Spędziliśmy trzy udane dni u rodziny w Rybniku i w Raciborzu. Nie brałem z domu żadnej książki do poduszki, bo zwłaszcza żona bratanka jest czytająca. A przy łóżku wyznaczonym dla nas leżała niewielka książka Anny Anders-Nowakowskiej, zawierającej wspomnienia córki generała Władysława Andersa z pierwszego małżeństwa (Mój Ojciec Ojciec generał Anders, Rytm, 2006) dowódca Samodzielnej Brygady Kawalerii, jak to wojskowy przenoszony był ze swoim oddziałem do różnych garnizonów na Kresach, a rodzina wraz z nim. I wciąż w kręgu innych rodzin oficerskich, co zapewniało im godne warunki życia w kręgu innych rodzin oficerskich, a ona w związku z tym zmieniała szkoły. Ale że wszędzie szybko się aklimatyzowała i zdobywała nowe kręgi koleżanek wspomina swe dzieciństwo i młodość jako sielankę. Podobnie jak małżeństwo, oczywiście z oficerem kawalerii znacznie starszym od Niej Bernardem Janem Romanowskim.
Dramat zaczął się wraz z początkiem wojny. Po inwazji Ojciec i mąż ruszyli na front.
Ona z matką z olbrzymimi perypetiami też tam dotarły. Ojciec leżał ranny w szpitalu, z pozwoleniem władz sowieckich dokarmiany. Ale niebawem został aresztowany, a następnie przewieziony do więzienia na Łubiance do Moskwy i rodzina nie widziała go już aż do końca wojny.
Obie kobiety uznały, że przebywanie w strefie zajętej przez bolszewików jest dalece bardziej ryzykowne, niż pod okupacją niemiecką. Matka jednak jednak pozostała we Lwowie i dotarła do Warszawy później. Anna dzięki i sprytowi, urokowi osobistemu - była piękną kobietą - ale i łapówkom przekroczyła granicę w Przemyślu i dotarła do Warszawy. Znalazł się tu też jej mąż.
Oczywiście wdała się, podobnie jak jej matka w konspirację, w wyniku czego często musiała zmieniać mieszkania. Oczywiście wzięła udział w Powstaniu Warszawskim jako łączniczka.
Po wojnie dowiedziała się, że jej ojciec wraz z żołnierzami II Korpusu znajduje się w Anconie. Znów nie bez perypetii obie z matką i małą córeczką dotarły tam i okazało się, że ojciec ma nową towarzyszkę życia. Ale zapewnił im wszystkim umundurowanie, a żonie (wciąż jeszcze, ale rozwód niebawem został przeprowadzony) i córce znalazł zatrudnienie. Wystarczające, żeby też zwiedzić najpiękniejsze miasta Włoch. A po opuszeniu Włoch wystarczyło pieniędzy, żeby poszaleć w Monte Carlo i w Paryżu. W końcu wraz z wielu kombatantami i jej rodzinami osiadła w Kanadzie. Po śmierci na raka pierwszego męża znów szczęśliwie wyszła za mąż i wiodła dostatnie życie. Zmarła w 2006 r.
Wydająca się prostą historią, spisaną ze swadą i okraszoną licznymi fotografiami niewielka starannie wydana książka,okazała się zajmującą lekturą - niby wspomnieniami, ale momentami dzięki opisanym trudnymi przeżyciami, które trochę dzięki przypadkowi, trochę dzięki sprytowi lub szczęściu, ale i lekkości narracji, przypominającą powieść sowizdrzalską
Druga książka to kolejna powieść Vincenta V. Severskiego Krawiec (Czarna Owca, 2025). Wprawdzie to najnowsza powieść, ale sięga genezy zespołu tworzonego w 2003 r., a więc w przededniu akcesu Polski do Unii Europejskiej. przez pułkownika Leśnego, młodej agentki Moniki i współpracującego z nimi tajemniczego Greka Dimę.
A celem polskiego kontrwywiadu i współdziałających z nimi agentów brytyjskiej M16 jest sowiecki bezwzględny szpieg i morderca o nazwisku (a może pseudonimie) Portnoy, czyli właśnie Krawiec.o którym wiadomo, że ma dotrzeć do czarnogórskiego nadmorskiego miasteczka Budva, gdzie zacumowany jest efektowny wielkich jacht pewnego rosyjskiego oligarchy. A w tle polityka polska, któremu oczywiście grozi niebezpieczeństwo
czwartek, 25 września 2025
Dwie wakacyjne lektury
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz