Habent, gdyż jako niedowiarek nie przynależę do tych, którzy twierdzą, że "habemus papam". Chyba, że mogę z tytułu ochrzczenia...
Trudno było wynik konklawe przegapić, skoro był głównym tematem w mediach od chwili ustąpienia poprzedniego papieża, a po wydobyciu się z zamontowanego na kaplicy sykstyńskiej komina białego dymu, można było odnieść wrażenie, że nawet trzęsienie ziemi gdzieś w pobliżu Polski (na szczęście Polsce one nie grożą) nie zwróciłoby uwagi mediów.
Zatem i ja nie bez pewnego wzruszenia oglądałem w telewizji, jak nowo wybrany papież podchodzi w dość licznej asyście kardynałów do okna nad bramą bazyliki watykańskiej i wita zebranych słowami "buona sera". A więc nie "Pochwalony", czyli że zwrócił się do wszystkich zgromadzonych na Placu Św. Piotra i przed ekranami telewizyjnymi. Braci w wierze, wyznawców innych religii i osób areligijnych.
Podobnie odbieram jego słowa do dziennikarzy podczas sobotniego spotkania, kiedy wyraził się przyjaźnie do wszystkich dziennikarzy, bez względu na wyznanie.
Więc może jednak będzie on miał w sposób trwały na uwadze katolików jak i wszystkich innych i w jakimś sensie i ja zyskałem prawo mówić, że mamy papieża?
Jak na razie papież Franciszek zachowuje się w sposób ujmujący skromnością, prostotą i przyjaźnią wobec wszystkich. Trochę to przypomina początki pontyfikatu Jana Pawła II, który jednak z upływem lat oswoił się z papieskim majestatem, polubił celebry i hołdy, a na koniec i stawiane sobie pomniki, nazywanie ulic i placów. Pomijam tu zachowawczość Jana Pawła II w kwestiach tzw. nauki społecznej kościoła. W tej kwestii ćwierć wieku jego pontyfikatu można uznać za stracone.
Nie mam specjalnych nadziei na to, że i obecny papież dokona w tym zakresie zasadniczych zmian. Jest wszak zdeklarowanym konserwatystą (w przeciwnym razie Jan Paweł II nie podniósłby go do godności kardynalskiej) i nie sądzę, żeby był zdolny szerzej otworzyć oczy na dzisiejszą rzeczywistość społeczną i uznać zmiany np. w tworzeniu się nowych form życia rodzinnego i relacji międzyludzkich. Uznanie tych zmian musiałoby zaś pociągnąć za sobą zmianę nauki społecznej.
Czynione obecnie gesty, jak nawet pewna ostentacja w okazywaniu skromności, pozwalają jednak mieć nadzieję na zmianę obyczajów na wszystkich szczeblach hierarchii kościelnej. Jednak tu samo dawanie dobrego przykładu nie pomoże. Trzeba liczyć na to, że z kurii papieskiej pójdzie m.in. do Polski jakaś instrukcja dla biskupów i proboszczów nakazująca skupienie się na niesieniu posługi religijnej i słów Ewangelii przy jednoczesnym otwarciu się na wszystkich, w tym wątpiących i niewierzących, wyzbyciu się triumfalizmu i bezwstydnego bogacenia się. Liczyć na to, że biskupi wyprowadzą się ze swoich pałaców i przesiądą do autobusów z pewnością nie można, ale na to, że może audiencja u biskupa będzie łatwiejsza niż u prezydenta państwa, a biskup nie będzie okazywał wyniosłości już będzie można. Podobnie jak na to, że bardziej skupią się oni na sprawach religijnych, a mniej na politycznych. Być może i politycy odważą się na pewną stanowczość w stawianiu spraw państwa nad dobre układy z biskupami.
Chociaż gdy czyta się list gratulacyjny premiera Tuska do nowego papieża i zawartą w nim deklarację dążenia zacieśnienia relacji z kuria papieską, to ma się wrażenie, że wręcz brakuje tu jeszcze jednego zdania: o tym, że rząd podejmie wysiłki, żeby do Konstytucji RP wpisać artykuł o wiecznymi nienaruszalnym sojuszu Polski ze Stolica Apostolską.
Teraz dopiero zacznie się "taniec" tych, którzy czują zagrożenie: najpierw, współpraca z juntą, teraz podgryzanie przez największych "ascetów" (patriarcha kijowski powiedzial że Franciszek ma skromność na pokaz). Strach przed utratą bogactwa i zdobytych przywilejów jest zbyt silny, aby pozostać biernym wobec wizji "pójścia boso".
OdpowiedzUsuńDobrej nocy
To możliwe. Jeden papież (Jan Paweł I)już zaczął podobnie jak Franciszek i pobył sobie papieżem raptem 33 dni. Wierzę jednak, że ten ostanie się na nieco dłużej. Chyba, że uzna za konieczne zajęcie się porządkami w kurii. A od nich nie da się uciec
OdpowiedzUsuńMożna Stefanku zwątpić na całego, podsumowując działania naszych elit politycznych i rządu, no może oprócz RPP. Bardzo zainteresowała mnie Twoja rozważna sublimacja osoby nowego Franciszka.Nawet - chciałoby się krzyknąć, oto osoba na odpowiednim miejscu, gdyby - no właśnie gdyby nie wiedza o praktykach, manipulacjach i hipokryzji duchowieństwa. Tym bardziej - że to jezuita. Tak więc - człowiek, którego oglądamy dzień w dzień - jak na razie w tv i mediach - jest zagadką dla obserwatorów. I po owocach jego zarządzeń poznamy jego format osobowości. Wątpię jednak, by całkowicie wyszedł naprzeciw wyzwaniom naszych czasów, oczekiwań naszych i potrzeb współczesnego świata.
OdpowiedzUsuńUkłon za post*
Dziękuję za miłe słowa. Na razie mamy gesty. Dobre i to. Może będą i konkrety? Choć specjalnych złudzeń nie mam.
OdpowiedzUsuńJan Paweł II polubił pomniki? Zawsze był im przeciwny i nie raz o tym mówił. Nienawiść do Kościoła po prostu pana zaślepia...Jak nowy Papież może uznać, jak pan to raczył nazwać eufemistycznie "nowe formy życia rodzinnego"? Musiał by zakłamać Biblię i Ewangelię, wszak "mężczyzną i kobietą stworzył ich..."
OdpowiedzUsuńmoże jednak zamiast podejmować tematy, na których pan się nie zna, wróci pan do swego pupila Palikota i napisze coś o jego ostatnim pomyśle o "oddaniu dzieci pedofilom". Cytat, bo to nie moje słowa, tylko redaktor Olejnik:)
Nie musi pan publikować, widać po komentarzach że wpuszcza pan tylko klakierów typu Eliza, nie szkodzi... adresat przeczytał :)
OdpowiedzUsuńPanie anonimowy, gdyby Jan Paweł II nie życzył sobie pomników, wystarczyłoby jedno jego słowo. A nowe formy życia rodzinnego, to są m.in. konkubinaty, związki nieformalne, rodziny niepełne (np. matka z dzieckiem).
OdpowiedzUsuńNa przyszłość radzę nie udawać, że zna się Pan(i) na Ewangelii i Biblii lepiej niż ja. Najlepiej zacząć od ich przeczytania.
O nadrobieniu braków w kulturze dyskusji i np. podpisaniu się choćby imieniem, już nie wspomnę. Tak się jakoś dziwnie składa, że tzw. "obrońcy kościoła" maj ą w tym zakresie rażące deficyty
Panie anonimowy, dopisał pan zdanie jakby chcąc dowieść słuszności tego, co już napisałem - że kultura dyskusji nie jest Pana mocną stroną. Brak podpisu każe mi sądzić, że jesteś Pan tchórzem podszyty
OdpowiedzUsuńKonkubinaty i związki nieformalne nie są żadną nową formą życia rodzinnego, są stare jak świat. Kościół nie może ich uznać, bo musiałby wyrzucić 6 przykazanie. Gdyby Kościół reformował się pod dyktando podobnych Panu antyklerykałów, już dawno przestałby istnieć... A tak - ma się dobrze, ku zgryzocie wszelkiej maści ruchów poparcia człowieka z rekwizytem:)
OdpowiedzUsuńCo do JPII zacytuję za stroną internetową Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia "Jan Paweł II powiedział kiedyś o idei funduszu stypendialnego Fundacji: „to jest pomnik najbliższy memu sercu”...
Osobiście życzę Panu jednak HABEMUS, jak również mniej nadęcia i niechęci (nienawiści?) do "obrońców". To prawda, nie jesteśmy idealni, sam Chrystus wybrał na założycieli Kościoła ludzi dalekich od ideału, o czym jako znawca Biblii dobrze pan wie.
PS. wybieram anonima, bo nie chce mi się specjalnie logować na google, tym bardziej że nie mam zamiaru więcej tu pisać. Pozdrawiam - Katarzyna.
Kościół w wielu sprawach już mienił zdanie. Uznał w końcu teorię kopernikańską, uznał teorie Darwina (biskup Życiński był wybitnym ewolucjonistą), a nowy papież już skrytykował księży, którzy odmawiają chrztu dzieciom rozwodników oraz księży, którzy nie chrzczą swoich dzieci poczętych ze złamaniem celibatu. Już nie jest kościół tak rygorystyczny w sprawach postów.
OdpowiedzUsuńNie wiem, gdzie Pani znajduje nienawiść na moim blogu. Po prawdzie więcej jej znajduję w Pani pierwszym wpisie. Ale oswoiłem się z tym, że "obrońcy świętej wiary" już tak mają.