Po sześciu latach od pierwszego wydania ukazało się lekko zaktualizowane wznowienie książki Mariusza Szczygła Gottland, obrosłej tymczasem licznymi nagrodami dla autora, edycjami w wielu innych krajach, a nawet podobno udatnymi inscenizacjami teatralnymi. Autor zaś, u nas wciąż znany jako reporter, w Czechach nazywany jest "spisovatelem", czyli pisarzem. Aktualizacja zaś polega na informacjach odautorskich o tym, co się zdarzyło od pierwszego wydania, a więc najczęściej o śmierci przywoływanych postaci lub o dotarciu do nowych dokumentów.
Tytułowy Gottland, to nazwa muzeum znanego w całym świecie czeskiego Presleya i Pavarottiego w jednym oraz synonim Czechosłowacji, jako państwa dobrego dla godzących się na wspólpracę z władzą i niedobrego dla niepokornych i zbyt wrażliwych. Na książkę składa się kilka historii mniej lub bardziej znanych, przynajmniej nam w Polsce, postaci ze świata czeskiego biznesu lub kultury, jak aktorka Lida Baarova, pisarz Jan Prochazka piosenkarka Marta Kubisova, reżyser filmowy Karel Kachynia czy rodzina producenta butów Baty.. Historii bardzo dramatycznych, nierzadko kończących się przedwczesną śmiercią bohaterów lub trwałymi urazami psychicznymi. Historie te świadczą, że reżim komunistyczny w Czechosłowacji miał dużo groźniejsze oblicze niż w Polsce, że stalinizm trwał tam właściwie do 1989 r., z krótką przerwą na "praską wiosnę". Dość wspomnieć, że zbudowany w 1955 roku gigantyczny pomnik Stalina w centrum miasta stał do 1962 r., kiedy to zarządzono jego zburzenie (ale z godnością). Jego twórca, który nie mógł nie stanąć do konkursu, wykazał najmniej przemyślności w zaprojektowaniu czegoś, co nie miało szans na zwycięstwo, popełnił samobójstwo w przeddzień odsłonięcia, a inżynier odpowiedzialny za zburzenie trafił do szpitala psychiatrycznego. Pierwszy w obawie, że władze dopatrzą się w rzeźbie przejawów nieprawomyślności i zostanie aresztowany, a drugi, że ładunki wybuchowe dokonają niezamierzonych szkód w najbliższym otoczeniu. Do końca panowania komunizmu można było w Czechosłowacji zostać wyrzuconym ze studiów, zamknąć drogę do kształcenia dzieci, zostać skazanym na pracę w kopalni lub w charakterze zamiatacza ulic. W zależności od woli władz znane postaci kultury mogły mieć bogatą kartotekę w bezpiece, ale gdy trzeba było, znikały po niej wszelkie ślady. Tak się stało właśnie z Otakarem Svecem, wspomnianym twórcą rzeźby Stalina. Jeszcze w przeddzień odsłonięcia pomnika hołubionym przez władze, a w czasie uroczystości już nieistniejącym, bo jak podano, pomnik stworzył Czechosłowacki Lud, a informację o śmierci rzeźbiarza zatajono. W archiwum nie zachował się żaden dokument z jego nazwiskiem, choć dokumentacja budowy pomnika jest obszerna.
W historiach tych niepokornych pojawiają się postaci artystów współpracujących z władzą lub po prostu godzących się na jej warunki, żeby tylko móc tworzyć, występować publicznie czy podróżować po świecie. Wymienić tu można np. nazwiska znanych i u nas artystów estrady Helenę Vondracckową, Jiriego Korna, Vaclava Neckara, że o samym Karelu Gotcie nie wspomnę.
Każda z historii jest po mistrzowsku utkana z przytaczanych dokumentów, wypowiedzi świadków i zapisanych rozmów przetykanych błyskotliwą narracją autorską. lub obserwacjami ogólniejszej natury. A że historie są - każda na inny sposób - wyjątkowe, więc trudno oderwać się od lektury.
Po zamknięciu książki z ulgą stwierdzamy, że może w PRL-u w sklepach i domowych budżetach było biedniej, nie mieliśmy tylu basenów, kortów i lodowisk, ale mieliśmy większy od naszych południowych sąsiadów margines wolności.
Na okładce pomnik Stalina na czele ludu radzieckiego (tego od strony tu widocznej) i czechosłowackiego (z drugiej).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz