastyczny, żeby je szanować i akceptować. A jeśli tak, to nadzieja jest w nauczycielach, w zmianie ich świadomości zawodowej oraz doskonaleniu własnego warsztatu. Podają  wielce pociągające, przykłady krytycznego podejścia nauczycieli, wychowanków lub jeszcze słuchaczy Dolnośląskiej Szkoły Wyższej,  do własnej pracy, którzy przez drobiazgową analizę własnych poczynań zaczynają dostrzegać błędy, identyfikować ich źródło i charakter poprzez lektury i konsultacje, żeby je w rezultacie eliminować Przykłady te ukazują też istotę promowanych w naszej uczelni badań w działaniu..
Podoba mi się sposób narracji przyjęty w tej książce, zwłaszcza w ostatniej części, tej postulatywnej. Piszą tu o swoich i innych poczynaniach w pierwszej osobie, o poczynaniach osób im osobiście znanych piszą oczywiście w osobie trzeciej, nie cofając się przed posługiwaniem się tylko ich imionami.
Nie jestem pedagogiem, więc być może w relacji z lektury książki dokonałem daleko idących uproszczeń. Nie będę czuł urazy, gdy ktoś mi je wytknie, bo tym samym zmusi mnie do starania się o głębsze podejście do pewnych kwestii, co może nawet mieć pozytywny wpływ na moje bibliotekarskie wysiłki w uczelni.  Ale mam satysfakcję z jej lektury, gdyż lepiej poznałem dzięki niej problemy, jakimi zajmuje się obecnie pedagogika, jak je identyfikuje, opisuje i jakie sugeruje środki zaradcze.
Dobrze byłóby, gdyby książke tę, przynajmniej we fragmentach zechcieli przeczytać politycy, szczególnie ci prawicowi, opowiadający brednie o przebieraniu dzieci w stroje odmiennej płci, a nie dostrzegający tego, że autorzy troszczą się przede wszystkim o to, żeby edukacja szkolna mogła służyć wyrównywaniu szans edukacyjnych, zawodowych i w ogóle życiowych wszystkich dzieci, a potem dorosłych obywateli demokratycznego państwa.
Książka jest dostępna bezpłatnie w naszej uczelni.
                    
file:///C:/Users/SteKub00/Desktop/2._Gawlicz__Starnawski_%C5%9Brodek_do_druku.pdf

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz