piątek, 6 grudnia 2019

Pochwała wątpliwości

Przeczytałem niewielką książkę pod tym właśnie tytułem. Znany socjolog, autor tłumaczonego także na polski Zaproszenia do socjologii, Peter Berger, wspólnie z Antonym Zijdelveldem na podstawie licznych przykładów opisują zjawisko fanatyzmu, głównie religijnego, ale też i politycznego, polegającego na przeświadczeniu o prawdzie,  która jest nie do obalenia i dla której można poświęcić życie. Nie tych gorliwie w nią wierzących i ją dla świętego spokoju podzielających, ale wątpiących.
Na drugim biegunie stawiają cynizm, polegający na kompletnym braku wiary w jakąkolwiek prawdę. Za pewien jego przejaw autorzy uważają dość powierzchownie pojęty postmodernizm. Pozwala on według nich na (współ)istnieniu wielu prawd w tych samych kwestiach i w efekcie na dezorientację tych, którzy chcą zrozumieć i objaśnić okalającą rzeczywistość. I ta niepewność rodzi u wielu potrzebę poszukiwania autorytetów zdolnych w prosty sposób pomóc ją zrozumieć. A żądnych władzy szarlatanów, zdolnych skupić wokół siebie także ludzi z tytułami naukowymi nie brak. Można dodać, że w Polsce, na Węgrzech, w Turcji, Włoszech czy w Wielkiej Brytanii właśnie opanowali oni umysły mas.

W tym kontekście jawi się złoty środek, czyli wątpliwość. Jest nią stawianie sobie pytań, czy tak jest w istocie, jak o tym prawią głosiciele praw objawionych, i jednocześnie stanie na gruncie ustaleń dostatecznie dowiedzionych, a także jakieś quantum zaufania w porządek świata i w ludzi, kierujących się w pewnym stopniu racjonalnością. Bo świat, w którym bylibyśmy całkowicie racjonalni, byłby okrutny.
Bez wątpliwości niemożliwe byłyby np. dyskusje wiodące do racjonalnych decyzji kierowniczych czy do stanowienia dobrego prawa. I znów na własnych oczach możemy obserwować jakość prawa przyjmowanego bez dyskusji lub przy lekceważeniu głosów wątpiących. Np. ustawy "reformujące" sądownictwo musiały być w ciągu dwóch lat kilkanaście razy nowelizowane.
Rzecz w tym, że wątpienie jest dość trudne i w związku z tym ludzie wątpiący są w społeczeństwach w mniejszości. Pomaga w tym czytanie dobrej literatury, nie tylko beletrystycznej, ale tej objaśniającej życie społeczne i psychiczne  człowieka. Dzięki temu uczymy się bowiem krytycznego myślenia i uoparniamy na fałsz lejący się z mediów i ust politycznych szarlatanów. Wiemy jednak, żę społeczność ludzi czytających stanowi w Polsce w najlepszym razie dwadzieścia procent ogółu. Dlatego tak ważne są elity, które posiadają  tę zdolność i tak ważne jest, żeby politycy pozwalali im się rozwijać, tworzyć wartości, dbać o upowszechnianie ich dorobku i korzystać zeń w kierowaniu państwem tak, żeby ograniczać obszary niepewności w rozumieniu świata.
Oczywiście, jest pytanie, w jaskim stopniu jest to możliwe. W każdym  razie nie można nic nie robić. 



Znakomitym literackim przykładem braku wątpliwości są dzieje bohaterów powieści E. E naszej noblistki Olgi Tokarczuk. Mniejsza o złudzenie wrocławskiej mieszczki, która u progu XX wieku uwierzyła w sens seansów spirytystycznych i medialność jednej ze swych córek, która w ich trakcie wpadać miała w trans. W zdolności małej Erny (Elzner, którą w swych obserwacjach opisywał jako E.E.) pod wpływem wiekowego psychoanalityka zarzucił swe materialistyczne podejście do ludzkiego mózgu pewien młody lekarz. Aż do skandalu, kiedy w czasie finalnego dla jego badań sensu, okazało się, że sny Erny są zmyślone, a  spadające rzekomo w wyniku jej transu przedmioty, były poruszane linkami zmyślnie splątanymi przez jedną z jej młodszych sióstr.
Nie pozostało mu nic innego, jak brnięcie dalsze "obserwacje", które jednak przerwał w pół zdania.
Nie ma rady,  żeby mądrze żyć, trzeba wątpić

 Pochwała wątpliwości. Jak mieć przekonania i nie stać się fanatykiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz