niedziela, 25 października 2015

Inauguracja w uczelni już dorosłej, ale wciąż młodej

Inauguracje roku akademickiego w Dolnośląskiej Szkole wyższej od samego początku były nietypowe. Głownie przez to, że odbywały się dopiero w trzeciej dekadzie października. A także przez to, że obywało się bez akademickich strojów oraz nadmiernej celebry. Przez lata rytuał sprowadzał się do przemowy rektora będącej podsumowaniem minionego roku akademickiego oraz zarysem zamiarów na rok zaczęty (dlatego przygotowywałem rektorowi informację o aktualnej liczbie zbiorów i wydanych kart bibliotecznych), potem odbywało się wręczanie nagród i wyróżnień, immatrykulacja pierwszoroczniaków, poprzedzona przemową prorektora ds. nauczania (świetnie robiła to dr Teresa Stasienko) czasem zabierał głos prof. Józef Kargul, żeby w przemowie do studentów dać popis biegłego władania staropolszczyzną, chóralne odśpiewanie "Gaudeamus" oraz  wykład inauguracyjny.
W miarę jak uczelnia nabierała akademickiego szlifu, mierzonego coraz to nowymi uprawnieniami (do nadawania stopni naukowych, nadawania tytułów honorowych itd.) inauguracje stawały się coraz bardziej wolne od celebry. W zeszłym roku część oficjalna została poprzedzona impresją teatralną, a zakończona wykładem inauguracyjnym.


Rok 2015 jest w historii uczelni rokiem szczególnym  Weszła ona w wiek dorosły, skończyła osiemnaście lat. Stała się trwałym i widocznym miejscem na rynku edukacyjnym kraju, poszczególne wydziały mają uprawnienia do nadawania stopni naukowych, kształcenia na poziomie magisterskim lub nadawania tytułu inżyniera.jej uczeni są uznawania za ekspertów w różnych dziedzinach nauki i praktyki społecznej, zdobywają granty, nagrody i wyróżnienia, a rektor prof. Robert Kwaśnica zyskał ostatnio rozgłos jako autor odważnej koncepcji szkoły holistycznej, która może zachwycić nauczycieli i krok po kroku stawać się rzeczywistością.
Od kilku tygodni chodziła wieść, że uroczystość inauguracyjna też będzie szczególna. No i była! Zaczęło się od godzinnego spektaklu teatralnego. Było to pomysłowych pięć scen będących realistyczną współczesną wersją motywów powszechnie  znanych bajek i baśni, ukazujących istotne problemy współczesnego świata, łącznie z gorącą kwestią imigracji do Europy. Po zakończonym spektaklu rektor uczelni dokonał uroczystego aktu powołania Teatru Aula przy Dolnośląskiej Szkole Wyższej, którym kieruje doktorantka uczelni, absolwentka wrocławskiej Akademii Muzycznej Monika Taras, nota bene regularnej bywalczyni naszej biblioteki. Aktorami są zaś w głównej mierze studenci DSW.
I akt ten był bodaj najbardziej uroczystym momentem wydarzenia. Po nim rektor w swoim stylu, bezpretensjonalnym, serdecznym, ujętym jednak w starannie dobrane słowa, zwrócił się do studentów, wskazując, jak ważne miejsce w życiu młodych ludzi stanowi okres studiów, które dają szansę i podstawy do przyszłej kariery zawodowej, ale zarazem, a może i przede  wszystkim dają narzędzie do uświadomienia sobie sensu życia i  konieczności nadania mu właściwego kierunku.  Za wzór podał zdanie jednej z absolwentek, która na egzaminie magisterskim oświadczyła, że kończy uczelnię jako zupełnie inny człowiek.  
Podobało mi się to, że oprócz oficjalnych gości zaproszeni zostali też byli pracownicy DSW, ale przede wszystkim to, że rektor przywitał ich gremialnie, bez wymieniania  tytułów i nazwisk, którym przy takich okazjach towarzyszą mniej lub bardziej, ale na ogół zdawkowe oklaski. Takie wyliczanki niepotrzebnie zabierają czas i nie zawsze dają gościom satysfakcję.
Krótko przemówiła przedstawicielka samorządu studentów (a zarazem aktorka Teatru Aula), potem wręczono nagrody za najlepsze prace licencjackie i magisterskie, prorektor uczelni  dr Adrianna Nizińska poprowadziła uroczyste ślubowanie studentów I roku, na koniec zaś zabrzmiało chóralne "Gaudeamus igitur". Ale zabrzmiało z głośników, przy nader nikłym wtórze uczestników uroczystości.
Zwieńczeniem części oficjalnej był pokaz filmu oraz prezentacji ilustrujących osiemnaście lat życia Szkoły. Motywem było lepienia garnca od bryły gliny, aż do jego wypieczonej, choć nie pokrytej emalią (to też ma swoja wymowę) sztuki, którą wręczono rektorowi. W prezentacji znalazł się też część poświęcona historii biblioteki, a można rzec jej wędrówek i wzrostowi od pierwszych dwóch pokoi na I piętrze budynku rektoratu, poprzez jego przyziemie aż po przenosiny i urządzenie jej w obecnym gmachu przy ul. Strzegomskiej 55. Moje koleżanki, z Małgosią Podgórską na czele, które przygotowały tę część pokazały też nasz zespół nie tylko przy pracy, ale też i po godzinach, co, jak wynikało z rozmów z uczestnikami inauguracji, zostało bardzo dobrze przyjęte.
A potem na wszystkich czekał wielki tort, o wymiarach gdzieś około 70 na 100 cm. Pierwszą cząstkę ukroił rektor i poczęstował nią dr Krystynę Rogulską, osobą od samego początku uczelni dbającą o to, żeby panowała w niej dobra atmosfera, inicjatorką  imprez integracyjnych oraz autorką dwutomowej opasłej kroniki minionych 18 lat. Dzięki niej mogła powstać też prezentacja biblioteki.
Jako pracujący w tej uczelni od pierwszego jej dnia nie tylko dzięki takim i tak przebiegającym wydarzeniom, ale i codziennej pracy w zespole, który w części bibliotecznej sam mogłem stworzyć, odczuwam dumę i satysfakcję. Dlatego postanowiłem, że będę tu pracował, jak długo będę użyteczny, zaś nogi i głowa będą mi służyły.

  A oto i okolicznościowy tort

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz