Amerykańska profesor historii uniwersytetu Yale zajmuje się najnowszymi dziejami Europy Wschodniej. Plonem jej zainteresowań jest znakomita, z polotem napisana książka Kawior i popiół (Świat Książki, 20008, wznow. 2012)), o której pisałem na swoim blogu, ale gdzieś się ten wpis zapodział w cyberprzestrzeni.
W książce Smak popiołów : o dziedzictwie totalitaryzmu w Europie Wschodniej (Świat Książki, 2012) autorka relacjonuje swoje spotkania z ludźmi demokratycznej opozycji, głównie w Polsce i w Czechach oraz Słowacji w kilka lat po transformacji ustrojowej. Podróżuje między Stanami Zjednoczonymi, gdzie ma stale miejsce pracy a stolicami, ale też prowincjonalnymi miejscowościami Europy Wschodniej, uczy się języków tych krajów, w Czechach nawet zatrudnia się jako nauczycielska angielskiego w prowincjonalnej szkole i tu bodaj najdotkliwiej doświadcza mentalności homo sovieticus, od której niewolni byli także byli opozycjoniści.
Ale z satysfakcją zauważa, że wracając do Warszawy, Pragi czy Bratysławy po kilkuletnich przerwach widzi zmiany krajobrazu miejskiego, coraz bardziej gustownie ubierających się ludzi i coraz cieńszą warstwę nalotu pozostawionego przez lata życia w systemie komunistycznym. Jednak niemal wszyscy jej rozmówcy twierdzą, że trzeba zmiany pokoleń, wejścia w dorosłość ludzi nie pamiętających życia w warunkach realnego socjalizmu, żeby definitywnie zerwać z dawną mentalnością.
I tu chyba należy stwierdzić, że przynajmniej w Polsce te nadzieje się nie potwierdziły. Owszem, młodzi ludzie urodzeni po 1990 roku wchodząc w dorosłość w dużej części nie potrafi sobie poradzić z życiem w wolności. W rezultacie w wyborach 2014 i 2015 roku dała się nabrać politycznym hochsztaplerom i ich prymitywnie prostym receptom ekonomicznym i społecznym. Trudno tu nie docenić zmasowanej indoktrynacji politycznej i społecznej, w co zamieniła się szkolna katecheza, wyjęta spod kontroli państwa, prowadzona już od przedszkola. Młodzi ludzie nie pamiętają wprawdzie rządów, pod którymi towary nie tyle się kupowało, co zdobywało, braku wolności słowa i życia na podsłuchu, ale też nie potrafią docenić życia w wolności. Wydaje się jej, że obfitość towarów, wolność słowa i wyznania są tak samo oczywiste, jak oddychanie powietrzem. Nawet nie zauważa, że mają je najbardziej zatrute ze wszystkich krajów europejskich.
W książce widoczny jest także drugi silny wątek: relacje polsko-żydowskie, a konkretnie Polacy o żydowskich korzeniach. Szczególnie wiele miejsca poświęciła braciom Jakubowi i Adolfowi Bermanom, z których jeden był syjonistą, a drugi komunistą, wysoko ulokowanym na drabinie politycznej w okresie stalinowskim. I ten drugi bał się utrzymywać korespondencję ze swoim bratem osiadłym w Izraelu. Pojawiają się też wątki stanowiące główny nurt książki Kawior i popiół, czyli zauroczenia pisarzy, w tym wielu o żydowskich korzeniach komunizmem i późniejszego nim rozczarowania, w czym pomogło im odczucie jego uroków na własnych plecach. Niektórzy zresztą tych uroków w ojczyźnie tego systemu nie przeżyli. Autorka dotarła do niektórych z nich, już będących w sędziwym wieku, do ich dzieci i wnuków, do ich korespondencji sprzed dziesiątek lat, co pozwoliło jej na poznanie szczegółów historii, ale nie na wyjaśnienie motywów wyborów.
Początkowo czytałem tę książkę w małych urywkach i w dużych odstępach czasu i nie uchwyciłem jej klimatu. Mając jednak w okresie międzyświątecznym trochę więcej czasu czytałem już w większych porcjach i mocno mnie ona wciągnęła. Pomogła w tym sama autorka, która nadała książce formę reportażu, wzbogacając go w cytaty z rozmaitych dokumentów oraz zapisy rozmów.
Gdybyż nasi historycy zechcieli wyjść spoza katedry i pisać o swoich ustaleniach w tak łatwo przyswajalnej formie!... No, ale nasi historycy nie piszą do czytania, tylko dla zdobywania punktów niezbędnych do awansów i utrzymania etatów akademickich.
W książce Smak popiołów : o dziedzictwie totalitaryzmu w Europie Wschodniej (Świat Książki, 2012) autorka relacjonuje swoje spotkania z ludźmi demokratycznej opozycji, głównie w Polsce i w Czechach oraz Słowacji w kilka lat po transformacji ustrojowej. Podróżuje między Stanami Zjednoczonymi, gdzie ma stale miejsce pracy a stolicami, ale też prowincjonalnymi miejscowościami Europy Wschodniej, uczy się języków tych krajów, w Czechach nawet zatrudnia się jako nauczycielska angielskiego w prowincjonalnej szkole i tu bodaj najdotkliwiej doświadcza mentalności homo sovieticus, od której niewolni byli także byli opozycjoniści.
Ale z satysfakcją zauważa, że wracając do Warszawy, Pragi czy Bratysławy po kilkuletnich przerwach widzi zmiany krajobrazu miejskiego, coraz bardziej gustownie ubierających się ludzi i coraz cieńszą warstwę nalotu pozostawionego przez lata życia w systemie komunistycznym. Jednak niemal wszyscy jej rozmówcy twierdzą, że trzeba zmiany pokoleń, wejścia w dorosłość ludzi nie pamiętających życia w warunkach realnego socjalizmu, żeby definitywnie zerwać z dawną mentalnością.
I tu chyba należy stwierdzić, że przynajmniej w Polsce te nadzieje się nie potwierdziły. Owszem, młodzi ludzie urodzeni po 1990 roku wchodząc w dorosłość w dużej części nie potrafi sobie poradzić z życiem w wolności. W rezultacie w wyborach 2014 i 2015 roku dała się nabrać politycznym hochsztaplerom i ich prymitywnie prostym receptom ekonomicznym i społecznym. Trudno tu nie docenić zmasowanej indoktrynacji politycznej i społecznej, w co zamieniła się szkolna katecheza, wyjęta spod kontroli państwa, prowadzona już od przedszkola. Młodzi ludzie nie pamiętają wprawdzie rządów, pod którymi towary nie tyle się kupowało, co zdobywało, braku wolności słowa i życia na podsłuchu, ale też nie potrafią docenić życia w wolności. Wydaje się jej, że obfitość towarów, wolność słowa i wyznania są tak samo oczywiste, jak oddychanie powietrzem. Nawet nie zauważa, że mają je najbardziej zatrute ze wszystkich krajów europejskich.
W książce widoczny jest także drugi silny wątek: relacje polsko-żydowskie, a konkretnie Polacy o żydowskich korzeniach. Szczególnie wiele miejsca poświęciła braciom Jakubowi i Adolfowi Bermanom, z których jeden był syjonistą, a drugi komunistą, wysoko ulokowanym na drabinie politycznej w okresie stalinowskim. I ten drugi bał się utrzymywać korespondencję ze swoim bratem osiadłym w Izraelu. Pojawiają się też wątki stanowiące główny nurt książki Kawior i popiół, czyli zauroczenia pisarzy, w tym wielu o żydowskich korzeniach komunizmem i późniejszego nim rozczarowania, w czym pomogło im odczucie jego uroków na własnych plecach. Niektórzy zresztą tych uroków w ojczyźnie tego systemu nie przeżyli. Autorka dotarła do niektórych z nich, już będących w sędziwym wieku, do ich dzieci i wnuków, do ich korespondencji sprzed dziesiątek lat, co pozwoliło jej na poznanie szczegółów historii, ale nie na wyjaśnienie motywów wyborów.
Początkowo czytałem tę książkę w małych urywkach i w dużych odstępach czasu i nie uchwyciłem jej klimatu. Mając jednak w okresie międzyświątecznym trochę więcej czasu czytałem już w większych porcjach i mocno mnie ona wciągnęła. Pomogła w tym sama autorka, która nadała książce formę reportażu, wzbogacając go w cytaty z rozmaitych dokumentów oraz zapisy rozmów.
Gdybyż nasi historycy zechcieli wyjść spoza katedry i pisać o swoich ustaleniach w tak łatwo przyswajalnej formie!... No, ale nasi historycy nie piszą do czytania, tylko dla zdobywania punktów niezbędnych do awansów i utrzymania etatów akademickich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz