niedziela, 14 sierpnia 2022

Czeskie sny (o potędze)

Historia Czech znana jest Polakom właściwie tylko przez pryzmat relacji polsko-czeskich, a więc panowania królów czeskich nad częściami Polski (XIII-XIV w. a w przypadku Śląska aż do 1742 r.), zasiadania królów Polski na tronie czeskim (XV w.), a potem dopiero w XX w., głównie z powodu sporów o Zaolzie i Ziemię Kłodzką.
Tymczasem w XIII i XIV w. królestwo Czech i Moraw okresowo sięgało na południe aż po północne krainy dzisiejszych Włoch, a na północ aż po Łużyce, Brandenburgię i nasze Kujawy. A potem na skutek wojen husyckich, komplikacji związanych z relacjami dynastycznymi, w której nastała dynastia Habsburgów, a wreszcie Wojny Trzydziestoletniej znacznie zmalała populacja ludności czeskiej i morawskiej (mówiących tym samym językiem) w państwie, które stało się wielonarodową potężną monarchią austro-węgierską, w której prawa mniejszości, w tym także czeskiej, zostały znacznie ograniczone.
Nie dziw więc, że mniejszości zaczęły od XIX w. czynić próby wybicia się na niepodległość. Jednak choć Czesi (można dodać, jak to oni) wyrażali podziw dla polskich powstańców, sami poszli inną drogą. Jeden z ich publicystów ujął to w ten sposób, że więcej zyska się dla narodu tworząc słowniki niż bijąc się i ginąc w walkach o niepodległość. Mam  wrażenie, że choć  zdawałoby się, że dobrze znam polską publicystykę polityczną XIX wieku, zwłaszcza emigracyjną, dzięki dopiero co przeczytanej książce czeskiego współczesnego publicysty Pavla Kosatika Czeskie  sny (Książkowe Klimaty, 2014) zyskałem kto wie, czy nie szerszy przegląd czeskich marzeń nie tylko o niepodległości, ale o  dawnej potędze. Zrealizowały się one o tyle, że w 1918 r. Czesi i Słowacy uzyskali wspólne państwo niepodległe, a do tego przyłączono do Czechoslowacji Ruś Zakarpacką, z czym mimo pewnych wysiłków wiązało się więcej kłopotów niż korzyści, zarówno dla mieszkańców tej dość amorficznej kulturowo krainy, jak i dla odrodzonego państwa, w którym narody posługiwały się innymi, choć podobnymi językami i gdzie indziej lokowały swoich nieprzyjaciół. Dla Czechów były nimi państwo pruskie, którego dość liczna populacja znalazła się w końcu w granicach ich państwa, dla Słowaków zaś problemem był ucisk węgierski. Powstanie wspólnego państwa wydawało się zresztą problematyczne, gdyż w wyniku I wojny światowej miały powstać państwa monoetniczne. Jednak mający wielki autorytet wśród Czechów i w świecie Tomas Garrigue Masaryk na konferencjach pokojowych skutecznie przekonywał, że Czesi i Słowacy to jeden naród, ale mówiący dwoma różnymi, ale podobnymi językami. Słowacy zaś mając szansę na uwolnienie się od Węgrów zgodzili się na rolę mniejszych i młodszych braci Czechów. Po II wojnie, gdy granice ustalały wielkie mocarstwa, a w przyznanej Stalinowi strefie wpływów ZSRR w środkowej Europie, Ruś Zakarpacka przypadła Ukrainie, Śląsk Cieszyński został podzielony trak, jak był przed 1938 r., zaś Kotlina Kłodzka przypadła Polsce. Zaś Czesi dokonali wysiedlenia zamieszkałych od wieków Niemców z zachodniej części swego państwa. Sprzyjał temu zresztą powojenny klimat odwetu na Niemcach.


Autor książki napisał też rozdziały o snach o Rosji i ZSRR (osobno), O Rusi Podkarpackiej, o Łużycach i o... koloniach. Bo czeskie sny o potędze nie sprowadziły się tylko do ościennych krajów, ale i o koloniach. Bo jakże, Niemcy, Anglia, Belgia, Francja miały swe kolonie zamorskie, więc i Czechy powinny. Podróżnicy czescy upatrzyli sobie w Afryce część ziem stanowiących kolonie niemieckie i nawet zyskali jakieś, raczej kijem na wodzie pisane obietnice, a także część... Syberii.
Autor pisze o tych wielkomocarstwowych snach, sprowadzających się do publicystyki politycznej niż realnych zamiarów całkiem poważnie, zdając sobie sprawę, że były to tylko mrzonki.
Dla polskiej edycji dopisał też obszerny sen o Polsce, jednak nie o pomysłach o wspólnym państwie, choć  Tomas Masaryk nie krył takiego pomysłu, jednak spory o południową granicę między Czechosłowacją a Polską, zwłaszcza o Śląsk Cieszyński spalił on na panewce.
Książkę znakomicie przetłumaczyła na polski i poprzedziła słowem od tłumacza znawczyni pisarstwa Vaclava Havla Elżbieta Zimna. W ogóle uważam obyczaj wrocławskiego wydawnictwa Książkowe Klimaty prezentowania tłumaczy za wart uznania.

Czeskie sny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz