czwartek, 3 czerwca 2021

Ala/Ola

Zmarłą kilka dni temu moją koleżankę z czasów wspólnej pracy w Bibliotece Uniwersyteckiej Aleksandrę Krauze po przejściu na "ty" długo nazywałem Olą, zanim zorientowałem się, że mówiono o i do Niej Ala. Zanim w końcu się przestawiłem raz była dla mnie Olą, raz Alą.
Ale właśnie nasza wspólna koleżanka powiadomiła mnie, że Ala nie żyje, że dopadł ją rozległy atak serca. Akurat Ją, osobę pełną energii i zdawało się, że zawsze pogodną, pogodzoną z całym światem, a przynajmniej tą dobrą jego stroną. Bo z tym co złe,  szczerze była na kontrze.
O jej postawie życiowej tak naprawdę przekonałem się dopiero kilka lat temu. Na jakimś proteście przeciwko temu, co wyczynia obecna szajka rządząca zdziwiłem się, dostrzegłszy Ją wśród manifestujących, a ona zdziwiła się moją obecnością. Powiedziałem jej, że zwykle po drodze z protestu zahaczam o jakiś pub i przy piwku zamieszczam informację na Facebooku, okraszoną jakimś zdjęciem. Oczywiście, tym razem zaprosiłem ją, a potem stało się to naszą nową świecką tradycją. Z uwagą i zaciekawieniem słuchałem jej uwag, zwierzeń i obserwacji, spoza których wyłonił się w moich oczach obraz osoby refleksyjnej o jasno sprecyzowanej postawie życiowej w życiu prywatnym, zawodowym i w relacjach społecznych. Swoją obecność na manifestacjach wyjaśniła dokładnie tak, jak ja wyjaśniam wątpiącym swoją. Że złej władzy tym sposobem się nie obali, ale trzeba swą obecnością dać świadectwo własnej niezgody na jej ekscesy.

Jeśli nie całe, to niemal całe życie zawodowe związała z wrocławską Biblioteką Uniwersytecką, z jej Oddziałem Informacji, w swoim czasie nazwanym Oddziałem Informacji Naukowej, jakby w bibliotece akademickiej mogła być informacja inna niż naukowa. I, nie ujmując zasług i kompetencji kolejnym kierownikom, była jego podporą. Erudycja, którą niepotrzebnie nie epatowała, będąca efektem rozległej tematyki lektur pozwalała jej na sprawne poruszanie  się w świecie literatury naukowej z zakresu dyscyplin uniwersyteckich. Z kolei  chęć pomagania kazała jej służyć radą czytelnikom i pomagać w wyszukiwania literatury w nieprostym dla użytkowników katalogu systematycznym, zanim biblioteka  nie zaczęła opatrywać nowych nabytków hasłami przedmiotowymi. Nie mam pewności, czy dobrze zapamiętałem przypadki, kiedy odwiedzający bibliotekę naukowcy kierowali swe kroki lub zapytania prosto do Ali.
Nie mogę nie dodać, że zarówno w relacjach służbowych, jak i koleżeńskich była osobą lojalną i pomocną. Dświadczyłem tego gdy już nie wiązały nas zależności służbowe, a Jej lojalność miała już głównie formę potrzebnej w takich razach otuchy.
Miała walny udział w zakresie tzw. informacji zbiorowej, czyli przygotowywaniu różnego typu opracowań, materiałów wystawienniczych czy katalogów wystaw. Mając na uwadze udział w dzisiejszym, ostatnim już pożegnaniu, zajrzałem do internetu. Znalazłem dane, wedle których jeszcze w 2020 r. pojawiało się Jej nazwisko jako członkini zespołów różnego typu opracowań powstających w Bibliotece Uniwersteckiej, ale nie na pierwszym planie. 
Chyba taka była - potrafiła, ale nie pchała się na afisz. I niestety, trzeba o tym mówić już tylko w czasie przeszłym





1 komentarz:

  1. W samo sedno cała Ala.
    To sama przyjemność czytać tak miłe słowa, tylko ból rozdziera serce że nie mam Jej dziś wśród nas.

    OdpowiedzUsuń