piątek, 24 października 2014

Ukraina : ludzie i książki

Konflikt na Ukrainie trwa i powoli Europa się z nim oswaja, rada, że Putin mniej mówi ostatnio o zamiarach dalszej eskalacji i rozszerzania apetytów na inne kraje poradzieckie. Oswajają się też z tym Polacy, a politycy korzystają z każdej okazji, żeby na jego tle rozgrywać własne interesy.
Nie widać przy tym ani w elitach, ani w szerokich kręgach społeczeństwa chęci uzyskania choćby minimum wiedzy o Ukrainie, jej historii, kulturze i dniu dzisiejszym. Na ogól wiedza ta zaczyna się i kończy na rzezi wołyńskiej, która istotnie tkwi w relacjach polsko-ukraińskich jak zadra. I jeśli po obu stronach granicy  nie będzie widać gotowości znalezienia w tej kwestii wspólnego języka ze strony polityków, dokąd badanie tego epizodu historii będzie interesowało tylko garstkę historyków, dotąd ta zadra będzie tkwić, a określenia typu "banderowcy", "faszyści" będą budziły złe emocje.
Wśród Polaków funkcjonuje też stereotyp o "niepełności" narodowości ukraińskiej, o słabo zakorzenionej tożsamości narodowej ludności Ukrainy, będącej rezultatem relatywnie późnego wykształcenia się narodowości i płytkości kultury narodowej.
Faktem jest, że na wschodzie Ukrainy przeważa żywioł rosyjski. Ale przecież nie kwestionuje się tego, że na znacznej części obszaru kanady panuje żywioł francuski, Hiszpanię zamieszkują Baskowie i Katalończycy, Belgię Walonowie i Flamandowie, Anglię Szkoci i Walijczycy itd. i nie kwestionuje się mimo to suwerenności tych państw.
A o piśmiennictwie i w ogóle kulturze ukraińskiej po prostu wiemy mało.  W znacznym stopniu dzieje się tak na skutek dyskryminacji kultury ukraińskiej, najpierw przez władze carskie, a potem sowieckie. Dość przypomnieć, że stanowisko sekretarza Ukraińskiej partii Komunistycznej stracił Petro Szełest tylko za to, że wydał propagandową księgę o socjalistycznej Ukrainie w języku narodowym, a nie rosyjskim. Zaś artyści i ludzie pióra za "nacjonalizm" byli zabijani, więzieni lub zsyłani na Syberię, gdzie marli z zimna, katorżniczej pracy lub nie leczonych chorób. Przeżywali ci, którzy w porę zdołali emigrować lub przyjęli role koncesjonowanych twórców, którym pozwalano na twórczość w granicach konwencji "sztuki socjalistycznej". Więc nawet jeśli w Polsce ukazywały się przekłady powieści Ołesia Honczara, to mało kto po nie sięgał, gdyż treściowo były banalne, a formalnie tradycyjne.
Po 1991 r. zaczęły ukazywać się już wartościowe książki ukraińskich pisarzy, dwoje z nich - Oksana Zabużko i  Jurij Andruchowycz - było u nas honorowanych prominentnymi nagrodami (Angelus), ale mimo to nie przebiły się do szerszej publiczności.
Od lat kulturę i literaturę ukraińską próbuje w Polsce popularyzować Bogumiła Berdychowska. Właśnie doczytałem do końca jej wydaną jeszcze w 2006 r. publikację "Ukraina : ludzie i książki". Przedstawia w niej wybitnych, ale też i mniej znanych twórców, zasłużonych  dla umacniania tożsamości narodowej, żyjących na przestrzeni XX wieku, a niektórych do dziś.. Z tych wybitnych, znanych w Polsce tylko w kręgu bliżej interesujących się sprawami ukraińskimi, autorka prezentuje m.in. sylwetki i dokonania (polityczne i pisarskie) Wasyla Stusa (zamęczonego w łagrze w 1985  r. w wieku 47 lat), Myrosława Marynowycza (regularnie więzionego dysydenta, a w niepodległej Ukrainie zasłużonego dla odnowienia Cmentarza Orląt Lwowskich), Wiaczesława Briuchowieckiego (twórcę jednej z najlepszych w wolnej Ukrainie uczelni zwanej Akademią Kijowsko-Mohylańską), stałego publicystę paryskiej "Kultury" Bohdana  Osadczuka, Ołesia Honczara, Iwana Dziubę, wielca zasłużonego dla badań nad kulturą i językiem ukraińskim, znanego w świecie slawistę Jurija Szewelowa (1908-2002) oraz malarkę i i witrażystkę Ałłę Horską, zamordowana skrytobójczo w 1972 r. współtwórczynię witrażu przedstawiającego Tarasa Szewczenkę w foyer Uniwersytetu Wileńskiego. Rektor tej uczelni sam rozbił go dzień po odsłonięciu.
Z postaci mniej znanych, a dla Polaków ważną, Berdychowska przedstawiła sylwetkę księdza Antina Nnawolskiego (1894-1965), zasłużonego dla obrony Polaków i Żydów w czasie wojny, nawołującego wiernych dla udzielenia im schronienia i samego służącego im za przykład odwagi.
W książce znajdują się też rozdziały, w których autorka przedstawia spory ideowe i literackie we współczesnej Ukrainie, ważniejsze periodyki kulturalne oraz istotne dla tożsamości ukraińskiej inicjatywy wydawnicze.
Chciałoby się, żeby po tę książkę, która wciąż jest w sprzedaży księgarskiej, sięgnęli ci, którzy szafują epitetami "banderowcy" czy "upowcy" pod adresem narodu ukraińskiego, żeby poznali główne wątki sporów politycznych i kulturalnych toczących się w dzisiejszej Ukrainie. Ale znając życie zachęcę do czytania tylko tych, którzy w poznawaniu kultury innych narodów kierują się ciekawością świata, a nie obawami przed osłabieniem własnych uprzedzeń

Ukraina Ludzie i książki

PS.
Wczoraj na Cmentarzu Osobowickim pożegnaliśmy prof. Józefa Długosza, wicedyrektora Biblioteki i Ośrodki Informacji naukowej politechniki Wrocławskiej, a potem dyrektora Biblioteki Uniwersyteckiej, po którym ja objąłem na kilka lat to stanowisko. Przekazał je w godny sposób i jeszcze przez jakiś czas pracował jako kustosz, służąc mi radami i informacjami. Miałem wrażenie, że bardziej od bibliotekarstwa pociągała go historia, z zakresu której uzyskał doktorat i habilitację, by do emerytury poświęcać się dydaktyce akademickiej na Uniwersytecie Opolskim. Był człowiekiem skromnym i cichym. Mimo to zdziwiło mnie, że w tej ostatniej drodze towarzyszyła mu niewielka grupka żałobników

11 komentarzy:

  1. Czy napisał już Pan wspomnienie o ś.p. Julianie Ferczu? Takie mniej osobiste, niż na blogu. Jeżeli tak to gdzie się ukazało?

    OdpowiedzUsuń
  2. > Mimo to zdziwiło mnie, że w tej ostatniej drodze towarzyszyła mu niewielka
    > grupka żałobników.
    Gdyby było ogłoszenie na forum Mobbing na pewno byłoby ich więcej. Na pogrzebie ś. p. Pana Julian Fercza było wiele osób, które już dawno straciły kontakt z Biblioteką, a wiedzę z tego co się dzieje w Bibliotece czerpią z forum.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, nie uporałem się jeszcze z biografią p. Juliana. Musiałbym trochę nad tym posiedzieć w archiwum. A tu nie ma kiedy wziąć urlopu.
    Co do p. Długosza, to może istotnie należało wspomnieć o nim na forum poświęconym mobbingowi, które w lutym powinno było "świętować" 5-lecie. Nie wpadłem na to. inna sprawa, że dowiedziałem sie zupełnym przyadkiem natrafiwszy na klepsydrę w gazecie dea dni przed pogrzebem. Nawiasem, nie trafiłem nażadne inne poza tą rodzinną. Jakby nie miał zaslug dla dwóprzynajmniej bibliotek i kilku uczelni. Ale na pogrzebie była delegacja Biblioteki Uniwersyteckiej z wicvedyrektorką Ewą Pitak i z b. dyrektoorem Bibiblioteki i OINT Politechniki drem Szarskim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poniżej jest wielce prawdopodobne wyjaśnienie dlaczego nie było pracowników Biblioteki Głównej Uniwersytetu Wrocławskiego na pogrzebie byłego Dyrektora Biblioteki.
      Aby wyjść prywatnie z Biblioteki Głównej Uniwersytetu Wrocławskiego należy napisać podanie. Podanie ma zawierać:
      Oddział, nazwisko, imię
      Cel wyjścia
      Data i godzina wyjścia, przewidywana godzina powrotu
      Data i godziny odpracowania
      Opis prac planowanych do wykonania w czasie odpracowywania
      Podpis wychodzącego
      Podpis kierownika oddziału.
      Na wyjście musi być wyrażona zgoda kierownika oddziału i dyrektorki.
      Kierownik oddziału ma potwierdzić skuteczne odpracowanie.
      Nie wszystkie powyższe punkty bywają obligatoryjne, czasami są w stosunku do niektórych dodawane dodatkowe wymogi. Osoby uprzywilejowane wychodzą z pominięciem tej procedury.
      Przejście przez tę procedurę ma odstraszać pracowników przed wychodzeniem prywatnym.
      W takiej atmosferze wiele osób nawet gdyby chciało pójść na pogrzeb to zrezygnowałoby z pójścia na pogrzeb.

      Usuń
    2. Za moich czasów Oddział Informacji Naukowej miał obowiązek czytania prasy i wyszukiwania informacji związanych z Biblioteką. Wyłapywali wtedy też klepsydry, wysyłali własne do wrocławskich dzienników i wieszali na budynkach. Na pogrzeby delegacja pracowników jeździła busem uniwersyteckim. Nie raz podstawiono nawet autobus jak było wielu chętnych.
      Dziwię się, że informacja o pogrzebie wielce zasłużonego prof. dr hab.Józefa Długosza firmowana przez Jego poprzednie miejsce pracy nie pojawiła się ani w prasie lokalnej ani na stronie internetowej Biblioteki.
      Szopka o podaniu na wyjście prywatne niestety jest prawdziwa. Tego nie było za moich czasów. Obowiązywała zasada zaufania. Tu wyraźnie widać że dyrekcja sądzi innych po sobie.
      Serdecznie pozdrawiam Pana Dyrektora.
      Dawna cicha wielbicielka.

      Usuń
    3. > Przejście przez tę procedurę ma odstraszać pracowników przed
      > wychodzeniem prywatnym.
      Ograniczane są organizacyjnie również wyjścia nieprywatne, a wręcz służbowe. Po prostu brakuje ludzi do pracy. Wiele czynności które powinne obligatoryjnie być wykonywane są z przyczyn nadmiaru zadań zaniechane. Kłoci się to z dobrą praktyką biblioteczną. Powstają zaległości których nadrobienie staje się niewykonalne. Sytuacji takich nie było nigdy w przeszłości.

      Usuń
    4. Mam wrażenie, że w BU nie ma jakiejś spójnej, powszechnie uświadomionej celowości wszystkich działań. A tę świadomość można osiągnąć tylko w wyniku ogólnego porozumienia załogi z kierownictwem. A nie przekazania zadań do wykonania. W razie braku rąk do pracy (a ja przypuszczam, że są tu rezerwy) można wspólnie ustalić zadania konieczne oraz zadania, których spowolnienie lub okresowe zawieszenie nie spowoduje terminowości i jakości działań uznanych za konieczne. Tylko trzeba ROZMAWIAĆ Z LUDŹMI

      Usuń
  4. Napisałem kiedyś na tym blogu o zaufaniu, głównie w relacjach przełożony - podwładny http://stefankubow.blogspot.com/search/label/Zaufanie. Uważam, że brak zaufania do pracvowników ze strony zwierzchnika "procentuje" brakiem zaufania pracowników do zwierzchnika. A bez tego zarządzać skutecznie się nie da. Z przywódcy staje się poganiaczem wołów, który owszem zmusi do wysiłku, ale nie zmusi do entuzjazmu i kreatywności.
    Swoją drogą, żebyż ta cicha wielbicielka chciała w swoim czasie choć pisnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książki, książkami ale obecnie Polacy powinni teraz wspierać Ukrainę wszystkimi rękami. Jeśli Rosja ich podbije to za 2-3 lata tak samo będzie gnębić Polskę. Polecam też ciekawy portal o Kijowie i obecnej sytuacji tam http://www.kyiv-ukraine.eu - mega ciekawe opisy przynajmniej jak dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywiście, że trzeba wspierać Ukrainę. Można uznać, że pisanie o książkach o Ukrainie jest wykręcaniem się od czynnej pomocy. Ale przecież nie wezmę "kałasza" i nie pojadę do Doniecka. Bo nawet prawo mi na to nie pozwala. Więc co możemy jako szarzy obywatele? Uczestniczyć lub organizować zbiórki tego, co Ukraińcom w biedzie jest potrzebne: pieniądze, odzież, leki. I (chyba?) to robimy.
    Uważam, że w sytuacji, gdy wielu Polakom Ukraina kojarzy się z UPA i Banderą, a niewiele wiadomo o jej kulturze, o dążeniach niepodległościowych, wydaje mi się, że taka forma wspierania Ukrainy, jaką czynię, czyli popularyzując historię i kulturę Ukrainy, też ma znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka, jest praca dla nauczycieli ukraińskiego w Wrocławiu jeśli ktoś jest zainteresowany, tutaj więcej szczegółów znajdziesz http://preply.com/pl/wroclaw/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-ukraińskiego

    OdpowiedzUsuń